Rozdział 14

7.2K 184 72
                                        

— Otwórz usta.

Jego ton był spokojny, ale nie pozostawiał miejsca na sprzeciw. Spojrzałam na niego, szukając w jego oczach jakiegoś ukrytego żartu, ale tam było tylko jedno – chłodna, wyważona pewność siebie. Mimo to coś w jego spojrzeniu sprawiło, że serce zabiło mi szybciej.

Powoli rozchyliłam usta.

Nie spuszczał ze mnie wzroku, kiedy sięgnął po kawałek sushi i bez pośpiechu włożył mi go do ust. Jego palce musnęły kącik moich warg, tak delikatnie, że równie dobrze mogłam sobie to wyobrazić.

— Jedz. — rozkazał cicho.

Posłusznie zamknęłam usta i zaczęłam żuć, ale moje myśli były dalekie od smaku jedzenia. Czułam, jak jego spojrzenie pali moją skórę, jakby czekał na coś. Czekał aż się złamie i oderwę od niego wzrok?

Nie zrobiłam tego.

Oblizałam wargi powoli, a na jego twarzy pojawił się niemal niezauważalny cień uśmiechu.

— Moja kolej. — oznajmiłam, sięgając po kolejny kawałek sushi.

Przesunęłam spojrzeniem po jego twarzy, szukając tej samej kontroli, którą prezentował na co dzień. Zastanawiałam się, jak długo utrzyma tę maskę.

— Otwórz usta.

Zrobił to bez wahania, a ja, zamiast od razu mu podać, zawahałam się przez sekundę dłużej, niż powinnam. Chciałam zobaczyć, jak na to zareaguje.

Nie drgnął nawet o milimetr, ale w jego oczach błysnęło coś, co sprawiło, że na moment zabrakło mi powietrza.

Włożyłam mu kawałek sushi do ust, a on zaczął jeść w sposób, który wydawał się niemal prowokacją – powolny, kontrolowany, tak jakby chciał mi coś udowodnić. Moje serce przyspieszyło, choć nie powinnam była na to reagować.

— Chcesz coś do picia? — zapytał ponownie, wstając, jakby to była naturalna kontynuacja rozmowy.

Nie odpowiedziałam od razu. Chciałam zobaczyć, jak długo utrzyma tę swoją nienaganną kontrolę.

— Zależy... — przeciągnęłam sylaby, opierając się na łokciu.

Zatrzymał się w pół kroku, unosząc brew.

— Od czego? — Jego głos był niski, niemal leniwy, ale nie dałam się zwieść. Znałam ten ton. To był sposób, w jaki sprawdzał, na ile może sobie pozwolić.

Posłałam mu niewinne spojrzenie.

— Od tego, co mi zaproponujesz.

Nie spuszczał ze mnie wzroku. Wiedziałam, że analizuje każde moje słowo, każdy ruch, ale nie wyglądał na zaskoczonego. Wręcz przeciwnie.

— Woda, wino, whisky? — wymieniał powoli, podchodząc bliżej. — A może coś, czego jeszcze nie próbowałaś?

Nie odwróciłam wzroku, choć jego bliskość działała na mnie bardziej, niż chciałam przyznać. Był spokojny, opanowany, ale wyczuwałam w nim coś, co przypominało napiętą strunę – gotową do drgnięcia, jeśli tylko odpowiednio ją dotknę.

— Zaskocz mnie. — podjęłam wyzwanie.

Kącik jego ust drgnął, jakby rozbawiła go moja odpowiedź. Ale nie skomentował. Zamiast tego sięgnął po butelkę stojącą na stole, odkręcił ją i nalał do dwóch szklanek.

Kiedy mi podał jedną, nasze palce musnęły się na ułamek sekundy. Mógł tego nie zauważyć.

Ale zauważył.

SILENT  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz