Wybaczcie! Wczoraj miałam to wstawić, ale - jak to w Sylwestra - wyleciało mi z głowy, na szczęście miałam pod ręką telefon i na bloggerze zdążyłam przed północą kliknąć publikuj, ale na Wattpadzie nie miałam przygotowanej wersji, więc robię to teraz. Uznajmy, że publikacja nastąpiła jeszcze w 2020 roku, dobrze? ;)
Jak w tytule – Gosposia is ofiszjal ded. Wydaje mi się, że długo dojrzewałam do tej decyzji, ale była ona nieunikniona. W kolejnym rozdziale, który miał pojawić się na miejsce tego, dochodziły nowe wątki, których nie byłabym w stanie rozwikłać. Nie przez brak chęci, a przez niemożliwość zmiany kilku rozdziałów.
Słowem wytłumaczenia: być może osoby czytające pamiętają, że wspominałam o tym, czym była i jest dla mnie Gosposia. Trudno opisać, ile zawdzięczam temu opowiadaniu, z jakiego bagna mnie wyciągnęło, bo kiedy naprawdę sięgnęłam dna, to Gosposia była jedynym lekarstwem, które zmobilizowało mnie do działania. Zapewne gdyby nie pomoc bliskich, nie byłoby mnie już i to im należą się największe słowa podziękowania, ale to właśnie opeczko zmobilizowało mnie do robienia czegokolwiek, to dzięki niemu mogłam zacząć uzdrawiać się samodzielnie. Funkcje terapeutyczne Gosposi są dla mnie nieocenione, ale nie mogę uciekać przed prawdą.
Fabuła Gosposi do tej pory opierała się na przedstawianiu codziennego życia, idylli głównych i pobocznych bohaterów. Teraz miało się to trochę zmienić, żywsza fabuła w planach powinna zaistnieć, ale... Ale doszłam do wniosku, że albo powinnam coś zrobić na sto procent, albo zaniechać próby. Od początku wiedziałam, że stuprocentowe zaangażowanie jest niemożliwe, bo oznaczałoby to przeczytanie i sprawdzanie fragmentów, gdzie opisywałam emocje Sayuri podczas śmierci Gaary. To jest jedyny fragment, w którym nie musiałam posiłkować się wyobraźnią, tylko oddawałam swój stan emocjonalny i nie potrafię (a wręcz nie mogę) do tego wrócić. Skoro muszę dla własnego dobra odpuścić jeden z ważniejszych punktów kulminacyjnych, całość opeczka się sypie.
Okłamywałam się, że można znaleźć półśrodek, ale to nieprawda, dlatego podejmuję tę drastyczną decyzję. Wydaje mi się, że koniec tego okropnego roku jest dobrym momentem na złe wieści, żeby wejść w nowy z trochę lepszymi nowinami. Co mam na myśli?
Po pierwsze: Gosposia tak całkiem nie znika. Jak widać w tytule kontynuacja będzie istniała, ale jedynie jako miniaturki. Krótkie historie z bohaterami, z którymi być może niektórzy się zżyli. Postaram się wyłuskiwać z kolejnych rozdziałów małe fragmenty, które będą tylko historyjkami pobocznymi, bez wiążącej fabuły.
Po drugie: próbuję napisać nowe opowiadanie, które chyba będzie tasiemcem równie długim co Gosposia, ale już bez mojego bagażu emocjonalnego, co, jak sądzę, wyjdzie opeczku tylko na dobre.
Szczęśliwego nowego roku! ^^
******************************* Sayuri próbowała nie myśleć o bolących stopach. Po raz pierwszy musiała tyle czasu spędzić na szpilkach i w oficjalnym stroju, ale efekt był wart cierpień. Nie mogła uwierzyć, ile środków udało się zyskać na tej gali charytatywnej, gdzie śmietanka towarzyska Suny skupowała pracę artystów jak szalona.Zerknęła na Gaarę, który był, nawet jak na siebie, zbyt cichy. Odkąd domknęli wszystkie sprawy tego wieczoru i ruszyli do domu, nie odezwał się do niej ani słowem, a wszystkie pytania zbywał monosylabami.
Dlatego kiedy drzwi, które odgradzały ich od strażników, zamknęły się, a Gaara jednym ruchem ułożył ją na schodach, była bliska dostania zawału.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanfictionBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...