Rozdział 3

230 8 0
                                    

Rano obudziła mnie Meg, jak zwykle ślicznie ubrana w czarne czułenka, tego samego koloru spodnie, złoty sweterek i dodatki.

- Ruszaj się! Ruszaj! - piszczała - Jedziemy do Sue pomóc w przeprowadzce.

- Co?! Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałyście?! - spytałam spanikowana.

- Sprawdzałaś telefon? - zerknęłam na przedmiot. 46 nieodebranych połączeń naprzemian od Sue i Meg oraz 20 wiadomości. "Przyjdź jutro. PRZEPROWADZKA!", "Hope, jutro przeprowadzka. Pomagamy Sue" i tego typu wiadomości. Spojrzałam na Meg, uśmiechnęłam się, rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam się ubierać. Założyłam szybko bordowe jeansy, białą koszulkę z napisem "WTF - were's the food?", trampki, a na plecy zarzuciłam czarną ramoneskę.

- Jedziemy moim? - spytałam biorąc klucze do ręki.

- O nie, nie, kochana. Widzę, że jesteś padnięta. Jak tam było wczoraj? - weszłyśmy do auta. Jadąc opowiedziałam jej o wszystkich wydarzeniach minionego dnia.

- Czyli, wychodzi na to, że Dean to miły gość? - zapytała.

- Yhmm... Pokazałam mu nawet naszą polanę. - spojrzała na mnie lekko zszokowana - Ejj spokojnie. Okazało się, że " podobno też lubi gwiazdy" co raczej nie jest prawdą. A na dodatek mieszka bardzo blisko nas, więc prędzej czy później by się o niej dowiedział.

- Zamierzasz się dzisiaj z nim spotkać?

- No coś ty?!! To tylko kumpel. Spotkam go pewnie w poniedziałek. - uśmiechnęłyśmy się do siebie i wyszłyśmy z auta. Byłyśmy przed domem Sue. Zapukałyśmy do drzwi i weszłyśmy do środka.

- Oo to wy dziewczynki! - przywitała nas Kimberly, mama dziewczyny. - Świetnie, że przyjechałyście. Sue jest na górze. - pokiwałyśmy głowami i wybrałyśmy się do pokoju. Nasza kumpela właśnie pakowała ostatnie szparagały do pudła.

- Hej! - krzyknęłyśmy z Meg, na co ona podskoczyła. Zapewne się wystraszyła. - Meble już przewiezione? - spytałam.

- Tak i już są poustawiane, takżeee...

- Okey. To chodźcie. Jedziemy już. - ponaglała Meg.

Stałyśmy w nowym mieszkaniu Sue. Znajdowało się ono w samym centrum miasta, co bardzo jej odpowiadało. Weszłyśmy do pomieszczenia po lewej od wejścia, a dziewczyna odrazu zaczęła opowiadać jak będzie wyglądał jej pokój.

- Ściany będą jasno różowe i do tego będą czarne, eleganckie dodadki. - mówiła ciągle gestykulując rękoma, co bardzo mnie rozśmieszyło- no a tu postawię łóżko - powiedziała na koniec.

- Czyli tak szczerze, ten układ mebli jest tymczasowy? - spytała Meg

- Tak. W poniedziałek jadę na zakupy i zacznę remontować od nowa.

- Dobra dziewczyny. Idziemy do Maca na kurczaka! - uśmiechnęłam się po czym wszystkie zaczęłyśmy się rochotać.

- Haha... rozumiem. Twoja koszulka! - pokazała Sue.

- Noo... po części też. Chodźmy! - ponaglałam.

***

- Selfie!! - krzyknęła Sue, kiedy siedziałyśmy przy stole i zajadałyśmy się. Spojrzałam na Meg. A ona na mnie. Po czym skierowałyśmy zdenerwowane, a zarazem rozśmieszone spojrzenia na dziewczynę. - No cooo?! Wrzucę na fejsa. Będzie fajnie!

- Ooo... a tak swoję drogą to nawet dawno na nim nie byłam. - powiedziałam

- Noooo, chyba z rok! - odpowiedziała Meg

- Nie przesadzaj! Ale z 2 miesiące, to napewnoo.

- Gdzie idziemy po Mac'u?- Zapytała Sue.

- Nie wiem. Nie mamy jeszcze planów. - Odparła Meg.

- A ja chyba mam. - wtrąciłam - muszę być w domu na kolację - sprawdziłam godzinę na telefonie - O kurwa!! To już za godzinę! - dziewczyny tylko lekko zachichotały - No co?! - ale odpowiedzi nie usłyszałam, jedynie rozbawione głosy.

- No to super! Meg idziemy na imprezę! - wykrzyczała Sue, na co moja przyjaciółka spojrzała na mnie ze smutkiem i prośbą w oczach, jakby mówiła " Ratuj mnie... proszę." Uśmiechnęłam się po czym wróciłam do rozmowy.

- Meg musi mnie odwieźć do domu, bo jesteśmy jej autem.

- Nic nie szkodzi. Meg daj jej kluczyki, pojedziemy moim - i znowu ten wzrok... Spojrzałam na telefon udając, że odczutuję wiadomośc.

- Meg. Jednak zepsuję ci plany. Musisz ze mną jechać. Mama nalega, abyś przyszła na kolację. - uśmiechnęłam się do niej, po czym wstałyśmy od stołu.

- Sue, przepraszamy. Może innym razem? - spytałam.

- No okey. Nic się nie stało. Pójdę sama. Może kogoś wyrwę. - zaśmiała się.

- Tak, napewno!  Z twoimi atutami... dasz radę! - uśmiechnęłam się pokrzepiająco - to do zobaczenia w poniedziałek Sue! - wyszłyśmy i skierowałyśmy się do Audi.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz