Gosposia - Rozdział 21.

467 28 58
                                    

Czas, który mieli, gdy Kankuro nie było w posiadłości okazał się być wyjątkowo krótki, ale i niezwykle cenny. Nie musieli pilnować każdego swojego kroku, gestu. Cieszyli się swoją obecnością bardziej niż to wypadało. Sayuri trochę żałowała, że dawali się puścić takiej fantazji, bo jak mogła sprzątać meble, na których oddawali się swoim żądzom z taką pasją? Nie wiedziała, jak w przyszłości wytłumaczy się Temari, że rumieni się na widok wiekowej toaletki stojącej w korytarzu, albo na widok kuchennego stołu... i tego w salonie... na widok komody, blatu kuchennego, połowy łazienek, większości ścian, a nawet schodów. Bogowie... będzie chodziła cała czerwona, bo nadal nie była zbyt śmiała, chociaż na pewno poczyniła pewne postępy.


Myślała, że z czasem napięcie seksualne i paląca potrzeba bliskości Gaary będzie słabnąć, a nie wzrastać. Cóż... myliła się, ale też cieszyła ze swojej pomyłki. Poznanie go było największym błogosławieństwem, jakie ją w życiu spotkało.


W końcu zdała też raport Asawie, który był barmanem w biedniejszej części Suny. Poszło tak gładko, jak tego spodziewał się Gaara. Sayuri mimochodem przekazała informację podczas zamawiania drinka i wymknęła niezauważona przez nikogo. Wróciła do Gaary i powtórzyła słowo w słowo, co powiedziała i było to zgodne z ich wcześniejszymi ustaleniami. Mówiła jedynie o tym, że Suna nic nie szykowała na Konohę, że był tworzony ruch oporu przeciw Kazekage. Tym sposobem mieli nadzieję pozbyć się ewentualnych agresorów z Liścia.


Każdego dnia uczyła się Chakry shinobi z Suny na pamięć i powoli udawało jej się odgadywać, jakie mają dyżury ci ludzie z ANBU. Kilka razy dziennie sondowała stan Temari i Kankuro, ale nie odnajdywała nic niepokojącego. Gaara zaczął też polegać na jej umiejętnościach i pomagała mu każdego dnia, przynajmniej przez półgodziny dziennie, szkolić się. Sayuri cieszyła się, że w końcu przełamał swój opór przed pokazywaniem i mówieniem jej o swoich umiejętnościach. Jakby nie obawiał się już jej reakcji.

***

Siedzieli przy stole w kuchni i nie mieli zbyt wesołych min. Tego dnia ich beztroska musiała zniknąć, bo Kankuro wracał. Co prawda każde z nich cieszyło się, że był w dobrym stanie, a zważywszy na spisek, to nawet lepiej, że wrócił jak najszybciej, ale... To koniec ich porywów namiętności. A przynajmniej w kontekście obszarów. Pozostały tylko ich sypialnie. Albo pustynia... w sumie to całkiem spory obszar.


Sayuri przygotowała ulubioną kolację Kankuro i upiekła jedno z jego ulubionych ciast. Była wdzięczna Gaarze, że nie skomentował tego ani słowem i pozwolił jej cieszyć się powrotem swojego brata bez zazdrości. Po chwili usłyszeli kroki na schodach.


- Jak bardzo tęskniłem! – wykrzyknął na progu i wbrew oczekiwaniom Sayuri rzucił się nie na nich, tylko na jedzenie z niemal łzami w oczach. – Przynajmniej dwa razy miałem majaki z głodu i wyobraziłem sobie twoje ciasto. Tak! – wrzasnął, widząc brzdąca i spojrzał na Sayuri z wyraźnym podziwem. – Pokocham cię, jak siostrę, jeśli nigdy nie kopniesz tego tam – niedbale pokazał na Gaarę, który był wyjątkowo rozbawiony wylewnością Kankuro – w dupę i zostaniesz z nami na zawsze. Co ja mówię, jesteś lepsza niż Temari. Adoptuję cię.


- Może sprawdzę jego stan psychiczny? – Spojrzała wesoło na Gaarę, który wzruszył ramionami.


- Nie jestem medykiem, ale wydaje mi się, że to wrodzone.


Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz