Gosposia - Rozdział 60

345 21 3
                                    


— Ja... to naprawdę drobiazg, Kazekage-sama.

Sayuri zerknęła na Gaarę, ale najwidoczniej nie musiała naciskać na niego. Już patrzył na Sasami z nikłym uśmiechem.

— Gaara — poprawił ją. — To niedorzeczne, gdybyś mówiła do mnie inaczej.

— P-przepraszam — wyjąkała Sasami. — Temari też już mnie łajała, że nie powinnam...

— Nie łajała, tylko dodawała odwagi — wtrącił Kankuro. — Tutaj nikt cię nie ukarze za odrobinę swobody, ale przy niektórych członkach elit powściągnij języka, a tak? No spójrzcie na mojego braciszka, czy wygląda jak szanowny Kage?

Gaara oderwał kieliszek od ust.

— Odczep się od mojego kochanego męża, drogi szwagrze. — Sayuri patrzyła na Kankuro z naganą. — Ty chyba nadal nie rozumiesz, że moje zioła mogą być też bronią, dzięki której tydzień spędzisz na porcelanowym tronie.

— Nikt nam nie uwierzy... — Enzo pokręcił głową. — Chciałbym móc uwieczniać takie chwile na jakimś ruchomym obrazie i pokazywać.

— Daj z tym spokój. — Gaara westchnął. — Kankuro już tyle razy groził, że zorganizuje nam widownie wieczorami, że zaczynam się obawiać o swoją prywatność.

— Rozumiem, że my mamy zniżki. — Kira wyszczerzył się.

— Rozumiem, że mamy miejsca podczas wesela bliżej pary młodej. — Gaara nie pozostał dłużny.

Sayuri ukryła usta dłonią, kiedy Kira jęknął, ale Sasami... Sasami się ożywiła.

— Oczywiście Kaze.... Gaara — poprawiła się szybko. — Temari tak mi pomaga, że to aż nie wypada, żebyście siedzieli dalej. Tylko... co na to rody, że przyjdziecie na wesele do nas?

— Sasami... — Kankuro wyraźnie silił się na powagę. — Ty doskonale wiesz, że my się tym nie przejmujemy, co o nas powiedzą. W przeciwnym wypadku ja zacząłbym się lepiej prowadzić, Gaara nie ożeniłby się z Sayuri, a Temari nie oblegałaby twojego domu.

— A powiedzcie mi... — Hiroji spojrzał na nich znad kieliszka. Bogowie... kolejna osoba, która zacznie traktować ten dom jak hotel. — Bo tak myślę i nie wpadłem na żadne rozwiązanie. Czy to nie jest podejrzane, że Rada daje ci tyle wolnego?

Niebezpieczne tory. Sayuri wymieniła spojrzenie z Kankuro. Kiedy tylko próbowali poruszać ten temat z Gaarą, nie mogli znaleźć nawet jednego rozwiązania, które byłoby choćby neutralne. W większej skali — owszem, byli w stanie określić, jakie motywy miała Rada, ale akurat teraz...?

Wzdrygnęła się, kiedy znowu przypomniała sobie o małej tajemnicy, którą utrzymywała przed Gaarą. Ta myśl jak zawsze pojawiała się nieoczekiwanie i powodowała potężne wyrzuty sumienia. Nie powinna... naprawdę nie powinna mieć przed mężem tajemnic. A kiedy tym mężem był Gaara, który miał lekkie problemy z zaufaniem, a ona mogłaby go zawieźć... Nie. Naprawdę ufała Kankuro, który przecież chciał tylko dobra — Suny, mieszkańców, a przede wszystkim brata. Musiał wiedzieć, co robił, kiedy coś przed nim zatajał.

— Bo... wiecie, mój wujek zasiada w Radzie — ciągnął Hiroji, patrząc na Enzo, Kirę i Sasami. — Ale... to bez sensu. Większa część Rady wykorzystywałaby cię do granic możliwości, żebyś równocześnie był na obradach, budował te domki i co tam jeszcze...

— A nie wpadłeś na to, że... to gra?

Gaara uspokajająco pogładził ją po plecach. Miał jakiś radar, czy co? Zawsze potrafił wyczuć, kiedy się spinała.

Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz