— Musiałeś wylecieć z tą karą za dotknięcie mnie?
Dopiero następnego poranka Sayuri podjęła temat. Wieczorem... nie było ku temu sposobności.
— Ja bardzo lubię tę koncepcję.
Gaara uśmiechnął się łobuzersko i przejechał dłonią po jej nagiej piersi.
Walczyła ze sobą, ale mimo wszystko poczuła przyjemne dreszcze, a ciało mimowolnie dało temu cholernikowi sygnały, że była zadowolona z tego dotyku.
— O nie, szanowny Kazekage. — Zmobilizowała się i wygrała w tej walce o jasny umysł. — Nie chcę słuchać o takich rzeczach. Nie jestem... przedmiotem, a osobą i sama...
— Sayuri... — Gaara parsknął śmiechem. — Czy ty myślisz, że na poważnie pozabijałbym ludzi, bo cię dotknęli?
Musiała mieć zabawną minę, bo znowu zaśmiał się cicho.
— Podoba mi się jedynie myśl, że mogę to zrobić. Że jeżeli ktoś by cię skrzywdził, mam taką szansę i nie muszę się tłumaczyć.
— A ja mogę zabić kobiety, które dotknęły mojego męża?
Na moment zapanowała cisza i dopiero po chwili zreflektowała się, jak obsesyjnie to zabrzmiało.
— Przykro mi, skarbie, ale takiego prawa nie ma.
Na szczęście Gaara stanął na wysokości zadania i nie skomentował jej rumieńców ani tego, że przez moment próbowała wyrwać się z jego uścisku.
— Mogę jedynie obiecać, że wykorzystam prawo łaski, więc... właściwie w pewien sposób możesz.
Cóż... zawsze to jakieś pocieszenie.
Westchnęła cicho i opasła na jego pierś. Przynajmniej mogła skryć się przed jego rozbawionym wzrokiem.
Gaara kolistymi ruchami zakreślał wzory na jej plecach i zazwyczaj pozwoliłoby to Sayuri poczuć się odprężoną i zrelaksowaną. Może nawet znowu znalazłaby się na granicy snu, ale tym razem... Ile ich było? Kim były? Dlaczego Gaara wybrał akurat je?
Chciałaby móc wyrzucić z pamięci te informacje. Choć zdawała sobie sprawę, że jej przemyślenia były pozbawione sensu, a Gaara na co dzień okazywał jej przywiązanie graniczące z ubezwłasnowolnieniem, nie mogła przestać zastanawiać się nad tym.
— Mówiłeś... o szesnastu? — wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Za nic na niego nie spojrzy. Współczuła mu, bo zapewne kawałki skóry, które miały styczność z jej twarzą, mogły zostać poważnie poparzone przez jej rumieńce.
Cholera... A może by tak uciec? Albo co tam! Już i tak nie mogła być bardziej zawstydzona.
— Jedną wymieniłeś z imienia, Ruri.
— Kankuro wymienił — uściślił Gaara.
Jeszcze jego w tej rozmowie brakowało. Gdyby jej kochany szwagier to usłyszał... Potrząsnęła głową. Skoro tego dnia postanowiła wystawić się na śmieszność, powinna w pełni to wykorzystać.
— Kim były pozostałe?
Cisza nieznośnie się przeciągała. Trwała zdecydowanie zbyt długo jak na jej gust. Zignorowała wstyd i uniosła się trochę na ramionach, zerkając na Gaarę.
O... A to ciekawe. Przez chwilę wyglądał na niemal równie zmieszanego jak ona.
— Czy to ważne? — spytał od niechcenia, przybrał zblazowaną minę i wzruszył ramionami.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanfictionBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...