37.

1K 36 0
                                    

— Lila ja naprawdę muszę już iść.

— Ale ja tak nie chcę się z tobą rozstawać. — Mruknęłam pomiędzy krótkimi pocałunkami.

Siedziałam w czarnym satynowym szlafroku, na marmurowym blacie wyspy kuchennej. Pomiędzy moimi nogami stał Alex. Po naszym przyjemnym wspólnym wieczorze przyszedł nowy dzień, który zapowiadał się już mniej przyjemnie. Od momentu naszego przebudzenia Alex chodził zestresowany, ponieważ czekała go rozmowa o pracę w jednym z większych warsztatów tuningowych, który cieszył się dużą popularnością w Santa Barbara. Ten znacznie różnił się od małego i skromnego warsztatu w Los Angeles, w którym do tej pory pracował.

— A co jak mi się nie uda? — Zapytał odchrząkując, kiedy to udało mu się wyswobodzić z uścisku moich ud. Złapał ostatni łyk wody, w tym czasie ja zeskoczyłam z blatu i wspólnie ruszyliśmy do wyjścia.

— Przecież rozmawiałeś już z dyrektorem tej firmy i powiedział ci, że pracę u nich masz jak w banku. — Odpowiedziałam łagodnym tonem na jego pytanie. Przyglądałam się, jak drżącymi dłońmi poprawia swoje włosy. — Kochanie. — Stanęłam pomiędzy nim a lustrem. Na moje usta wszedł delikatny uśmiech, a oczy skupiły się na jego. Położyłam dłonie na koszuli Alexa. — Ta rozmowa to tylko formalność. Nie masz czym się stresować. Wszystko będzie dobrze. A teraz leć, bo zaraz się spóźnisz.

Wspięłam się na palce, by dosięgnąć ust Alexa i złożyłam na nich pocałunek. Chwilę później stałam w drzwiach wyjściowych i patrzyłam, jak jego samochód wyjeżdża za bramę, a kiedy zniknął wróciłam do środka. Zabrałam się za sprzątanie po naszym śniadaniu. W międzyczasie zastanawiając się czym mogłabym się zająć. Na początku postanowiłam się ubrać i zrobić rozeznanie po całym domu. Na moje szczęście ekipa od przeprowadzki zostawiła mi listę. Dokładnie opisali co znajduje się w jakiej szafce w danym pomieszczeniu. Więc nie zajęło mi to dużo czasu i po zjedzeniu drugiego śniadania mogłam rozłożyć się wygodnie na kanapie, by obejrzeć jeden odcinek swojego ukochanego serialu. Oczywiście mogłabym obejrzeć więcej, lecz już pod koniec tego pierwszego zaczęłam się nudzić.

Nie mogłam się doczekać, kiedy Alex wróci do domu i zda mi relację z przebiegu rozmowy. Jednak w porze obiadowej zadzwonił i poinformował mnie, że wróci wieczorem, ponieważ zaproponowano mu odrazu dzień próbny na co zgodził się. Nie mam pojęcia ile czasu straciłam na bezsensownym kręceniu się po całym domu i próbowaniu znaleźć sobie jakiegokolwiek zajęcia. Po prawie godzinnej rozmowie przez telefon z Khloe zdecydowałam się wyjść z domu. Stwierdziłam, że to idealna okazja, by zapoznać się z okolicą. Spakowałam do torebki portfel, jak i telefon, a następnie wyszłam zamykając za sobą drzwi. Słońce przyjemnie otulało moją skórę, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Mijałam przepiękne i drogo wyglądające domy, ale i te skromniejsze, które były równie zachwycające. Przy niektórych bawiły się szczęśliwe dzieci, a ich śmiechy słychać było już z daleka. Przy innym domu natknęłam się na staruszka, stojącego i podlewającego rośliny w pięknym ogrodzie. Mężczyzna zauważył mnie i z uśmiechem na ustach uniósł wolną rękę i pomachał do mnie, co odwzajemniłam. Było to naprawdę miłe z jego strony. Nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że mieszkaliśmy w spokojnej, pięknej i przyjaznej okolicy.

Spacerowałam tak długo, aż dotarłam do centrum. Choć szczerze mówiąc nie wiedziałam, jak udało mi się tego dokonać, ponieważ nie używałam mapy i co rusz skręcałam w kolejne uliczki. A jednak bez zgubienia się, udało mi się tam dotrzeć. Zmęczona wyprawą wstąpiłam do małej kawiarenki i usiadłam przy jednym ze stolików w ogródku. Czekając na swoje zamówienie przyglądałam się mijającym mnie ludziom, jak i tym, którzy również znajdowali się w kawiarni. Być może i wyglądałam na wścibską, ale nie dbałam o to. Byłam zafascynowana klimatem, który panował w tym mieście. Zdecydowanie różnił się on od tego panującego w Los Angeles, w którym wszyscy żyli w ciągłym biegu. W Santa Barbara czas płynął wolniej. Ludzie żyli spokojnym tempem, posyłając sobie wzajemnie uśmiechy. Nawet tym, których nie znali. A i bez rozsianych co rusz drapaczy chmur, które zasłaniały w większości słońce i ono świeciło mocniej i przyjemniej, jakby było znacznie bliżej.

You smell like love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz