Rozdział 20

190 9 0
                                    

- Już jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu.

- Cześć córka. Ja już jadę, a Anabeth jest w swoim pokoju.

- Okey. - po krutkiej wymianie zdań z tatą poszłam do swojego pokoju, a mama pakowała się do wyjazdu. Napisałam do Deana "Hej. Po drodze zabierz Molly. Wkońcu pozna moją siostrę.". Po chwili otrzymałam odpowiedź. "A co z tego będę miał"
"A co chcesz?"
" Ty dobrze wiesz co."
"Nie, nie wiem. Dobra zajmij się prowadzeniem auta i przywieź Molly." . Odrzuciłam telefon na łużko nie czekając na odpowiedź i poszłam do mamy.

- Oooo! Dużo tego! - krzyknęłam widząc stertę ciuchów leżących na podłodze.

- Nie ja biorę tylko to. - Wskazała na średniej wielkości walizkę. - I córuś mam prośbę. Mogłabyś posprzątać te ciuchy? Ja zaraz wyjeżdżam.

- Spoko.

- A i mam jeszcze jedną wiadomość...

- Ooo dużo tego jak na jeden dzień... To o co chodzi?

- Jutro ma przyjechać Ashley...

- Co?! - przerwałam jej w pół zdania. - Po co?!

- Chce się z tobą zobaczyć. No i... musisz ją odebrać z lotniska.

- Ochh! No dobra... - usiadłam na łużku trochę przygnębiona. Ashley to moja kuzynka. Bardzo denerująca kuzynka. Ciągle opowiada o swoich chłopakach, poucza mnie iii!!!... wogóle jest wkurwiająca.

- A gdzie ma spać?

- U nas. Z tobą albo Aną w pokoju.

- Oooo! Spokojnie, spokojnie! Ze mną napewno nie!

- No to z Aną.

- To powiedz jej to.

Pół godziny puźniej mojej rodzicielki już nie było. Anabeth na początku burzyła się na wieść spania z Ashley w jednym pokoju, ale w końcu ustąpiła. Chwilę puźniej na podjezd wjechał Dean.

- Jak dobrze, że jesteś! - krzyknęłam żucając się na jego szyję.

- Co się stało? - spytał zdezorientowany.

- Ashley. Moja kuzynka ma przyjecjać w odwiedziny.

- Nooo? To chyba świetnie?!

- Nie! Ona to wredna, wścibska suka!

- Spokojnie. Poradzimy sobię z nią. - Poszliśmy do pokoju, a Molly z Aną zostały na podwórku. Włączyliśmy film " Jupiter ascending".

- Mam ochotę. - powiedział w połowie filmu.

- Na co? - spytałam

- No wiesz...

- Spadaj!

- No proszę...

- Nie! Dzieci są na dworzu. I wogóle nie!

- Ochh... no... - skończył w pół zdania. Do pokoju wbiegły dziewczynki.

- Chcemy iść do Molly! - krzyknęła Ana.

- No okey! Świetny pomysł! - krzyknął chłopak. - Pujdziecie same czy was odprowadzić?

- Same! To tylko kilka domów dalej. - powiedziała oburzona Molly. Wyszły. Zostaliśmy sami. Leżałam na podłodze kiedy usiadł na mnie rozkrakiem i nachylił się do ucha.

- A teraz? - spytał namiętnie

- Nie.

- Nie? Napewno?

- Tak?

- Jak chcesz... - pięć minut milczenia przerwał jego seksowny głos.

- Okey. Dość tego! - powiedział i zniżył się. Zdjął mi spodenki i majtki. Rozchylił nogi i... zaczął kręcić kułeczka językiem po łechtaczce. Było tak przyjemnie. Jęczałam wyginając plecy.

- Teraz twoja kolej.

- O nie, nie! Ja ci nie kazałam niczego robić... - uśmiechnęłam się.

- No to wystaw pupcie. - Zrobiłam jak kazał. Zamiast jego ciepła w sobie, poczułam ból na tyłku. Dał mi klapsa.

- A za co to? - spytałam

- Ychh... jak ty mnie dzisiaj wkurzałaś.

- Ja?!

- A kto? To chyba ty zrobiłaś mi ochotę i nic... Laski też mi nie chciałaś zrobić...

- Oj przestań... - usiadłam na przeciwko niego zakładając nogi na jego biodra.- nie chcę się kłucić - przybliżyłam się do niego bardziej. Poczuła twarde wybrzuszenie. - Ymm,gotowy? - kiwnął głową. Odsunęłam się by mógł we mnje wejść. Zaczął powoli się poruszać, następnie przyspieszał. Mimo tego, iż dotarł do szybkiego tempa nie zwalniał, co bardzo mi się podobało. Jęczałam wykrzykując jego imię. Daszłam wraz z nim w tym samym czasie. Czułam się niesamowicie. Po skończonym stosunku poszłam się umyć. Przebrałam się w świeże ciuchy i poszłam do kuchni przyżądzić kolację. Dean podszedł do mnie od tyłu. Poczułam ciepłość i coś jeszcze...

- Uuuu... coś tu ci stanęło.

- Zaspokuj to - uśmiechnął się nonszalancko.

- Nie! Za dużo tego!

- To co mam z nim zrobić? - wziął go do ręki.

- Nie wiem. Idź sobię strzep czy coś! - zażartowałam. - I ubkerz się jak skończysz.

- Nie. Dzisiaj będę chodził goły!

- Nie. Zaraz idę po Anabeth i Molly. Zrobię noc filmów.

- Ale... to nie sprawiedliwe!

- Nie możesz się uzależnić. No ruszaj się. Zajedziemy do sklepu. Muszę zrobić zakupy.

Pół godziny puźniej był już gotowy. Tak jak powiedziałam wcześniej pojechaliśmy do sklepu, a następnie po dziewczynki.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz