- Anabeth! No Ananeth!!!
- co chcesz?!
- Ruszaj się. Zaraz jedziemy do szkoły.
- Że co? Hahah. Ja nigdzie nie jadę.
- Jedziesz! To, że mama pojechała nie zwalnia cię z obowiązku uczenia się! - naburmuszona poszła po swój plecak. Dziesięć minut puźniej byłyśmy gotowe. Już miałyśmy wychodzić kiedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Hope! Hope! Coś ty mu zrobiła?! - krzyczała spanikowana Molly.
- Molly spokojnie.... o co chodzi? co się stało?
- Ty już dobrze wiesz... Dlaczego Dean przyszedł wczoraj do domu ze łzami w oczach? No co? Dlaczego Hope?! Był roztrzęsiony a zarazem wkurzony!
- Molly - potrząsnęłam dziewczynką - uspokuj się! Nie wiem dlaczego. Wszoraj Ja i Dean... my nie jesteśmy już razem.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Nie chcę wiedzieć o nim niczego więcej. To on to skończył. Jego wybór, a ja już nic do tego nie mam. - Chwila milczenia- Jedziesz z nami?
- A mogę? po tym jak na ciebie nakrzyczałam...
- Daj spkój Molly. Rozumiem dlaczego tak postąpiłaś i nie mam ci tego za złe. - ruszyliśmy. Droga minęła nam na milczeniu. W szkole dwie pierwsze lekcje minęły... dość szybko. Co było miłym zaskoczeniem. Zbliżała się pora lanchu więc poszłam do stołówki. To co tam ujrzałam nie zdziwiło mnie, wręcz wkurzyło. Dean trzymał jakąś laskę za dupę, a kiedy weszłam do sali zaczęli się lizać. No fajnie fajnie. Wielkie brawa! Głupia idiotka ze mnie! A ja myślałam, że możemy się jeszcze pogodzić... Wzięłam jedzenie i usiadłam po drugiej stronie sali. Starałam się nie obserwować każdego ich ruchu ale oni naprawdę rzucali się w oczy. Zaraz zwymiotuję! Jak najszybciej zabrałam się z tamtąd i wybiegłam na korytarz. Wpadłam na jakiegoś kolesia.
- Ej wszystko wporządku?
- Taaa spoko... - uśmiechnęłam się i poszłam dalej.
- Hope! Hope! - krzyczała Sue - Jesteś!
- Nom. Jak widać. Cała i zdrowa.
- Co robisz dzisiaj po szkole?- pytała podekacytowana
- No w zasadzie to nic... ale... - Nie dane było mi dokończyć gdzyż jej pisk był głośniejszy od stada słoni. Taaa wiem głupie porównanie, no ale cóż..
- To świetnie! Jedziesz dzisiaj ze mną na domówkę do Martin'ów!
- Ja nie mogę...
- Możesz, możesz!
- Nie słuchaj mnie teraz! - potrząsłam dziewczyną - moi rodzice wyjechali. Wracają za kilka dni. Nie mam z kim zostawić Any.
- To zostaw ją z moją mamą!
- Nie nie będę robiła jej problemów.
- Masz coś wykombinować! I nie obchodzi mnie co! Będę o 20.30 - cmoknęła powietrze i poszła. Wróciłam do domu po ciężkich ośmiu lekcjach. Nie miałam ochoty na nic, a jeszcze ten widok ze stołówki ciągle mnie prześladował.
- Co porabiasz? - zapytała Ashley
- Oglądam... zamawiamy pizze?
- No co ty?! Ty to masz się stroić kochana!
- co?! O czym ty do mnie mówisz?!
- Noooo.... jalaś laska dzwoniła na domowy. Chyba chciała zostawić wiadomość ale odebrałam. Kazała ci przypomnieć o tej domówce.
- Nie mam czasu na domówki. Zostaję z Anabeth.
- Nie. Idziesz do pokoju. Albo nie najpierw pod prysznic. Ubierasz się i idziesz się dobrze bawić, a ja zostaję z Aną. - nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a ona popchnęła mnie w stronę pokoju. Nie miałam wyjścia. Zrobiłam jak kazała. Krótki prysznic dobrze mi zrobił. Przemyślałam sprawę z Deanem. To koniec. Rozumiem to. Pora się zabawić... może poznać kogoś nowego... skoro mu to przyszło tak łatwo to dlaczego ja miałabym nie spróbować...
CZYTASZ
Hope
Teen FictionNie wszystko w życiu wychodzi tak jak chcemy. Ale to dzięki naszym przyjaciołom potrafimy sobię z nim radzić. Poznajcie losy Hope, wprowadzcie się w stan odprężenia, wzniesień i upadków miłosnych oraz w ten błogi nastrój zaczytania z tą książką.