12.

1.3K 37 0
                                    

Nie mogłam dłużej wytrzymać tej całej chorej sytuacji. Otworzyłam oczy, wzięłam głęboki wdech i bez oglądania się za siebie, zaczęłam wymijać gapiów. Nie chciałam z nikim rozmawiać, ani tym bardziej pozostawać tam chociaż minuty dłużej. Byłam zraniona, wściekła i zdezorientowana, nagłym pojawieniem się Alexa. Wychodząc z domu w którym odbywała się impreza, gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, by wrócić. W końcu cholera. On tam był. Był na wyciągnięcie ręki. Mogłam odwrócić się i w końcu go zobaczyć. Jednakże ja wolałam uciec. Nie wspominając już nawet o tym, jak zawiedziona byłam tym, że nikt z moich najbliższych nie wtrącił się w całe zamieszanie.

— Zaczekaj, odwiozę cię. — Usłyszałam, będąc już na zewnątrz.

— Nie potrzebuje niańki. — Warknęłam, nawet na niego nie patrząc i ruszyłam przed siebie. Nie poszłam zbyt daleko, ponieważ chwilę później poczułam ucisk na nadgarstku.

— Zaczekaj.

— Co ty sobie wyobrażasz hm?! — Odwróciłam się przodem do chłopaka i przerwałam mu. Poczułam jak przez moje ciało przechodzi prąd, wywołany jego widokiem i spojrzeniem. Ocknęłam się i wyrwałam rękę. — Z dnia na dzień znikasz! Zostawiasz mnie samą! Prawie zginęłam przez ciebie! A teraz bawisz się w mojego pożal się boże bohatera? Dobre sobie. — Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową. — Te czasy mamy już dawno za sobą.

Jednak nie było mi wcale do śmiechu, czułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy. Miałam ochotę udusić go i przytulić jednocześnie. Nie zastanawiałam się wcześniej nad tym co będzie jak go spotkam. Nie wiedziałam nawet jakbym zachowała się w takiej sytuacji. A teraz znów zjawia się znikąd, w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. Tego wieczoru był chyba ostatnią osobą, którą chciałam zobaczyć. Stał niewzruszony. Toczyliśmy pomiędzy sobą walkę na spojrzenia. Powoli zaczynał ogarniać mnie coraz większy smutek i żal. Żal do niego, że tak po prostu mnie zostawił.

— Zostawiłeś mnie. — Wyszeptałam ledwo słyszalnie i przełknęłam ślinę. — Nie dawałeś żadnego znaku życia, nie wiedziałam co się z tobą dzieje, gdzie jesteś! — Zacisnęłam dłonie w pieści i zaczęłam uderzać nimi w jego klatkę piersiową. — Tęskniłam za tobą każdego dnia! Martwiłam się! A ty wracasz jak gdyby nigdy nic! Widzisz się ze wszystkimi, nawet z moją mamą tylko nie ze mną!

Ani drgnął, kiedy ja odkładałam jego klatkę piersiową, a po moich policzkach spływały łzy. W pewnym momencie już zapomniałam nawet o sytuacji z przed kilkunastu minut z Travisem i Zoe. Próbowałam wyładować na chłopaku cały swój żal, ból i złość. Przy którymś uderzeniu, niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Przez kilka sekund owładnął mną spokój, kiedy znów poczułam jego zapach i ciepło, którego tak mi brakowało.

— Puść mnie. — Minęło tyle czasu bez jego dotyku i ramion, a nadal działał na mnie tak kojąco. Jednakże nie mogłam mu pozwolić na to. — Proszę puść mnie.

— A co jeśli nie potrafię? — Jego szept dotarł do mojego ucha. Głos rozlał się po mojej głowie, jak najpiękniejsza melodia. Zdecydowanie byłam głodna tego wszystkiego. Starałam się wyswobodzić z jego ramion, a on zaciskał je coraz mocniej. — Nie idź.

— Mam pomysł. Przymknij oczy, a ja odejdę. Jak gdyby nigdy nic. Tak samo jak zrobiłeś to ty kilka miesięcy temu. Przecież to takie łatwe.

Resztkami sił na jakie było mnie stać, po prostu odepchnęłam Alexa od siebie. I choć serce wciąż powtarzało, żebym została. To jednak rozum mówił - uciekaj. I tak też zrobiłam. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie ile tylko sił. Biegłam zalewając się łzami. W mojej głowie znów zapanował ogromny chaos. Nie wiedziałam co myśleć, co czuć. Biegłam, aż do momentu w którym moje płuca zaczęły mnie palić. Podparłam się o najbliższe drzewo i nawet już nie płakałam. Ja po prostu wyłam. Poczułam się tak cholernie bezsilna. W pewnym momencie osunęłam się na ziemię. Aż nagle światła reflektorów rozświetliły ciemność, w której tkwiłam.

You smell like love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz