Resztę weekendu spędziłam w rodzinnym gronie. I to dość sporym, rodzinnym gronie. W sobotę wraz z Alexem, Justinem, Khloe, Jasmine i naszymi rodzicami udaliśmy się na obiad, a zaraz po nim na spacer. W niedzielę było podobnie, lecz już bez Justina i Khloe oraz rodziców dziewczyny. Po zjedzonym wspólnie obiedzie odwieźliśmy rodziców Alexa i Jasmine na lotnisko. Był to ostatni dzień w LA, więc razem z moim narzeczonym dopinaliśmy ostatnie rzeczy związane z przeprowadzką. W tym znów walczyliśmy z kartonami, pakując do nich pozostałe rzeczy. Nie mówiłyśmy Alexowi o naszej piątkowej rozmowie, kiedy ten spał. Stwierdziłyśmy, że zostanie to między nami, ale on nie był głupi. Wiedział, że musiałyśmy wszystko sobie wyjaśnić skoro następnego dnia zachowywałyśmy się tak, jakby nic się nie stało.
W poniedziałek od rana ekipa przeprowadzkowa zabierała ostatnie kartony i zawoziła do naszego domu. Nasz dom. Wciąż nie dowierzałam, że coraz mniej czasu dzieliło nas od rozpoczęcia nowego, poważnego etapu w naszym związku. Lecz o dziwo czułam tylko ekscytację. Nie miałam żadnych obaw co do tego czy sobie poradzimy. Wręcz byłam święcie przekonana, że po tym wszystkim przez co przeszliśmy miało być już tylko lepiej.
— Czy to Kendall? — Głos Alexa wybudził mnie z zamyślenia. Byliśmy już w drodze do Santa Barbara i pokonywaliśmy właśnie ostatnie przecznice Los Angeles. Przeniosłam wzrok tam gdzie patrzył Alex i zamarłam. — Wiedziałaś, że ma przyjechać?
— Nie miałam zielonego pojęcia. — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, czując jak zaczyna robić mi się duszno. Patrzyłam na roześmianą dziewczynę, która siedziała w jednej z kawiarnii w towarzystwie nieznanego mi chłopaka oraz dziewczyny.
— Chcesz się przywitać? — Poczułam jego ciepłą dłoń na mojej. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w zatroskane oczy Alexa.
Czy miałam ochotę wysiąść? Oczywiście, że tak. Brakowało mi jej i miałam ochotę ją przytulić. Jednak skoro przyjechała i nie powiedziała mi nawet o tym oznaczało to, że nie miała ochoty mnie widzieć. Było mi przykro. Spojrzałam po raz ostatni w jej stronę i powiedziałam Alexowi, żeby jechał. Tak też zrobił. Ruszył z parkingu przy ulicy i wyjechał na drogę włączając się tym samym do ruchu. Przez całą drogę widziałam przed oczami swoją byłą już przyjaciółkę. Zastanawiałam się czy te wszystkie lata i to przez co przeszłyśmy przestały mieć jakiekolwiek znaczenie dla niej. Poczułam się jakbyśmy były dla siebie kimś obcym. I przysięgam gdyby nie dłoń Alexa, która cały czas trzymała moją, tym samym dodając mi otuchy, najzwyczajniej w świecie pękłabym.
— Całe szczęście, że zdecydowaliśmy się na tą ekipę, która zajęła się rozpakowaniem wszystkich rzeczy. — Powiedziałam przeciągając się w salonie po tym, jak weszliśmy do środka naszego nowego domu. — Niby nie jest to jakiś duży dystans z Los Angeles do Santa Barbara, a jednak wymęczyła mnie ta droga. — Alex przyznał mi rację i ruszył do kuchni by przynieść nam coś do picia. Ja w tym czasie podeszłam do szklanych drzwi i wyszłam na taras. Chwilę później oboje staliśmy na nim podziwiając widok przed nami, jakim była plaża i ocean. — Czemu akurat dom przy plaży? Nie boisz się, że powodzi?
— Kochanie, jakiej powodzi? — Zaśmiał się na co dołączyłam. Spojrzałam na niego, a ten napił się wody ze swojej szklanki. — Od pewnego wydarzenia w moim życiu plaża ma dla mnie ogromne znaczenie. Chciałem mieszkać w takim miejscu, gdzie kiedy będę wstawał będę ją widział. — Posłałam Alexowi pytające spojrzenie, chcąc by bardziej rozwinął to co powiedział. Postawił swoją szklankę na drewnianej poręczy od tarasu, po czym zabrał z moich rąk moją i z nią zrobił to samo. Podszedł do mnie od tylu, objął mnie, a następnie położył podbródek na moim ramieniu. — Nie mów, że nie pamiętasz tamtej nocy. Świecące fale. Tylko my i...
CZYTASZ
You smell like love.
Fiksi RemajaCały czas wmawia nam się, że nie powinno wchodzić się drugi raz do tej samej rzeki. A za razem mówią również, że należy dawać ludziom drugą szansę, ponieważ i my kiedyś możemy takowej potrzebować. Jednocześnie mówiąc również, to doskonale znane nam...