Rozdział 28

5.1K 146 17
                                    

Był piątkowy wieczór i wybrałam się do Alexandra. Mama i tata są poza miastem w ten weekend, więc Kate i ja postanowiłyśmy wykorzystać tę okazję na naszą korzyść.

Ona poszła do swojego chłopaka, a ja do Alexandra. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego tu jestem. Część mnie nie chce być sama, ale czy to ma znaczenie? Albo jestem sama w naszym domu, albo w tym gigantycznym penthouse'ie. W niecałą godzinę przeskanowałam każdy pokój, oprócz jednego.

Waliłam i próbowałam otworzyć drzwi. Próbowałam je nawet wyważyć, ale nie chciały się otworzyć, więc po chwili się poddałam.

Chodząc po domu, nie mając nic wielkiego do roboty, postanowiłam włączyć jakąś muzykę. Zajęło mi chwilę, aby dowiedzieć się, jak otworzyć YouTube na telewizorze.

Puściłam moją ulubioną piosenkę w tym momencie, "Faithful" Bobi Andonova. Moja radość z muzyki nie trwała długo, zanim mój telefon zawibrował. Przewróciłam oczami i z warknięciem wstałam, kierując się po telefon.

Byłam w połowie drogi, kiedy się zatrzymałam, bo przestał dzwonić. Złośliwie się uśmiechnęłam i odwróciłam się na pięcie. Już miałam usiąść, gdy znów zaczął dzwonić.

– Och, błagam! Czy człowiek nie może być sam tylko na jedną noc? – Krzyknęłam do pustej przestrzeni i wyrzuciłam ręce w powietrze. Szybko podeszłam do telefonu, podniosłam go nie patrząc nawet, kto dzwoni. – Nie, nie idę na imprezę, ani nie odbieram cię z niej. Jeśli potrzebujesz kierowcy, wezwij taksówkę – powiedziałam lekko zirytowana.

Byłam pewna, że to jeden z moich kolegów z klasy. Tylko oni mogli do mnie zadzwonić i zapytać o coś tak absurdalnego.

– Cóż, na pewno będę potrzebował kierowcy w niedzielę, aby odebrać mnie z lotniska. Nie zamierzałem cię pytać, a teraz jestem lekko przerażony przez ciebie, więc nie zamierzam pytać – męski głos zabrzmiał z telefonu i fala zażenowania ogarnęła mnie.

Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone, więc usiadłam za kuchenną wyspą.

– Aleksander, tak mi przykro. Myślałam, że jeden z moich głupich kolegów z klasy zadzwonił o imprezie czy coś, bo zawsze robią to w piątek wieczorem i naprawdę chcieli, żebym poszła. Chyba bredzę, prawda? – powiedziałam, pocierając dłonią udo.

– Jesteś słodka, kiedy to robisz – powiedział i przysięgam, że widziałam jego uśmiech od ucha do ucha.

Uwielbiałam to. Jego uśmiech. To sprawiało, że ja też się uśmiechałam.

Wstałam i zaczęłam chodzić po penthouse'ie.

– Gdzie jesteś? – zapytał mnie. Rozejrzałam się, udając, że myślę i nie odpowiadam szybko.

– W apartamencie jakiegoś przypadkowego kolesia. Ma tu ładnie. Ma dobry styl – powiedziałam, a Alexander ciemno się uśmiechnął.

– Och? Jak ci się tam podoba? Widzisz jego łóżko king size, mam rację? – powiedział, gdy weszłam do sypialni i wpatrywałam się w idealnie wyczyszczone łóżko z czarną jedwabną pościelą. Prawdopodobnie. Podoba mi się ta pościel i mata.

– Jest takie wygodne – powiedziałam, wskakując na łóżko i kładąc się na nim. Potem uśmiechnęłam się.

– Och, tak? Co jeszcze lubisz, huh? – zapytał, a ja się roześmiałam.

SILENT  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz