Sayuri wróciła nad ranem, z naręczem dokumentów, których potrzebowała. Może nie do końca dokumentów, ale wszystko pochodziło z archiwum. Musiała podpisać dziesiątki papierów, by to wynieść poza bezpieczne półki, ale nie zwracała uwagi na zniecierpliwioną minę archiwisty.
Już w kuchni spotkała Gaarę, który patrzył zdziwiony na przedmioty leżące w jej ramionach. Szybko zaciągnęła go do sypialni i wymusiła dwie obietnice. Pierwsza, że jak tylko zaśnie, nie spojrzy w te papiery. A druga, że zmusi Kankuro, aby obudził ją na godzinę przed rozpoczęciem obrad. Gaara z oporami przystał na obie prośby.
Kankuro zgodnie z obietnicą obudził Sayuri o odpowiedniej porze. Kiedy weszła do kuchni, rzucił jej zdumione spojrzenie. Była lekko zielona na twarzy.
— Co chcesz zrobić?
Nie spojrzała nawet na śniadanie, które ofiarnie z Gaarą przygotowali.
— Mam plan — powiedziała słabym głosem. — Ale na pewno go odrzucą.
— Co to za plan?
— Nie mogę nic powiedzieć, ale zapewne posłuchasz, jak mnie wyśmiewają.
— Otwarcie tego nie zrobią... Każdego petenta, który odważył się przyjść na zebranie traktowali z szacunkiem. Poza tym masz moje duchowe wsparcie, czego jeszcze potrzeba kobiecie? — Mrugnął do niej.
Nieco się rozluźniła. Chwyciła dokumenty i poukładała tak, jak tego potrzebowała na obrady. Nagle uśmiechnęła się pod nosem.
— Nie mów, że zauważyłeś pustą miseczkę Łatki?
— Ciężko byłoby nie zauważyć, skoro ostrzyła sobie na mnie pazurki.
Parsknęła śmiechem.
— Jeżeli chcesz to zrobić, powinniśmy już iść.
Sayuri miała nogi, jak z waty. Uświadomiła sobie, że pomimo blisko roku, jak tu mieszkała, nie była na sali obrad. Kankuro szedł tuż obok niej i już chyba nie zastanawiał się, że robił za jej ochroniarza, ale ani razu nie narzekał na swoją rolę.
W końcu zaprowadził ją do ogromnych, kamiennych drzwi. Sayuri zamarła, a on uśmiechnął się pod nosem na widok jej miny.
Kankuro powoli otworzył drzwi.
Jej oczom ukazała się wielka sala. W przeciwieństwie do reszty budynku, tutaj wszystko było nie z piaskowca, tylko ciemniejszego kamienia. Stół z piętnastoma krzesłami stał na środku tego ogromnego pomieszczenia.
Wykonała pierwszy krok i jej wzrok automatycznie skupił się na wyłaniających się po prawej stronie, monumentalnych pomnikach. Dopiero po chwili zrozumiała, że to podobizny poprzednich Kazekage.
Z niezbyt dobrze skrywaną niechęcią spojrzała na ostatniego. Zamarła, gdy zrozumiała, jak podobny był do Kankuro. Może nawet i Gaara odziedziczył to i owo po nim? Spojrzała na męża, który wyglądał na trochę rozbawionego jej reakcją na ten pomnik.
Podeszła bliżej.
— Moja żona chciała dzisiaj zabrać głos. — Gaara patrzył po twarzach zdumionych członków Rady. — Nie raczyła jeszcze podzielić się ze mną szczegółami, więc nie jestem w stanie określić czego dotyczyć będzie ta sprawa.
— Z miłą chęcią wysłuchamy twoich próśb, Sayuri-sama.
Nadal nie znała ich imion, więc po prostu skinęła głową. Nie kłaniała się już, wiedząc, że teraz jej to nie przystało. Podeszła do stołu, odłożyła dokumenty na jego blat i zapomniała języka w gębie. Przez chwilę miała ochotę uciec, ale nabrała odwagi, gdy przypomniała sobie widoki na ulicach.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanficBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...