Kolejny dzień. Niby nic... no ale dzisiaj miałam jechać po moją kuzynkę. Tego dnia wstałam bardzo wcześnie. Ubrałam się w jasnę podziurawione i podszyte białą koronką jasne jeansy i jasno różową koszulkę sięgającą mi do połowy brzucha.
- Wstałeś? - zauważyłan Deana na progu kuchni
-Yhmm... - potarł dłonią zaspaną twarz - nie było ciebie dzisiaj przy mnie.
- Tak wiem. Musiałam się przygotować bo zaraz jadę po Ashley... - chwiła milczenia.
- Poczekaj chwilę. Ubiorę się i pojadę z tobą... A co z dziewczynkami?
- Dzwoniłam do twojej mamy. Ma zaraz przyjść i się nimi zająć.
-Ohh. To super.
Pół godziny puźniej byliśmy w drodzę na lotnisko. Oczywiście pojechaliśmy Mercem Deana, no bo jak mogłoby być inaczej.
- Powiesz coś, czy dalej będziesz siedział tak cicho?!
- A co mam mówić? No co Hope!
- No nie wiem... może dlaczego jesteś wkurzony!
- Nie ważne... Muszę z tobą porozmawiać.
- No to mów.
- Nie teraz.
- A kiedy?!- spytałam z wściekłością
- Jak wrócimy do domu...
- Aha. Spoko! Tak teraz będziemy rozwiązywali nasze problemy?!
- Nie... obiecuję...
- Te słowa utkwiły mi w głowie. A mój mózg powtarzał jego słowa jak jakąś pieprzoną mantrę. Zbliżał się wieczór. Siedziałam już w domu razem z Ashley. Nie przeszkadzała mi nawet jej obecność. Byłam zbyt zajęta rozmyślaniem nad tym co powiedział z rana mój chłopak.
- Dowiem się wreszcie o co ci dzisiaj chodzi?!
- Tak... więc... nie będę obijał w bawełne. Z nami koniec.
- Co?! Koniec!!! Super! Jesteś jak każdy facet... dostałeś to czego chciałeś, a teraz mnie zostawiasz... tak bez powodu?! a jeszcze wczoraj było tak dobrze.... - ostatnie zdanie wyszeptałam niemal bezgłośnie, ale on to usłyszał. Na jego twarzy pojawił się... smutek? Nie wiem. Już od tego wszystkiego postradałam zmysł... to jest niemożliwe. Nie byłby smutny gdyby ze mną zrywał... tak się nie robi prawda? Zrozpaczona wybiegłam z salonu do swojego pokoju. Tak. Jestem, miękka... płakałam jakieś pół godziny, ale musiałam się wziąć w garść. Nie chciałam by Ana widziała mnie w takim stanie. Przemyłam twarz zimną wodą i ruszyłam do kuchni.
- Wszystko w porządku Hope?- zapytała Ashley.
- Taa. Ja tylko... po prostu.... nie ważne...
- Widzę, że coś cię trapi. O co chodzi?
- Nie ważne. Nie pomożesz mi i wogóle nie ma o czym mówić!
- Czy to chodzi o tego chłopaka? - nie odpowiedziałam - czyli tak... nie wiem o czym rozmawialiście, ale wybiegł z zaczerwienionymi oczami. Chyba płakał, ale nie wiem. Nie zdążyłam mu się przyjżeć - co? że jak? że płakał? taaak zerwał ze mną i płakał... to nie ma sensu...
- Okey. To jest dziwne... Ana u siebie?
- Tak. Poszła spać.
- Okey. Ja też się kładę. Tobie też radzę. Chyba padnięta jesteś co?
- Tak troszkę...
- Dobrze to ja już idę. Do zobaczenia jutro. - Cmoknęłam powietrze i poszłam do swijego pokoju. Zmęczona całym dzisiejszym dniem zasnęłam.
CZYTASZ
Hope
Teen FictionNie wszystko w życiu wychodzi tak jak chcemy. Ale to dzięki naszym przyjaciołom potrafimy sobię z nim radzić. Poznajcie losy Hope, wprowadzcie się w stan odprężenia, wzniesień i upadków miłosnych oraz w ten błogi nastrój zaczytania z tą książką.