Gaara siedział na parapecie swojej sypialni i uśmiechał nieznacznie pod nosem. Raz po raz przypominał sobie rozmowy z tego dnia i nie mógł opanować mięśni twarzy. Nie czuł się jak intruz. Początkowo wahał się, czy powinien zawracać głowę Sayuri i Kankuro, ale szybko zrozumiał, że żadne z nich nie miało nic przeciwko jego obecności. Sam również kilkukrotnie podejmował próby wpasowania się w ich styl rozmowy i chyba nie sprawiało mu to większych problemów. Zdecydowanie polubił beztroskę, którą od dłuższego czasu czuł, gdy rozmawiał z Sayuri. Oparł się wygodnie o framugę okna i przyglądał spokojnym uliczkom Suny. Dobry humor powoli znikał i choć rozpaczliwie próbował to powstrzymać, nie udało mu się dłużej hamować nieprzyjemnych myśli.
Co ma zrobić z tą sytuacją? Jeżeli sprawy zajdą dalej, ktoś spróbuje w końcu do niego dotrzeć. Co zrobi, jeśli stanie twarzą w twarz z przeciwnikiem? Zarówno instynkt, jak i cichy głos Shukaku podpowiadał mu, że nie powinien cackać się z potencjalnym zagrożeniem, ale... czy nie przyniesie to tylko smutnych konsekwencji? Jak głęboko sięgał spisek? Ilu mieszkańców aktywnie lub biernie w nim uczestniczy? Co zrobi, jeśli pozbędzie się wszystkich przeciwników?
Westchnął i jak już nieskończenie wiele razy wcześniej, przeklął ojca, los, a może siebie samego, że ma takie, a nie inne życie. Ile by dał, żeby Shukaku był zapieczętowany w kimkolwiek innym, byle nie w nim. Nieoczekiwanie uśmiechnął się pod nosem, gdy przypomniał sobie rozmowę z Sayuri. Przynajmniej ona dostrzegła jasną stronę bycia Jinchuuriki.
Nieważne, jak bardzo starał się wymyślić jakiś błyskotliwy plan, w jego głowie pojawiała się pustka. Jakim sposobem ma żyć w takich warunkach? Zrozumiał, że Sayuri, choćby odrobinę lepiej pojęła jego beznadziejną sytuację. Nadal czuł bardzo ciepłe emocje, gdy myślał o tym wybuchu paniki dziewczyny. Tak bardzo się nim przejęła, że strach odebrał jej możliwość racjonalnego myślenia. Nadal nie był w stanie się przełamać i przyjąć, że ktoś może się o niego troszczyć. Było to cholernie przyjemne, ale i również nowe doznanie.
Jakby się potoczyło jego życie, gdyby Sayuri nie stanęła na drodze Naruto, a potem i jemu? Nie chciał o tym myśleć. Zapewne właśnie teraz siedziałby na skale otaczającej Sunę albo przechadzał po wiosce i szukał ofiary. Wzdrygnął się na samą myśl. Nienawidził postrzegania siebie w ten sposób, gdy myśleli o nim inni, ale cóż mógł poradzić na opinię innych, kiedy sam tak o sobie myśli? Nadal nie wyzbył się wszystkich niebezpiecznych zapędów. Czasem siłą woli powstrzymywał się przed zaatakowaniem niektórych członków Rady. I choć zapewne wiele osób miałoby tego typu myśli, gdyby byli w jego skórze, on sam musiał kontrolować swoje postępowanie w sposób doskonały. Chwila nieuwagi i może pożegnać się z życiem, które od jakiegoś czasu polubił. Nie wiedział, jak długo zajęłoby mu powrócenie do racjonalnego myślenia, gdyby choć przez chwilę opuścił gardę. Ile tym razem ciał pozostawiłby za sobą? Zimne dreszcze przebiegły mu po plecach, gdy zrozumiał, co naprawdę mógł stracić. Pozycja nie była wcale najistotniejsza. Przypomniał sobie, w jaki sposób Kankuro na niego patrzył jeszcze cztery lata temu. Albo Temari, u której do tej pory czasem dostrzega spanikowaną minę, gdy zachowa się choćby odrobinę bardziej żywiołowo. Jak wielkim strachem i nienawiścią go darzyli przez tyle lat? Jak mógłby zawieźć ich zaufanie, które z takim trudem zdobył? Poza tym... była jeszcze Sayuri. Nie mógł wyobrazić sobie, w jaki sposób patrzyłaby na niego, gdyby wpadł w morderczy szał. Byłaby bardziej przerażona czy obrzydzona? Zamknął oczy i próbował wyrzucić ten obraz z głowy. Nie... za nic nie może pozwolić sobie na choćby drobny błąd.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanfictionBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...