Rozdział 37

82 5 0
                                    

Piepszony szatyn z brązowymi oczami!! Całą dzisiejszą noc śniłam tylko o nim... Co ja najlepszego zrobiłam?! Bardzo ale to bardzo lubie Dreaka ale to Deana kocham...
- Hej Hope. - Chłopak przywitał mnie całusem - Jak się czujesz?
- No wiesz...
- Dobra nie odpowiadaj... To co się stało wczoraj nigdy nie powinno się wydarzyć... Nie to, że nie było super, ale Dean to mój przyjaciel. To co mu zrobiłem to prawdziwe świństwo...
- Rozumiem. Ale oboje tego chcieliśmy... Ja też coś czuję do ciebie, ale nie wiem co to jest... Kocham Deana, ale ty... ohhh... to jest takie trudne!
- Nie rozmawiajmy o tym... będzie mi ciężko zapomnieć o tobie, ale będe musiał z tym żyć... hehe - uśmiechnął się, ale w jego oczach gościł ból.
- Tak, to dobry pomysł...
- Chodźmy na śniadanie. - po skończonym posiłku ruszyliśmy w drogę. Milczeliśmy i czasami ukradkiem na siebię zerkaliśmy, ale z mojej strony to była jedynie chęć sprawdzenie jak on się teraz czuje... Pod wieczór dotarliśmy do jakiegoś domu w środku lasu... zaczynało robić się ciemno, a moje przerażenie wzrastało. Od wczoraj nie dostaliśmy żadnego telefonu od Abe więc muszą tam być. Weszliśmy do starej, drewnianej chatki. Była zniszczona tak samo od zewnątrz jak i od wewnątrz. Na środku stał mały, stary telewizor, a na nim stała karteczka z napisam "włącz to". Zrobiłam tak jak kazano, gdy nagle poczułam jak chłopak ciągnie mnie za sobę na dwór.
- Co do chuja robisz?! - wrzeszczałam
- Ratuje ci życie! - wrzeszczał przyspieszając. Ledwie wybiegliśmy na świeże powietrze, gdy domek wybuchł. I to dosłownie. Wyleciał w powietrze, a ja leżałam pod ciężarem ciała Dreaka.
- Wszystko wporządku? - zapytał
- Tak... skąd wiedziałeś?
- Może tego nie zauważyłaś, ale u dołu ekranu zaczynało się odliczanie.
- Dziękuję... ale zaraz. Skoro Abe się do nas nie odzywała, a ich tutaj nie ma i w dodadku ta bomba... czy oni...?
- Tak. Wiedzielśmy o tym wszystkim! - za plecami usłyszałam niski, męski głos. Odwróciłam się raptownie i zobaczyłam mężczyznę z wielkimi mięśniami. Był łysy, a na bokach głowy miał coś wytatułowanego. Ubrany był w metaliczny garnitur, a na nogach miał czrne połyskujące pantofle. Przerażona spojrzałam na Dreaka ale tego trzymał jakiś drugi mięśniak i wywrócił mu ręce do tyłu by nie mógł go uderzyć.
- Twój kochaś? - spytał z rozbawieniem ten elegancki
- Zostaw go chuju! Słyszysz! Zostaw go!!! - krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam.
- No to teraz nasza księżniczka popatrzy jak nasz chłoptaś... no cóż... umiera! - powiedział z rozbawieniem
- Nie proszę, nie róbcie mu krzywdy! Zrobię wszystko co będziecie tylko chcieli ale zostawcie go w spokoju! - błagałam
- I tak zrobisz co będziemy chcieli,więc... - nie zdążyłam już nic powiedzieć, gdy mężczyzna wycelował broń w głowę chłopaka i strzelił. Krew z jego głowy ochłapała mężczyznę stojącego obok niego, a kawałek jego muzgu poleciał gdzieś z tyłu. Przerażona rozryczałam się. Wpadłam w ogromną histerię, nie mogłam się opanować.
- Stul twarz dziwko!!! - wrzeszczał łysy
- Co ty chuju zrobiłeś?!!! Popierdolony jesteś! - wrzeszczałam zanosząc się łzami.
- Nie chcesz wiedzieć co z twoją przyjaciółeczką?!
- Co zrobiłeś Abe?! Gadaj sukinsynu!!!
- Ahhh Abe miała na imię. Więc tak... najpierw wsadziłem jej mojego ogromnego kutasa do jej ciepłej i ciasnej cipki, a potem ją zerżnąłem tak, że nie mogła siedzieć... yhhh będzie mi szkoda tej cipeczki...
- Nie kurwa!Nie!
- Tak, zabiłem ją. - powiedział to z taką łatwością jakby była niczym. - I ciebie też zabiję! - roześmiał się. Szybko wyjęłam pistolet ze spodni, który kazała wcześniej nosić mi przy sobie Abe, wycelowałam w gościa za mną i jednym pociągnięciem za spust pozbawiłam go piepszonego życia. To samo zrobiłam z człowiekiem, który wcześniej trzymał Dreaka. Byli zbyt zdezorientowani by móc szybko zareagować. Skierowałam broń w elegancika, ale on zrobił to samo.
- Ooo brawo! Lubię ostre! - krzyknął
- Pieprz się!
- Mogę ciebie! Nie obchodzi cię kim byli ci ludzie?!
- Nie! Nie skurwielu, nie obchodzi mnie to!
- Otóż jeden z nich był oddanym ojcem dwojga dzieci i mężem wspaniałej kobiety, a drugi to były wojskowy. Właśnie dzisiaj dowiedział się, że będzie tatusiem. A uwierz mi bardzo tego chciał.
- Kłamiesz?! Wyssałeś to wszystko z palca!
- Zaraz ty mi wyssiesz!
- Spierdalaj! - krzyknęłam i pociągnęłam za spust. Trafiłam go w głowę, ale i on mnie trafił tyle, że w ramię. Wyszłam z tego prawie cała fizycznie, ale moja dusza była poszarpana na 1000 kawałków. Po pierwsze straciłam osobę, którą kochałam, straciłam też przyjaciółkę i dowiedziałam się, że zabiłam 2 gości z pożądnego domu, z rodzinami...

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz