Trzy dni. Tyle dostali od losu.
W ostatniej chwili dogonili Temari i Kankuro. Byli zirytowani, ale widząc ich całych, a przede wszystkim tak szczęśliwych, nie skomentowali niczego. Temari pozwoliła sobie jedynie na złośliwą uwagę, że dla nich nigdy się nie starał i nie tworzył piaskowych podestów dla ich wygody. Ale to koniec. Żadnych wyrzutów.
Kiedy dotarli do domu, Sayuri poczuła w końcu swoje zmęczenie. Ostatnich kilku nocy nie wysypiała się, jak zazwyczaj i Gaara chyba to zauważył. Niemal siłą zaciągnął ją do sypialni i szybko uśpił. Choć chciała się sprzeciwić, czuła się jak dziecko. Poza tym... była naprawdę wykończona. Te podróże, nieoczekiwane zużycia chakry na teleportacje Gaary (nawet jeśli korzystała z energii Shukaku, samo zużycie sporo ją kosztowało) sprawiły, że jej organizm był na skraju wyczerpania.
Kiedy w końcu się obudziła, ze smutkiem zrozumiała, że Gaary nie było obok niej. Wyczuła go w salonie. Siedział tam z Kankuro. Westchnęła cicho. Czas na konfrontację.
Chcąc nie chcąc udała do braci. Kankuro siedział rozwalony na kanapie, a Gaara na fotelu. Spojrzała na niego z rezerwą i nie usiadła mu na kolanach. Wybrała miejsce koło Kankuro, który był zszokowany.
— Cóż takiego mój słodki braciszek zrobił, że wybierasz moje towarzystwo?
— Chce popełnić samobójstwo, nie mogę patrzeć na to spokojnie.
Gaara patrzył na nią z umiarkowanym spokojem.
— Wiesz, że chcę w końcu zająć się na poważnie spiskowcami — powiedział cicho.
— Ale co ci da wykurzenie spiskowców? — spytał Kankuro, automatycznie obierając w tym sporze stronę Sayuri.
— To nie tak...
— A jak nazwiesz samodzielne sprawowanie nadzoru? — natarła Sayuri. — To wcale nie sprowadzi ich na Demoniczną Pustynię po twoją głowę.
— Sayur...
— Nie! — Wyraźnie dała znać, że nie da się ugłaskać. — Chcę usłyszeć, jaki masz konkretnie plan.
Gaara westchnął cicho.
— My nie wiemy o tym spisku, a domyślamy się — powiedział, ostrożnie dobierając słowa. — Jeżeli nie będę miał możliwości choćby porozmawiać z przywódcami...
— Oszalałeś!
Kankuro chyba myślał o tym samym, ale nieco inaczej wyraził swoje myśli.
— Chyba nie chcesz wyciągać do rebeliantów dłoni?! Nic tak nie zdziałasz! Nie posłuchają cię! — Patrzył na brata bezradnym wzrokiem.
— A co?! Mam ich wybić w pień?!
Ale już nie był w stanie zastraszyć ani Kankuro, ani Sayuri.
— Nie. Jeżeli już zdecydowałeś się na tak szalony krok i nie da się go odkręcić, masz zachować wszelkie środki bezpieczeństwa, a nie porywać się na misję samobójczą.
— Sayuri... — Gaara westchnął i zamknął oczy, nie chcąc widzieć jej reakcji. — Jeżeli będę pod ochroną innych shinobi, nigdy nie spróbują do mnie dotrzeć. Jeżeli wystawię się na atak, odważą się zbliżyć, a wtedy będę miał możliwość rozmowy z nimi.
Spojrzał na nią. Kankuro również podążył jego wzrokiem. Sayuri była tak wściekła, że aż dygotała, a łzy leciały z jej oczu bez pohamowania.
— Twoja ochrona jest irytująca — warknęła, wstając. — Właśnie dostałeś ode mnie w twarz, nawet jeśli tylko mentalnie. — Widziała, że otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa. — Nie odzywaj się do mnie! Nie dajesz mi nic zrobić, bo martwisz się o mnie, tak?! A ja mam spokojnie patrzeć, jak postanawiasz się zabić?! Wiesz co? Pierdol się! Nie znikam stąd tylko dlatego, że nie jestem taką egoistką, jak ty i wiem, że martwiłbyś się o mnie, ale nawet nie waż się do mnie zbliżać! — Wyszła. Nie miała nawet jak trzasnąć drzwiami, bo była zbyt roztrzęsiona, by utrzymać klamkę w swojej dłoni. Szybko zniknęła w swojej sypialni.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanficBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...