Gosposia - Rozdział 56

372 25 5
                                    


Sayuri leżała na łóżku i z całych sił obejmowała Gaarę leżącego tuż przy niej. Choćby chciała coś zmienić w swoim życiu, nie miała pojęcia, co mogłaby poprawić.

— Gaara?

Jakby wcale nie było jej uścisku, uniósł się i zmusił jej najwidoczniej niesamowicie słabe ramiona do rozluźnienia chwytu. Przez ułamek sekundy patrzyła na niego zdumiona, a po chwili ryknęła śmiechem.

— Mam się martwić o twoje zdrowie psychiczne? — Choć Gaara powiedział to żartobliwie, dało się wyczuć pewien niepokój pobrzmiewający w jego tonie. — Co tak cię rozbawiło? No, Sayuri, bo zacznę się niepokoić.

— Mój drogi mężu... — Chciała kontynuować, ale znowu parsknęła śmiechem. Na widok jego zmartwionej miny, szybko doprowadziła się do porządku. — Czyżbyś nie zauważył, że właśnie ściskałam cię z całych sił?

Gaara patrzył na nią skołowany, ale w końcu dostrzegła błysk zrozumienia w jego spojrzeniu. Wyraźnie spiął się.

— Oj, nie. — Chwyciła go za podbródek. Gaara z oporami spojrzał na nią. — Czy ty myślisz, że ja... Że choćby zakładałam, że jest inaczej? Po prostu... to nagle mnie uderzyło.

— Kochanie...

Wtulił się w nią, a Sayuri pozwoliła mu skryć się przed jej wzrokiem.

— Nie lubię... bardzo nie lubię dostrzegać tej dysproporcji — wyszeptał. — Wiem, że istnieje, ale najczęściej... Zwłaszcza ostatnio ona dla mnie nie istniała — zaśmiał się cicho i nieco mocniej w nią wtulił. — Tak bardzo uwierzyłem w twoje słowa, że uważam się za kogoś... normalnego.

— Uważasz Tsunade za nienormalną? — spytała przebiegle. — Wierz mi, jeżeli chodzi o siłę fizyczną, nie dorastasz jej do pięt. Ja jako shinobi nigdy nie trenowałam usprawniania tego, więc właściwie... miałeś kiedyś rację, że nie ma większej różnicy między mną a cywilem.

— Jest i to ogromna. Żadna kobieta nigdy nie namieszała mi tak w głowie. — Pocałował jej obojczyk.

Sayuri zaśmiała się cicho i zatopiła dłonie w jego włosach.

— Domyślam się co ci nie daje spokoju. — Westchnął i była niemal pewna, że przewrócił oczami. — Że muszę się pilnować przy tobie. Oczywiście, że taka jest prawda. Jak miałbym się nie pilnować? — Uniósł się na ramionach i patrzył na nią poważnym wzrokiem. — Ty traktujesz to jak... ograniczenie, tak przynajmniej tłumaczę to sobie. Dla mnie to jest konieczność, jeśli chcę mieć pewność, że nic ci nie grozi. Po co miałbym sprawdzać, na ile mogę sobie pozwolić? To nie jest mi do niczego potrzebne, ty natomiast... Ty jesteś mi potrzebna już chyba nawet do oddychania.

Sayuri może nie całkiem, ale do pewnego stopnia zrozumiała.

— To nie jest... utrudnienie?

Tym razem mogła go obserwować i miała pewność, że przewrócił oczami.

— Czy ty mnie słuchasz? — Jego dłonie wędrowały po jej ciele w stałym, miarowym ruchu, jak zazwyczaj podczas ich rozmów. — Nie wiem, czy to jest utrudnienie, bo nie chcę sprawdzać, jak wyglądałoby nasze życie, gdybym nie musiał się pilnować. Uważasz, że powinienem zaryzykować?

Nie chciała dawać mu satysfakcji i bardziej niż to konieczne oburzać się na jego zaczepkę.

— Na pewno nie będę naciskała, ale ja jestem przekonana, że nie byłoby to nic niebezpiecznego, gdybyś się zapomniał. — Wiedziała, że nie udało jej się w pełni uspokoić Gaary. Znowu nawaliła i pozwoliła, żeby znalazł kolejny powód do zamartwiania. Westchnęła cicho i złożyła namiętny pocałunek na jego piersi, by sprowadzić jego myśli na inne tory. — Ja... nie wiem, czy... Wiesz, co chciałam ci powiedzieć, zanim trochę wybiłeś mnie z rytmu?

Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz