18.

1.4K 41 1
                                    

— Nie jedź nigdzie. — Mówiłam, będąc wtuloną w dziewczynę. — Nie puszczę cię.

— Muszę, ale obiecuję, że niedługo wrócę. — Odsunęła się z delikatnym uśmiechem na ustach.

— Dobra baby, już czas. — Upomniał nas Justin, czym zwrócił na siebie naszą uwagę. Następnie przeniósł wzrok na Matta. — Tylko nie żegnajcie się za długo. — Zaśmiał się do chłopaka, tak samo jak ja i pozostali. — Trzymaj się Kendall.

Przerwa świąteczna minęła nim zdążyłam się obejrzeć. Lada dzień po sylwestrze wszystko zaczęło wracać na swój tor, a Kendall musiała wrócić do Australii. Pożegnania nigdy nie należały do najprzyjemniejszych. Czy to na chwilę, czy na dłużej. Jednak podtrzymywało mnie na duchu to, że moja przyjaciółka była tam po prostu szczęśliwa i spełniała swoje marzenia. Wychodząc z lotniska odwróciłam się, by spojrzeć na przyklejonych do siebie dwójkę moich przyjaciół. Byłam pełna podziwu. Podziwiałam Matta za to ile siły miał w sobie i zrozumienia co do tej dziewczyny, a uwierzcie mi na słowo w tym wypadku było to naprawdę ciężkie. Uśmiechnęłam się do siebie i wraz z pozostałymi opuściłam lotnisko.

— My lecimy, bo Kate spóźni się zaraz do pracy. — Poderwał się Ralph i zaczął żegnać z każdym z osoba, tak samo jak i jego dziewczyna. — Dajcie znać później czy Kendall w końcu zdążyła na samolot przez tego imbecyla.

— Nie ma sprawy. — Zaśmiałam się, stojąc w objęciach Alexa oparta o niego. Ralph po raz ostatni skinął nam głową nim zamknął drzwi od swojego samochodu i odjechał. — A my jakie mamy plany na resztę dnia?

— Justin z Mattem wracają do pracy, a ja obiecałam, że zajmę się synem mojego brata. — Z uwagą przysłuchiwałam się Khloe, a następnie westchnęłam i odwróciłam się do Alexa.

— Czyli jestem skazana na ciebie. — Powiedziałam z udawanym zawodem, słysząc w tle ciche podśmiewanie się brata i jego narzeczonej.

— Zawsze mogę odwieźć cię do domu wie...

— Dobra, jedziemy. — Nagle znikąd pojawił się Matt. Widać było po nim, że nie był zbytnio zadowolony z wylotu Kendall.

Posłaliśmy sobie wzajemne uśmiechy, a następnie pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodów. Zanim wraz z Alexem opuściliśmy parking lotniska ustaliliśmy co zamierzaliśmy robić. Przystaliśmy na wzięciu jedzenia na wynos i pojechaniu do Alexa. Pierwszy raz odkąd wrócił i odkąd my wróciliśmy do siebie, mieliśmy spędzić sam na sam trochę czasu. Podczas drogi słuchaliśmy muzyki z radia i wspominaliśmy sylwestrową imprezę. Cały czas przyglądałam się skupionemu na drodze chłopakowi. Uśmiechy nie schodziły z naszych ust, a nasz śmiech momentami głośniej było słychać niż muzykę. Przyglądając mu się tak zaczęła nurtować mnie pewna rzecz, lecz nie chciałam psuć nam dobrych nastrojów i zdecydowałam, że wrócę do tego później.

— Nigdy mi się chyba nie znudzą te burgery. — Mówiłam z pełną buzią jedzenia. — One są takie dobre! Tyle lat a cały czas smakują tak samo świetnie! — Podekscytowana obróciłam się w stronę Alexa, który niemalże odrazu zaśmiał się. — Co?

— Widać, że ci smakuje. — Odpowiedział nadal się śmiejąc i odłożył swojego burgera. Przybliżył się do mnie i przysunął usta do kącika moich ust, a następnie przejechał po nim językiem.  — Miałaś tu trochę sosu.

— Ah. — Przymknęłam na chwilę oczy i pokręciłam z rozbawienia głową. Cała ja. Nie byłabym sobą, gdybym nie ubrudziła się podczas jedzenia. Wróciliśmy do swoich burgerów. Zamoczyłam frytkę w ketchupie i zwróciłam się do chłopaka. — Alex. — Spojrzał na mnie. — Orient! — Ciach.Frytka z ketchupem wyładowała na jego białej bluzie.

You smell like love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz