Obrady stanęły na tym, że egzamin na chuunina zostanie podzielony między obie wioski. W Konoha miała odbyć się część pisemna, a w Sunie część praktyczna, związana z próbą przetrwania.
Nie mieli zbyt wiele czasu, by przedyskutować we własnym towarzystwie ten temat, bo wszyscy, poza Temari, byli aż nazbyt chętni, by opuścić Konohę. Sayuri chciała wiele przedyskutować z Gaarą, ale ta potrzeba była niczym w porównaniu do palącej chęci dotknięcia go. Choćby opuszkiem palca.
Kiedy udawali się do bram Konohy, nieoczekiwanie pojawiła się Ino. Kankuro, za radą Sayuri, udawał niepocieszonego szybkim odejściem, ale Yamanaka nie patrzyła na niego, tylko porwała swoją przyjaciółkę na bok. Wyszeptała jej do ucha, że wie o jej słabości do Kazekage (Sayuri była pod wrażeniem szybkości, z jaką plotki krążyły po Konoha) i doradziła, by zaczęła bardziej dbać o swój wygląd, a być może jej misja w Sunie okaże się być wspaniałą przygodą, którą będzie wspominać na stare lata. Sayuri wróciła do rodzeństwa i Shikamaru, który ich odprowadzał, nieco rozbawiona, skołowana i rozdrażniona równocześnie.
— Do zobaczenia. Widzimy się podczas egzaminu — powiedział Shikamaru, którego Sayuri przeszywała spojrzeniem. Widząc jej wzrok nieco się zmieszał, ale odważnie patrzył jej w oczy.
— Będę cię wypatrywać. Wszędzie cię rozpoznam po tym symbolu męskości na twojej głowie.
— A ja będę wsłuchiwał się w najbardziej złośliwe komentarze — odparował Nara i uśmiechnął się do niej ciepło. — Do zobaczenia.
Widziała, że żałował tego, że spędzili ze sobą tak mało czasu, ale nie miała mu tego za złe. Znacząco zerknęła na Temari i uśmiechnęła się kpiąco. Bezgłośnie wyartykułowała Biedny Shika i odwróciła się w stronę rodzeństwa.
— Gdyby pojawiły się jakieś problemy, wiesz gdzie nas szukać. My już coś tam poradzimy, bekso.
Tak, niewątpliwie dla Temari było to typowe pożegnanie z ukochanym mężczyzną. Nawet gdyby nie ukrywali swojego krótkiego romansu, Sayuri nie zdziwiłaby się, gdyby tymi słowami zwracała się do własnego męża.
Szybko oddalali się od bram Konohy, żegnani spojrzeniem Shikamaru.
— Powściągnij nieco języka, siostrzyczko — zaśmiał się Kankuro. — Właśnie znalazłem mężczyznę, który jest dostatecznie niezrównoważony, żeby się z tobą zadawać.
— Jeżeli ja mam milczeć, ty też daj mi spokój.
Kłótnia ciągnęła się dalej, ale nie dla Gaary i Sayuri. W końcu odważyli się na siebie spojrzeć. Choć trudno w to uwierzyć, cały poranek, południe i aż do teraz nie zrobili tego. Przynajmniej nie wprost. Oboje odrobinę oszukiwali i zerkali na siebie kątem oka, ale ani razu ich spojrzenia się nie spotkały. A teraz... Bogowie, nie mogli jeszcze rzucać się w swoje ramiona, bo Nara wszystko obserwował.
Gaara rozejrzał się, Shikamaru zniknął z pola widzenia. Dał jej znać, by swoją sondom sprawdziła okolice. Posłusznie, ignorując obecność Temari, zrobiła to i uśmiechnęła się tryumfalnie. Gaara powtórzył jej gest.
— Dołączymy do was na pustyni. — Zabrał nieoczekiwanie głos.
Rodzeństwo przystanęło i spojrzało na niego, jakby zobaczyli ducha. Pierwszy zareagował Kankuro. Śmiał się w głos.
— No te cztery, pięć dni chyba jeszcze wytrwacie.
— Jak będziecie blisko Suny, dołączymy do was. — Nie ustępował Gaara. Chciał im to oznajmić, nie kłócić się z nimi.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanfictionBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...