Słowa Carlosa wywołały nieprzyjemne dreszcze na moim ciele. Czułam jak ziemia osuwa mi się pod stopami. Wyścig śmierci. Wychyliłam delikatnie głowę zza ramienia Alexa, by móc spojrzeć na Travisa. Jego twarz znacznie pobladła. Oznaczało to, że i on był przerażony. Nikt nie miał pewności, kto mógłby wygrać to starcie. Travis był jednym z najlepiej ścigających się zawodników. Alex swego czasu również był w tym najlepszy. Lecz swego czasu. Wierzyłam w niego całym sercem, ale wszyscy wiedzieliśmy, że nie robił tego od dawna. Przeniosłam wzrok z przerażonej twarzy Travisa, na Carlosa, który przerwał ciszę swoim złowieszczym śmiechem. Spojrzał najpierw na Travisa, a następnie na Alexa.
— Widzę Alexie, że jak zwykle nie wzruszony. Nie mogę wyczytać żadnej emocji z twojej twarzy. Czyżby nie zrobiło to na tobie wrażenia? — I to był jedyny plus w tej sytuacji. Dzięki mężczyźnie wiedziałam, że Alex nadal zachowywał zimną krew. Co swoją drogą jednak mnie martwiło. — Skoro to cię nie rusza, to chętnie wezmę twoją dziewczynę pod zastaw.
— Nawet nie waż się jej tknąć. — Wszyscy spojrzeliśmy na Justina. Stanął obok Alexa zaciskając pięści, tak by zagrodzić Carlosowi drogę do mnie. — Nie mieszaj jej w te swoje chore gier...
— Zgoda. — Wyrwał Alex. W tamtym momencie zapomniałam jak się nazywam, całkowicie tracąc kontakt z rzeczywistością. Za to Carlos klasnął z zadowolenia w swoje okropne łapska i zaśmiał się.
— Macie pięć minut na przygotowanie się i ewentualne pożegnanie z najbliższymi.
— Alex błagam nie rób tego. — Czułam jak do moich oczy napływają łzy. Lecz w mgnieniu oka zamieniły się one w szloch. Chłopak odwrócił się w moją stronę, w tym czasie w którym ja ściągałam okulary. Nie dbając o nic, odrzuciłam je na bok. W końcu mogłam zobaczyć jego twarz i faktycznie nie pokazywała ona żadnych emocji. Złapałam dłońmi za jego kurtkę, i zacisnęłam je jak najmocniej tylko potrafiłam. — Proszę cię wróćmy do domu. Chodźmy stąd. Alex błagam chodź.
— Bardzo cię kocham pamiętaj o tym. — Po tych słowach ujął moją twarz w dłonie i złożył pocałunek na moich ustach. Wyglądało to tak, jakby żegnał się ze mną. Nie potrafię opisać, jaki ból czułam w tamtym momencie. Nie wiem też ile trwał ten pocałunek, ale gdy odsunął się ode mnie, zaczęło jeszcze mocniej wykręcać mnie w środku. — Zabierzcie ją stąd.
— Co? Nie! Ja nigdzie się stąd nie ruszam! — Wyłam, kiedy mój brat wraz z Ralphem próbowali odsunąć mnie od Alexa.
Oczy wszystkich skierowane były w naszym kierunku i choć miałam świadomość tego, jak żałośnie mogłam wyglądać w tamtym momencie, to nie dbałam o to. Nic innego się nie liczyło dla mnie niż Alex. Ostatni raz spojrzał na mnie i zaczął kierować się w stronę samochodu. Chciałam biec za nim, wsiąść do niego i uciec stamtąd jak najszybciej i jak najdalej. Niestety było to niemożliwe. Justin dość mocno trzymał mnie, starając zamknąć w swoich ramionach. Patrzyłam jak mój ukochany coraz bardziej się ode mnie oddala. Mimo łez płynących z moich oczu, ja starałam się nie mrugać. Nie chciałam stracić choćby sekundy, którą mogłam poświecić na odprowadzanie go wzrokiem. I kiedy zajął już miejsce w samochodzie, do głowy wpadł mi plan. Rozejrzałam się uważnie dookoła.
— Liliana stój! — Ostatkami sił wyrwałam się Justinowi, który zaraz ruszył za mną. Na oślep przepychałam się przez tłum, żeby znaleźć tą jedną osobę. A gdy już osiągnęłam swój cel podeszłam do niej, położyłam rękę na jej ramieniu i szarpnęłam tak, że się odwróciła.
— Powiedz swojemu tacie żeby przestał! Powiedz mu słyszysz! — Krzyczałam prosto w twarz rudowłosej. Z początku nie zauważyłam nawet tego, że i ona się przejęła. Co było swoją drogą czymś dziwnym, ponieważ Zoe zawsze była zimną suką. Bynajmniej za taką wszyscy ją uważali. Dziewczyna spojrzała w ziemie i złapała się za ramiona. — Proszę cię.

CZYTASZ
You smell like love.
Ficção AdolescenteCały czas wmawia nam się, że nie powinno wchodzić się drugi raz do tej samej rzeki. A za razem mówią również, że należy dawać ludziom drugą szansę, ponieważ i my kiedyś możemy takowej potrzebować. Jednocześnie mówiąc również, to doskonale znane nam...