Gaara ze smętną miną wypełniał niechcącą zniknąć stertę papierów. Od dwóch dni, czyli od momentu gdy został Kazekage, właśnie to czekało go każdego dnia. Musiał wypełniać jakieś dokumenty, czytać niekończące się raporty i długie kolumny cyfr. Doskonale zdawał sobie sprawę, że musiał zdobyć zaufanie Rady powoli, systematycznie, ale nie spodziewał się, że tylko na to będzie się składać jego praca. Oczywiście wiedział czym było to spowodowane. Chcieli mieć nad nim jak największą kontrolę, a niemal dosłowne przykucie go do biurka było najlepszym pomysłem.
Westchnął cicho i odłożył na bok ostatni wypisany przez niego tego dnia świstek papieru. Oparł się wygodnie o wezgłowie fotela i po raz kolejny to wyczuł. Niemal każdego dnia od wielu lat, wieczorami, czuł, jakby ktoś próbował go wyszukać, jakby dosłownie ktoś dotykał jego chakry. Sam był sensorem i wiedział na czym to polegało. Co prawda nigdy nie trenował w tym kierunku, ale znał się na podstawach. I to właśnie te podstawy pozwoliły mu odkryć, że od jakiegoś czasu ktoś bardzo często odszukiwał jego chakrę. Ale jak mógł temu zaradzić?
Zresztą po co ktokolwiek miałby go szukać? Wrogów miał pod nosem. To w jego rodzimej wiosce było najwięcej żądnych jego krwi zabójców. Ta osoba musiała być z dalszych okolic – po co w innym wypadku szukałaby go? Ale z drugiej strony... skoro ktoś każdego dnia bez trudu go odnajdywał, to dlaczego jeszcze nie przyszedł po niego? Chociaż na początku sądził, że ktoś próbuje go wyśledzić, by zemścić się na nim, teraz wydawało mu się to nielogiczne. Skoro ta tajemnicza osoba od tylu lat znała miejsce jego pobytu, to już dawno by do niego dotarła. Nie miał więc żadnego logicznego wyjaśnienia i po prostu z możliwie największym spokojem przyjmował fakt, że ktoś każdego wieczoru śledził go. Może nie dosłownie, ale jednak...
Z niemałym trudem wstał od biurka. Jeszcze kilka tygodni takiej porcji papierów, a po prostu wrośnie w ten przeklęty fotel. Rozruszał zesztywniałe mięśnie i powoli ruszył do apartamentów kilka pięter niżej. Wszedłszy do mieszkania, ruszył do kuchni. Zerknął co mógłby przekąsić. Było grubo po północy i nie miał już właściwie ochoty na nic konkretnego. Dostrzegł, że ktoś zostawił na stole pozostałości po obiedzie i chociaż nie miał na to ochoty, zrozumiał, że był głodny. Gdy tylko ugryzł pierwszy kęs zrozumiał, że to kolejna porażka kulinarna Temari i zrezygnował z trucia się. Cóż... przynajmniej pozostaje mieć nadzieję, że ich nowa gospodyni gotowała choć odrobinę lepiej.
Usiadł na kuchennym krześle i zaczął analizować nową sytuację. Co prawda fakt, że sprowadzili tu kogoś z zewnątrz nie był zbyt pocieszający, ale przecież nie mieli wyboru. A i ta... Sayuri... tak, chyba tak... nie wygląda na podejrzaną. Nadal nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś przed nimi ukrywała, ale nie miał najmniejszych podstaw, by o cokolwiek ją oskarżyć. A może to z nim było coś nie tak, skoro z tak wielką nieufnością podchodził do nowych osób? Cóż, w jego przypadku to chyba pytanie retoryczne.
Po kilku chwilach, kiedy mobilizował się do wstania, ruszył ku swojej sypialni. Znajdowała się ona w najdalszej części apartamentu, z czego właściwie się cieszył. Cenił swoją prywatność, a i jego rodzeństwo przywykło do tego, że rzadko się z nim widują. Oczywiście w porównaniu z tym, jakie miał z nimi stosunki kilka lat wcześniej, to i tak cud, że potrafili ze sobą rozmawiać. Zdawał sobie sprawę, że swoich wcześniejszych uczynków nie uda mu się wymazać w tak krótkim czasie, ale poczynił naprawdę spore postępy. Zresztą relacje w jego rodzinie niespodziewanie zmieniły się.
Kiedyś patrząc na Kankuro jedyne co odczuwał, to głęboka niechęć. Czasem prowokował go do tego stopnia, że gdyby nie Temari parokrotnie już zgładziłby go, ale siostra w jakiś nieodgadniony sposób docierała do niego. A teraz? Zmieniło się to w sposób diametralny. Teraz to najczęściej Temari drażniła go wiecznym wtrącaniem się i udzielaniem niezliczonych porad. I chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że robiła to jedynie z troski o niego, to i tak irytowało go jej postępowanie. Natomiast z Kankuro jego relacje układały się wręcz wyśmienicie. Czasem nawet doceniał, że ma starszego brata. Co prawda nadal muszą się starać, by całkiem uzdrowić relacje między nimi, ale zdawał sobie sprawę, że byli na jak najlepszej drodze.
CZYTASZ
Gaara x OC - "Gosposia"
FanfictionBędzie to ff bardzo długi. W miarę możliwości starałam się, by był on kanoniczny, ale nie zawsze udało mi się dochować kanoniczności (np. postaci są zdecydowanie starsze). Akcja opisywana będzie w głównej mierze z perspektywy Sayuri (OC), która jest...