Gosposia - Rozdział 59

325 20 4
                                    

— Błagamy, Sayuri-sama... Możemy odejść?

— No, Sayuri, nie bądź taka okrutna.

Spojrzała na Kankuro i w ostatniej chwili powstrzymała się przed wypuszczeniem wiązanki w jego stronę. Kretyn. Nie mógł powstrzymać się? I zignorował nawet Gaarę, który... Zerknęła na męża i nie mogła uwierzyć. On też bawił się jej kosztem!

— Nie rozumiem, czemu nie chcecie, żeby ludzie poznali twórców — zaczęła rozdrażnionym tonem, ale kiedy zauważyła, że artyści z huty skulili się pod wpływem jej słów, opanowała się. Cholera... nie mogła nawet pozwolić sobie na bycie rozdrażnioną w obecności mieszkańców. Przeklęte elity Suny. Albo przeklęty Gaara. Trudno stwierdzić, kogo w tej chwili bardziej obawiali się ci mężczyźni — żony Gaary czy członkini elit. — Nie rozumiem tego, ale nie będę was do niczego zmuszać. Możecie iść.

— Niezwykle wspaniałomyślna z ciebie osoba — mruknął złośliwym tonem Kankuro, kiedy mężczyźni wymknęli się za zasłonę.

— Nie będziesz mnie bronił? — Spojrzała oskarżycielsko na Gaarę.

— Kiedy ostatnim razem to zrobiłem, zakazałaś mi się wtrącać.

Prychnęła na widok jego rozbawionego wyrazu twarzy.

— Daj już spokój, kochana bratowo. — Kankuro patrzył na nią, bawiąc się przy okazji zwojami, które zazwyczaj miał przymocowane u pasa. — Wieczorem już mnie nie będzie, skoro muszę dogonić Temari przed stolicą, więc nawet gniewać na kogo nie będziesz się miała.

Przewróciła oczami.

— Kiedy wrócisz, dokończymy... — Zerknęła na zegarek. Dochodziła dziesiąta. — Swoją drogą szybko wam poszło wyburzanie domów mieszkańców.

— Ja tam tylko pilnowałem, żeby nikt się nie zbliżał. Braciszek znowu zgarnie pełną chwałę. Cii... — Zmarszczył brwi. — Słyszycie?

Sayuri wytężyła słuch. Rzeczywiście, coraz więcej ludzi zbierało się na tę półoficjalną ceremonię.

— Myślicie, że już...?

— Dasz radę, kochanie. — Sayuri pocałowała Gaarę w policzek. — Nie zapomnij wspomnieć o naszych artystach.

— Gaara... — Kankuro oparł się o dopiero co utworzoną aranżację i patrzył na brata w skupieniu. — Wiesz, że musisz skłamać na temat wkładu Rady? Inaczej znowu zaczną robić kłopoty. A mała wojna domowa na chwilę przed przyjazdem pierwszej od lat karawany do niczego nam się nie przyda.

— Wiem, co mam powiedzieć.

Sayuri uważnie go obserwowała. Nie wyglądał na zestresowanego. Może rzeczywiście niektóre rzeczy, umiejętności, były dziedziczne? Nie miała pojęcia, jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przez lata żyjący raczej na uboczu człowiek nie odczuwał choćby lekkiego zdenerwowania przed przemawianiem do tłumu. Kankuro też nie miał z tym problemów. Choć nie widziała jeszcze Temari w akcji, domyślała się, że też czułaby się jak ryba w wodzie. Kwestia pochodzenia z elit, czy to jakaś rodzina urodzonych przywódców?

Otrząsnęła się z rozmyślań, kiedy Kankuro umocował nici chakry na zasłonie. Spojrzał w ich stronę i mrugnął łobuzersko. Szpaner. Nie mogli po prostu odsłonić makiety...

— Gotowy?

Gaara skinął głową i sekundę później materiał otaczający rzeźbę opadł. I piaskowy stelaż też... Najwidoczniej nie tylko Kankuro chciał uzyskać odpowiedni efekt.

Sądziła, że przyjdą sami mieszkańcy, ale wśród tłumu rozpoznała kilku członków możnych rodów. Przyszli z ciekawości czy sprawdzali, jak Gaara przedstawi nowy kierunek polityki?

Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz