Gosposia - Rozdział 3.

620 32 24
                                    

Sayuri znalazła się poza terenami Konohy. Patrzyła na bramę Ukrytej Wioski Liścia i czuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Cholera... czy kiedykolwiek tu wróci? Nie wiedziała. Była pewna, że pewien rozdział jej życia właśnie się skończył, a teraz czeka ją znacznie trudniejszy. Ale skoro nie chciała zostać zbiegłym ninja musiała mu sprostać i nie dać się złapać. Tak, wszystko cudnie, ale wiedziała, że graniczy to niemal z cudem.


Gdy już dostatecznie nacieszyła się wszechobecną w tą stronach zielenią zamknęła oczy i skupiła na otaczających ją cieniutkich niteczkach Chakry. Po kilku minutach udało jej się odnaleźć tą właściwą. Wykonała pieczęci skupiając się na wybranym celu i już po chwili silny podmuch wiatru omal zwalił ją z nóg. Ledwo utrzymała się na nogach i kaszlała niemal wypluwając płuca, by pozbyć się z ust piasku. Cholera... dlaczego w swoich narzekaniach nie dodała jeszcze faktu, że od teraz zamieszka na pieprzonej pustyni?! Gdy udało jej się uspokoić oddech szalejące dookoła niej podmuchy wiatru jakby nieco zmalały, co przyjęła z niemałą ulgą. Cholerny klimat! Wykonała kilka chwiejnych kroków, by przyzwyczaić się do tak niewygodnego podłoża. Z każdym krokiem miała wrażenie, że zapada się coraz głębiej, ale dzielnie brnęła przez siebie. Jak Ci ludzie zdołali się do tego przyzwyczaić?!


Żałowała, że nie przeniosła się bliżej Suny, ale wiedziała, że jej dość niespodziewane przybycie mogło jedynie przysporzyć jej problemów. Ponadto nawet gdyby nie spotkał ją żaden patrol z Suny, to przecież nie mogła wyglądać na wypoczętą. Już wiedziała, że to niemożliwe przejść przez pustynię bez nadludzkiego wysiłku.


Po godzinie marszu sama nie wiedziała co jest najgorsze w tym miejscu. Niemiłosiernie parzące słońce, znienacka zwalające z nóg podmuchy wiatru, czy wszechobecny piasek. Zaczęła rozumieć, dlaczego ludzie zamieszkujący pustynie pomimo wysokich temperatur zawsze zaopatrują się w porządne płaszcze. Ten cholerny wiatr smagający ją drobnymi ziarenkami piasku w końcu całkiem by ją wykończył i dziękowała bogom, że zna technikę Latającego Boga Piorunów, bo bez tego padłaby chyba trupem już pierwszego dnia podróży po tym jakże urokliwym miejscu. A tak? Jeszcze maksymalnie pół godziny morderczej podróży i będzie na miejscu.


Po jakimś czasie dostrzegła majaczący z oddali zarys Suny. Tak... ta wielka, naturalna bariera ochraniająca Wioskę z każdej strony musi być prawdziwym błogosławieństwem, nie tylko pod względem militarnym, ale też stanowi doskonałą ochronę przed kapryśnymi wiatrami. Sayuri znajdowała się już naprawdę blisko celu podróży, gdy nagle zatrzymała się. Do tej pory blokowała swoją naturalną zdolność wyczuwania Chakry, ale teraz podczas zwykłego dla niej sondowania okolicy wyczuła go. Był tak blisko, choć od wielu lat znajdował się poza zasięgiem. Bo od jakiegoś czasu wyszukiwała już nie tylko Chakry demona, ale też jego. I zazwyczaj był to niezwykle słaby trop, ale teraz... tak intensywnie nie czuła jej od ponad pięciu lat. Czego ma się spodziewać, gdy po raz pierwszy stanie oko w oko z przerażającym pustynnym demonem?

***

Kankuro nerwowo bębnił palcami w blat biurka i przypatrywał się swojemu rodzeństwu. Znajdowali się w dawnym gabinecie ojca i od dobrych dwudziestu minut milczeli. Choć właściwie w ich przypadku był to jak najbardziej naturalny stan, to chyba każdy wyczułby napięcie między nimi. Lalkarz obrzucił spojrzeniem siostrę. Ta... Temari jak zawsze potrafi udawać, że jest spokojna, ale dostrzegł jej nerwowy ruch palców w kierunku wachlarza. Robiła tak zazwyczaj, gdy nie czuła się pewnie i co śmieszniejsze robiła tak nawet wtedy, gdy jej charakterystycznej broni nie miała w zasięgu ręki, jak choćby teraz. Chociaż wachlarz leżał zabezpieczony pod ścianą, ta nadal instynktownie próbowała go dosięgnąć na plecach. Wzrok Kankuro prześliznął się na młodszego brata. Cóż... z jego mimiki niezwykle trudno odczytać cokolwiek, ale sam fakt, że starym zwyczajem skrzyżował ręce na piersi oznacza, że i on nie jest całkiem spokojny, jak mogłoby się wydawać. W końcu nie wytrzymał.

Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz