Gosposia - Rozdział 11.

727 39 15
                                    

Sayuri postanowiła nadrobić zaległości po tych dwóch, szalonych dniach i posprzątała w pokojach wspólnych. Zbyt szybko skończyła, bo nadal nikt nie wrócił. Ostatecznie postanowiła przygotować skromny obiad. Co się działo z Temari i Kankuro? Czyżby stan zdrowia lalkarza się pogorszył? A może... Nie, nie może zatruwać swojego umysłu ponurymi domysłami, musi się uspokoić. Gdy skończyła gotować, postanowiła ukoić nerwy sake. Co prawda, jak do tej pory, jeszcze sobie na to nie pozwoliła, podczas pobytu w Sunie, ale chyba nikt nie będzie jej łajał, że pragnęła się odstresować, prawda?


Bogowie... niech ktoś weźmie od niej choćby część zmartwień. Być może wtedy będzie miała szansę dożyć trzydziestki, bo przy obecnym stanie rzeczy jeszcze kilka lat wystarczy, by padła na zawał. Nawet nie zauważyła kiedy, ale nalana porcja alkoholu w niewyjaśnionych okolicznościach wyparowała. Nie miała innej rady niż ponowne nalanie tego błogosławionego płynu. Gdy odkładała butelkę, dostrzegła poruszenie na progu kuchni. Zesztywniała, gdy dostrzegła Gaarę wchodzącego do środka. Zauważył co robiła, ale nie skomentował tego ani słowem. Usiadł na jednym z krzeseł i patrzył na nią w oczekiwaniu. Sayuri zarumieniła się, ale nie dała wyprowadzić z równowagi przez to przeszywające spojrzenie.


- Nie wiem... Mam odłożyć, a może nalać? – W jego oczach dostrzegła ożywienie, co chyba powinna odbierać jako rozbawienie.


- To nie najlepszy pomysł, bym się upił. – Sayuri zdecydowała nalać i jemu kolejkę, a widząc jego zdumiony wzrok, uśmiechnęła się łobuzersko.


- Kto mówił o upijaniu? – Chwilowe rozbawienie szybko minęło. – Nie wiem, jak to przeżyłam... – To mówiąc łyknęła porządnie z naczynia. Tym razem na pewno się nie pomyliła, Gaara uśmiechnął się pod nosem. – Przepraszam za śmiałość, ale już naprawdę nie wiem, jak mam się do Ciebie zwracać, co...


- Nie przeszkadza mi to. – Wzruszył ramionami. – Co prawda, nieroztropnie byłoby, gdybyś przy kimś obcym mówiła do mnie po imieniu i zwracała się tak bezpośrednio, ale to chyba sama rozumiesz. – Skinęła głową. Czy naprawdę mogła pozwolić sobie na całkiem swobodne zachowanie? Pomimo napiętej sytuacji, postanowiła to przetestować. Spojrzała wymownie na pełne naczynie, które nalała Gaarze. Ten chyba przyjął wyzwanie, bo chwycił je w dłoń. Sayuri obdarzyła go wesołym uśmiechem i trąciła swoim kieliszkiem jego.


- Za moją ocalała głowę. – Gaara uśmiechnął się nieznacznie.


- Ledwo ocalałą – uściślił i idąc za śladem Sayuri, napił się. Odłożyli puste naczynia. – Sądzisz, że możemy już coś zjeść, a może naprawdę chcesz mnie upić? – Oj, najwidoczniej i on potrafił się odgryźć i postawić ją w niekomfortowej sytuacji.


- Gdybym chciała, nie wyciągnęłabym tylko jednej butelki – odparowała i ponownie przejęła kontrolę nad sytuacją. Gaara nie wiedział co odpowiedzieć, czy też milczeniem specjalnie się poddał w tej malej walce na słowa? – Ale przecież nie musisz czekać na moje pozwolenie, by zacząć jeść. – I tym razem Gaara nie skomentował jej nieodpowiedniego zachowania, tylko z nikłym uśmiechem rozpoczął posiłek. Sayuri dołączyła i dłuższy czas jedli w milczeniu. Miotała się w jej głowie setka pytań, które chciałaby mu zadać, ale nie była pewna, czy którymś z nich nie przekroczyłaby jakiejś granicy. Postanowiła ostrożnie rozpocząć rozmowę. – Masz jakieś wieści od Temari? Jak wiesz, ja mam szlaban na szpital. – Gaara przełknął i skupił wzrok na niej. Kiedy się rozluźniał, to musiała przyznać, że wyglądał całkiem normalnie. Nie otaczała go wtedy żadna niewidoczna bariera, która trzymała ludzi na dystans.

Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz