— Halo! Pani Lilano! Wstajemy! — Do moich uszu dostał się dźwięk otwartych z hukiem drzwi, a zaraz po nim donośny głos. — Boże, śmierdzi tu jak w menelni! Ile ty wczoraj wypiłaś. Trzeba otworzyć tu okno. — Śmiech mojego brata rozniósł się po całym pokoju.
— Justin daj mi spać. — Skrzywiłam się i zaciągnęłam kołdrę na głowę, która swoją drogą porządnie mnie bolała.
— Jest czternasta, ile będziesz spała? — Poczułam jak swoim spasionym cielskiem siada na moim łóżku. Chwilę później złapał za moją kołdrę i jednym pewnym ruchem, po prostu ją ze mnie ściągnął.
— O co ci chodzi co? — Zapytałam lekko rozdrażniona i krzywiąc się, spojrzałam na swojego brata.
Nie ma to jak kochający brat. Nie wiedziałam nawet, która była godzina, kiedy to Travis odwiózł mnie do domu. A nawet powiedziałabym, że wniósł na rękach do pokoju. Po którymś drinku dość mocno puściły mi hamulce. Nie zrobiłam nic złego poza tym, że ostro popiłam i urwał mi się film. Jedyne o czym marzyłam to butelka wody i dalszy sen, ale przy moim bracie było to niemożliwe. Resztami swoich sił zebrałam się do siadu i złapałam za stojącą na szafce nocnej wodę. Kochany Travis, pomimo swego stanu zadbał o to zanim wyszedł.
— Chciałem, żebyś pojechała ze mną do jubilera. — Odpowiedział, kiedy zaczęłam pić wodę. Zupełnie nieświadoma tego, co do mnie mówi. — Chcę oświadczyć się Khloe.
Słysząc to o mało co nie zachłysnęłam się. Zaczęłam kasłać. Justin rozbawiony moją reakcją, wstał z łóżka kręcąc głową i podszedł bliżej mnie, by poklepać mnie po plecach. Kiedy udało opanować mi się oddech, spojrzałam na swojego brata i zaczęłam mu się przyglądać. Zastanawiając się przy tym, kiedy to się stało? Kiedy mój brat zdążył tak wydorośleć? Z imprezowego, niegrzecznego chłopaka, który myślał o kobietach, pod względem spędzenia jednej nocy. Na poważnego, dorosłego mężczyznę, który chciał oświadczyć się swojej dziewczynie. Byłam niezwykle dumna z niego. Aczkolwiek było to ogromną zasługą nikogo innego, jak Khloe. To ona wyciągnęła go z tego wszystkiego i to dzięki niej stanął na nogi.
— Co jest? Ty płaczesz? — Spojrzał na mnie marszcząc brwi. Wyglądał przekomicznie.
— Nie, nie. — Pomrugałam kilka razy. — To od tego kaszlu i zapomniałam mrugać. — Znów zaczął się śmiać, a później usiadł z powrotem na moim łóżku.
— To jak? Pojedziesz ze mną? Pomożesz mi? — Pytał z nadzieją w jego iskrzących się oczach. Nie dało się nie zauważyć tego, jak szaleńczo był zakochany w tej dziewczynie.
Oczywiście, że zgodziłam się. Mimo nie małego kaca ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie wcisnęłam się w szary dres i czarną bluzę. Włosy związałam w niedbałego koka. Na twarz nie nakładałam zupełnie nic. Postanowiłam dać skórze odpocząć. Gdy zeszłam na dół Justin siedział z niczego nieświadomymi rodzicami. Oczywiście nie obeszło się bez uszczypliwości z ich strony, na temat mojego powrotu do domu. Śmiechom nie było końca. Tylko, że mi nie było do śmiechu. Moja głowa nadal nie była w najlepszej kondycji, nie wspominając już o tym jaka byłam głodna. Na szczęście Justin w miarę szybko zebrał się do wyjścia i w pierwszej kolejności pojechaliśmy coś zjeść. Po zjedzeniu śniadanio-obiadu nabrałam sił i czułam się o wiele lepiej. Dojechaliśmy do sklepu jubilerskiego i zabraliśmy się za oglądanie pierścionków. Wybór był tak duży, że niewiadomo było na czym zawiesić oko. W pewnym momencie poczułam nieprzyjemne ukłucie. Kilka lat temu, w tym samym sklepie Kendall wraz z Kasprem wybierali pierścionek dla mnie. A teraz nie było ani Kaspra, a i Kendall była tak cholernie daleko.
CZYTASZ
You smell like love.
Teen FictionCały czas wmawia nam się, że nie powinno wchodzić się drugi raz do tej samej rzeki. A za razem mówią również, że należy dawać ludziom drugą szansę, ponieważ i my kiedyś możemy takowej potrzebować. Jednocześnie mówiąc również, to doskonale znane nam...