Rozdział 4

9.6K 247 44
                                        

Lara jak zwykle dramatyzowała, jakby moja trzydniowa nieobecność miała doprowadzić ją do egzystencjalnej katastrofy.

— Zabierz mnie ze sobą! — jęczała, leżąc rozwalona na moim łóżku, podczas gdy ja próbowałam skupić się na pakowaniu.

— Nie powinnaś być w szkole? — rzuciłam, wkładając do walizki ostatnie rzeczy.

Lara przewróciła oczami tak mocno, że bałam się, że już jej tak zostanie.

— Kto by się przejmował szkołą! Ty jedziesz na wycieczkę z gorącym doktorem, a ja zostaję tu sama z moimi rodzicami na trzy dni! Livy, to jest nieludzkie!

Prychnęłam rozbawiona.

— Przesadzasz. To tylko trzy dni. Nic ci się nie stanie.

— To nieprawda! — zerwała się do siadu i spojrzała na mnie podejrzliwie. — Czy przypadkiem nie zapomniałaś spakować wibratora? Czy będziesz musiała polegać na gorącym doktorze?

Zakrztusiłam się własnym oddechem i posłałam jej pełne dezaprobaty spojrzenie.

— Lara!

— No co? — uniosła brew. — To ważna sprawa logistyczna!

— Nie spaliśmy razem, jeszcze. — powiedziałam, próbując brzmieć bardziej obojętnie, niż czułam się w rzeczywistości.

Lara spojrzała na mnie z wyraźnym zainteresowaniem, jej usta wykrzywiły się w złośliwym, szczerzącym uśmiechu.

— Jeszcze, co? Więc planujesz się z nim przespać. Czy może coś więcej? — zapytała, jej ton pełen był tej typowej, złośliwej ciekawości, jaką Lara potrafiła wykrzesać z każdej sytuacji.

Pokręciłam głową, chociaż coś w jej pytaniu lekko mnie zirytowało.

— Nie. Tylko seks. I dostanę go. Zawsze mam to, czego chcę. — powiedziałam, uśmiechając się lekko, jakbym właśnie wygłosiła formułę, którą powtarzam od lat.

Lara uniosła brwi, jakby sprawdzała, czy naprawdę jestem tak pewna siebie, jak mówię.

— Wiesz, nie prowadzę żadnych list z ocenami umiejętności seksualnych facetów, ani nie traktuję ich jak zdobycz, którą zbierałabym na półce jak trofea. Seks to po prostu przyjemność. A mężczyźni... oni po prostu pomagają mi ją uzyskać. — dodałam, czując, jak moje słowa nabierają pewności.

Lara nie powiedziała nic, tylko przez chwilę wpatrywała się we mnie z lekkim podziwem, jakby widziała mnie w nowym świetle.

— Chociaż... nie mogę zaprzeczyć, że cię rozumiem. — powiedziała w końcu, uśmiechając się szeroko. — Bo kto by się nie skusił na Aleksandra?

Zatrzymałam się na chwilę, zastanawiając się, czy powinnam odpowiedzieć, ale w końcu tylko wzruszyłam ramionami.

— Cóż, nie będę czekać wiecznie.

Walnęłam ją w ramię, ale ona tylko uśmiechnęła się szeroko, zupełnie niewzruszona.

— Wiesz co? Będę za tobą troszkę tęsknić — westchnęłam teatralnie, zamykając walizkę.

— A ja za tobą! — wykrzyknęła, po czym zrobiła coś, czego się nie spodziewałam. Rzuciła się na mnie i przytuliła z całej siły.

— Udławisz mnie! — pisnęłam, próbując się wyswobodzić.

— Ciii... Przyjmij moją miłość.

Przewróciłam oczami, ale odwzajemniłam uścisk.

— Musimy iść. — Mama wbiegła do mojego pokoju, uśmiechając się do nas w swoim typowym, pełnym energii stylu.

SILENT  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz