Gosposia - Rozdział 2.

675 32 32
                                    

Następne dni były dla Sayuri istnym koszmarem. Zazwyczaj udawało jej się przytłumić to okropne wspomnienie, ale kiedy trenowała... Bywały takie momenty, że padała na ziemię wcale nie ze zmęczenia. To strach i potężne wyrzuty sumienia odbierały jej możliwość wykonania choćby najprostszego bloku czy ciosu. Jej aktualny sensei widział, że to wcale nie zmęczenie fizyczne uniemożliwia jej dalszy trening. Ale co to mogło być? Nie miał pojęcia. W końcu po kilku dniach bezowocnych treningów zmienił nieco podejście. Wraz ze swoją dotychczasową drużyną i dodatkowo Sayuri odbywali każdego dnia mordercze treningi wytrzymałościowe. I chociaż młoda kunoichi po każdym takim treningu ledwo stała na nogach dziękowała wszystkim siłom, że jej psychiczne tortury się skończyły, że nie jest zmuszana do walki.


Sayuri powoli przyzwyczajała się do tych niezwykle ciężkich treningów i z czasem doceniała tę odskocznię od wykonywanych misji. Mogła w końcu nadrobić zaległości zarówno towarzyskie, jak i te dotyczące dnia codziennego. Nareszcie spełniła obietnicę daną sobie wiele miesięcy wcześniej i zrobiła generalny porządek zarówno w swoim, jak i Naruto mieszkaniu. Każdego dnia spotykała się ze swoimi znajomymi i całkiem miło spędzała ten czas. W końcu... jak długo nie miała choćby chwili dla siebie? Ale nic nie trwa wiecznie...

Któregoś dnia, gdy szła na zakupy dogonił ją Konohamaru i przepychając się przez tłum stanął tuż przed nią.

- Sayuri! – Kunoichi spojrzała na niego zdumiona. Odkąd Naruto wyruszył na trening to ona stała się wątpliwą szczęściarą, która jako pierwsza poznawała coraz to nowe, zboczone techniki spadkobiercy klanu Sarutobi. Wzdrygnęła się na samą myśl, że taki dzieciak zajmuje się tego typu sprawami. Oj, już ona sobie z szanownym panem Uzumaki porozmawia, jak tylko wróci. Nie była świadoma, że przekazał tę tajemną wiedzę młodszemu pokoleniu.

- Konohamaru, jeśli po raz kolejny uraczysz mnie swoją...

- Nie, nie. – Nie dał jej dokończyć. Był wyraźnie podniecony. – Staruchy Cię wzywają!

- Staruchy... – Sayuri przez chwilę analizowała kim też mogą być te staruchy i w końcu zrozumiała. – Konohamaru... – siliła się na poważny ton, choć to określenie nieco ją rozbawiło. – Szanowny Homura i Koharu to nie staruchy. – Dzieciak tylko machnął ręką i patrzył na nią z błyszczącymi oczami.

- Ale wiesz Sayuri co to oznacza?! – Zrobił chwilę pauzy dla lepszego efektu. – Idziesz na jakąś super-ultra-mega-tajną misję!

- Cudownie – mruknęła tylko kunoichi. A już tak przywykła do tego wspaniałego leniuchowania. Ale może młody się myli?

- Jak możesz być taka znudzona?! – Konohamaru wskazał na nią oskarżycielsko palcem. – JA byłbym zachwycony.

- Pewnie, pewnie. – Potargała go po włosach, jak to miała w zwyczaju robić Naruto. – To ja lepiej już... – Przystanęła i spojrzała zdumiona na chłopaka. – A Ty skąd o tym wiesz? To Ciebie posłali?

- Ja... ten... – Konohamaru wbił wzrok w ziemię. – Stałem akurat....

- Podsłuchiwałeś? – Uniosła brew patrząc na niego z rozbawieniem, a chłopak zarumienił się. – To co takiego słyszałeś?

- Że posłaniec ma przyjść po Ciebie i masz się do nich udać niezwłocznie, ale ja wcale...

- Sayuri-san. – Kunoichi odwróciła się i spostrzegła zamaskowanego członka ANBU. – Czcigodni Homura i Koharu chcą Cię widzieć natychmiast w swojej siedzibie. – Mówiąc to zniknął w kłębie gęstego dymu. Sayuri westchnęła cicho, wcale nie miała ochoty na kolejną misję.

Gaara x OC - "Gosposia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz