Rozdział 27

5.3K 154 17
                                        

Był środowy wieczór, a ja siedziałam w apartamencie Aleksandra. Lara była moją osłoną, moim usprawiedliwieniem. Kryła mnie.

Tak naprawdę nie wiedziałam, co tutaj robię. Prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia, co właściwie mnie tu przyciągnęło. Zdecydowałam, że nie pójdę do niego.

I również zrozumiałam, że to, co robimy, nie prowadzi do niczego więcej.

Zbliżenia, które nie niosą za sobą żadnych obietnic, żadnych oczekiwań. Ani on, ani ja, nie szukamy niczego głębszego. To tylko chwile, które mijają w ciszy i powrocie do rzeczywistości.

Wydawało się tak proste, a jednak wciąż drążyło mnie od środka. Każda minuta, którą spędzałam w jego towarzystwie, była jednocześnie najintensywniejszym doświadczeniem, a jednocześnie zupełnie pustą przestrzenią, której nie potrafiłam wypełnić odpowiedzią.

Nie potrafiłam tego rozgryźć. Zdecydowałam, że się nie dam ponieść. Że to tylko gra.

Poszłam do jego kuchni, czując na sobie przytłaczającą ciszę apartamentu. Moje kroki były ciche na marmurowej podłodze, a serce biło szybciej, niż chciałam to przyznać. Położyłam torbę na jednym z krzeseł przy wyspie i rzuciłam kluczyki na blat. Otworzyłam lodówkę, zastanawiając się, co mogłabym przygotować. Zawiesiłam wzrok na różnych produktach i, po chwili wahania, postanowiłam, że ugotuję makaron.

Garnek stał w rogu, jakby czekał, aż go użyję. Napełniłam go wodą, postawiłam na kuchence i włączyłam palnik. Woda zaczęła powoli bulgotać, a w tle usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia. Sięgnęłam po telefon, bez patrzenia na ekran, odebrałam połączenie i przełączyłam na tryb głośnomówiący, bo woda właśnie się gotowała, a jego głos był jedyną rzeczą, którą chciałam usłyszeć.

— Hej, co robisz? — zapytał, a ja poczułam, jak ciepło wzbiera we mnie na jego pytanie.

— Hej, robię makaron w twojej kuchni. — odpowiedziałam, czując, jak nerwowość wkrada się do mojego głosu. Cała ta sytuacja była dziwna. To, że byłam w jego apartamencie, gotując coś w jego kuchni, wydawało się jakby nie pasowało do rzeczywistości, którą sobie wyobrażałam.

W międzyczasie wymieszałam makaron delikatnie, próbując nie zwrócić uwagi na myśli, które zaczynały mi kołatać w głowie. Nagle z telefonu dobiegł mnie chichot – jego śmiech, lekki, ciepły, jakby wszystko było na miejscu.

— Cieszę się, że jesteś u mnie. — powiedział, a te słowa sprawiły, że mimowolnie uśmiechnęłam się szerzej.

Słowa te brzmiały, jakby były czymś więcej niż tylko uprzejmością. Jakby były obietnicą czegoś, czego nie byłam pewna, ale czego zaczynałam pragnąć. Moje ręce wciąż mieszały makaron, ale myśli zaczęły błądzić w innym kierunku – w stronę niego, w stronę tego, co tak naprawdę kryje się za jego słowami, za jego ciepłym głosem, który wyciągał mnie z moich wątpliwości.

Podziwiałam jego dom, który wyglądał jak coś z moich marzeń — każdy detal przemyślany, a jednocześnie emanował przytulnością, którą rzadko spotykałam. Jasne kolory, eleganckie meble, wszystko perfekcyjnie ustawione, jakby miał tu żyć ktoś, kto potrafił stworzyć harmonię w każdej przestrzeni. Słowa Aleksandra o tym, żeby zostać tutaj, sprawiły, że poczułam dziwną mieszankę szczęścia i niepewności. Z jednej strony, czułam się tu dobrze, ale z drugiej, nie chciałam naruszać jego prywatności. Wciąż nie do końca wiedziałam, gdzie stałam w tej układance, ale mimo to, powoli zaczynałam dostrzegać uroki tego miejsca, tego wszystkiego, co ze sobą niosło.

— Cóż, musiałam wziąć całą moją odwagę, która we mnie pozostała, żeby tu przyjść. — powiedziałam, próbując rozluźnić atmosferę. Uśmiechnęłam się lekko, czując, jak makaron wciąż bulgocze w garnku, dając mi czas na zebranie myśli.

SILENT  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz