Rozdział 6

186 7 0
                                    

Zarzuciłam na siebię czerwoną, luźną koszulę w kratę, białą opinającą koszulkę i niebieskie jeansy. Weszłam do kuchni. Mama przyrządzała śniadanie, a tata z Anabeth siedzieli przy stole. Wyjęłam szklankę i nalałam soku pomarańczowego.

- Żałuj Anabeth, że Cię wczoraj nie było - powiedziałam biorąc łyk napoju - poznałabyś naszych sąsiadów

- Tak, tak. - kiwnął głową tata - a swoją drogą, tan chłopiec jest bardzo miły. - powiedział, a ja głupio się zarumieniłam.

- Yhmm... jest miły - wydusiłam - ale trochę pokręcony - przypomniał mi się sen.

- Skarbie, wszystko okey? - spytała mama - Zbladłaś. Źle się czujesz?

- Nie mamo. Wszystko wporządku. Co dziś na śniadanie?

- Naleśniki z dżemem truskawkowym. - kiwnęłam głową i usiadłam do stołu. Po skończonym posiłku pojechaliśmy do babci. Oglądaliśmy stare zdjęcia, rozmawialiśmy o przeszłości... babcia puściła nam nawet nagranie z jej pobytu we Włoszech; co było dla niej naprawdę wyzwaniem. Prosiliśmy ją o to przez ponad półtora roku, ale zawsze się wykręcała. Okazało się, że poznała tam pewnego mężczyznę, który się w niej zakochał i postanowił nagrać jej wakacje. Zanim doszło do czegoś poważniejszego, skończyła z nim znajomość. Wyglądała na taką szczęśliwą.

- Dlaczego, wiec zostawiłaś go babciu?

- Gdybym została tam, waszego taty pewnie by nie było. Wróciłam do kraju gdzie poznałam dziadka i pół roku puźniej zaszłam w ciąże. - przyznam szczerze, że historia rodzicielki mojego ojca bardzo mnie wzruszyła. Dzień dobiegł końca. Wróciliśmy do domu, umyłam się i zęby, założyłam piżamę i wskoczyłam do łóżka.

Ten sam sen... ten Sam sen przyśnił mi się też tej nocy. Ale gdy się obudziłam nie zauważyłam nikogo przy moim łóżku... ohh to dobrzę. Czynię postępy. Mój psyholog będzie zadowolony. Może przestanę do niego chodzić...

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz