- Wiesz co? – To już było do przewidzenia, że Kankuro siada na kuchennym blacie, kiedy Sayuri była po łokcie w robocie. – Jeszcze wymyślę jakieś ciasto, którego nie zrobisz. Zobaczysz.
- Tak? To stań w kolejce. Szanowny Kazekage-sama wymyślił, że mam zrobić ciasto z kremem i wiśniami. Wszystko pięknie, ale powiedz mi jak to ma się trzymać w czterdziestostopniowym upale, co?
- Braciszek lubi stawiać wysoko poprzeczkę. – Lalkarz uśmiechnął się zawadiacko. – No ale... Hej! Czy Ty właśnie robisz to ciasto? – spytał widząc składniki.
- Przynajmniej próbuję – westchnęła Sayuri. – Zrobię tego tylko jedną blachę. – Kankuro już chciał zaprotestować, ale nie dała mu dojść do słowa. – Jeżeli zrobię więcej, to do wieczora wszystko szlag trafi. Chyba potraficie się podzielić, co?
- Ech... skoro muszę. – Zrobił przesadnie smutną minę. – Ale poczekam tutaj aż skończysz. Nie dam mu tej satysfakcji i nie dostanie więcej niż mu się należy.
- A potem ja będę się tłumaczyć, czemu nic mu nie zostało, co?
Jak każdego dnia, kiedy tylko Kankuro nie był na misji, towarzyszył jej podczas przygotowywania posiłków. Nie tylko jej przeszkadzał, ale też czasem pomagał. Poza tym był świetnym towarzyszem do rozmów i Sayuri o wiele szybciej wszystko szło, kiedy był w pobliżu. Szkoda, że nie był tak pomocny, kiedy chodziło o sprzątanie, ale chyba nie powinna narzekać. W końcu za to jej płacą.
Kiedy ciasto ostatecznie było gotowe, lalkarz nie byłby sobą, gdyby pomimo protestów Sayuri nie zabrał blachy, ukroił sobie nieco większą część ciasta i nie uciekł z uśmiechem pięcioletniego chłopca, któremu udało się zbroić zaiste doskonałą psotę. Sayuri nie miała siły się z nim kłócić, zresztą... Nie mogła powstrzymać uśmiechu na widok jego tryumfalnej miny.
Kiedy udało jej się pokroić cudem ocalałą, pozostałą część ciasta postanowiła, że zaniesie to do gabinetu. Może nie powinna sobie na to pozwalać, ale doskonale wiedziała, że ciasto nie ma szans na przeżycie, kiedy dookoła kręci się Kankuro, a to przecież Gaara kazał jej je zrobić. Z uśmiechem wyłożyła kawałki na tacę, zrobiła też herbatę. Zieloną oczywiście. Zastanawiała się nawet nad jakąś ozdobą, ale szybko doszła do wniosku, że to byłaby przesada. Co prawda w domach lordów, czy władców feudalnych wszystko musiało mieć przyjemną dla oka oprawę. Forma równie ważna jak treść, ale w Sunie nie mieli tak wysokich standardów, za co Sayuri była wdzięczna.
Sprawnie wspięła się schodami do góry, przemknęła po korytarzach niezauważona przez żadnego urzędnika i stanęła pod drzwiami gabinetu. Z trudem chwyciła tacę w jedną rękę i cicho zapukała. Usłyszawszy, że może wejść, otworzyła drzwi. Gaara jak zwykle siedział zawalony zewsząd papierami. Dziwiła się na taki widok. Co prawda Tsunade także czasem tonęła w papierach, ale żeby tak codziennie? Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że cała ta Rada próbuje na siłę trzymać go w gabinecie nie pozwalając na wykonywanie innych obowiązków, jakie miał Kage. Ale cóż mogła poradzić? Co najwyżej przynosić mu tutaj posiłki, kiedy o nich zapominał.
- Przepraszam, że przeszkadzam, Kazekage-sama – powiedziała, gdy oderwał się od czytanego dokumentu i spojrzał na nią. – Prosiłeś o to ciasto, a raczej przy takich upałach nie pożyje ono zbyt długo. – Znalazła kawałek wolnego miejsca na biurku i położyła tam tace.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanfictionBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...