Nadszedł ranek. Obudziłam się pierwsza. Leżeliśmy tu oboje, nadzy, wtuleni w siebie. Przyglądając mu się zauważyłam tatuaż zaczynając się na klatce piersiowej i schodzący ku dołwi. Z ciekawośco zaczęłam ściągać mu kordłę.
- Jeszcze raz? - zapytał z tym łobuzerskim uśmieszkiem.
- Nieee e. Chciałam się tylko przyjżeć.
- Ja jednak bym negocjował...
- Ymmm... brzmi całkiem... całkiem
- Kusząco co? To co chcesz?
- Nie. Nie to miałam na myśli. Dobra idziesz się pierwszy myć czy ja?
- Idź ty. - i tak zrobiłam. Poszłam do łazienki oczywiście wcześniej zabierając mu kordłę i się nią opatulając. Nie wiem po co to zrobiłam. Wkońcu widział mnie rozebraną... ale to była noc! tak właśnie to była noc, a teraz jest dzień i to co innego. Puściłam wodę. Nie słyszałam kiedy podszedł. Złapał mnie w talii i posadził na szafce. Zakryłam twarz rękoma.
- No ejj. Nie wstydź się. Przecież już go wczoraj widziałaś. - Uśmiechnął się i wskazał palcami na swojego penisa.
- Ugh. Był ciemnooo.
- Tak, tak. Nie wykręcisz się. Podoba ci się. No spójrz na niego. - mówił zachęcająco. Odchyliłam palce. - No i jak. Nie jest taki straszny.
- Niee.. - zaczerwieniłam się - nie jest. Masz... ładny tatuaż.
- Ymmm... takkk... a ty ładny tyłeczek.
- Ty fajne mięśnie na brzuszku.
- Ty fajne cycki.
- Ej mówiłam ci, że są małe!
- Małe, nie małe co za róznica. To piersi! - wyszzerzył zęby. - To co idziemy się myć.
- No chodź. Już wszystko przygotowałam...
- Czyli zgadzasz się?
- Na kąpiel? Tak.
- A na coś innego?
- Dean! - nic nie odpowiadając podniósł mnie i położyl do wanny. Zrobiłam mu miejsce i odrazu znalazł się obok mnie. Zaczął mnie myć.
- Wiesz mam ręce... Potrafię się umyć!
- Ojj ciii! Ja zrobię to lepiej. - Pocierał moje ciało delikatnie, zndjdując się przy piersiach zwalniał delikatnie je pieszcząc. Zchodził coraz niżej. Był przy mojej kobiecości kiedy zaczął ją pieścić. Zataczał kułeczka na mojej łechtaczce, pocierał ją a moje plecy wyginały się w łuk.
- Chcę iść do pokoju! - wydyszałam.
- Przecież nie chciałaś... - jego ruchy robiły się coraz bardziej intymne. Wyczerpywały mnie. Chciałam go mieć w sobię. Teraz.
- No już! No chodź! - wyskoczyłam z wanny.
- Skoro tak mnie prosisz. Zaniósł mnie do pokoju położył na łużku. Oplotłam jego biodra swoimi udami. Wszedł we mnie. Zaczął powoli się poruszać, kiedy nagle przestał.
- Co?! Dlaczego?! No dalej! - ponaglałam ruszając go biodrami.
- Słyszałaś?
- Co? Co miałam słyszeć?
- Kochanie wiem,że chciałabyś mnie dostać ale nie mogę... ktoś wszedł do domu. - Wstał i ubrał szybko spodnie. Zszedł na dół.
- Hope! Twoja mama przyjechała! - o nie! Kurde! Mama. A co ona tu robi. Założyłam szybko koszulę i spodenki. Zbiegłam na dół.
- Hej mamuś! - krzyknęłam.
- No cześć córka! - spojrzała podejrzliwie na mnie i na Deana. - Przeszkodziłam w czymś?
- Nie! Mamo!
- Jesteście prawie dorośli. Wiecie co robicie.
- Nie. Prosze nam uwierzyć. Niedawno co wstaliśmy. - wstąpił za mną chłopak.
-Tak. Właśnie. - przytaknęłam. - Wejdź do salonu.
- No dobrze. Powiedzmy, że wam wierzę. Córka, nie mam czasu. Wiesz... - zaczęła - musisz wracać do domu. Ja mam obowiązkowe trzydniowe kursy, a tata wyjeżdża w delegacje. Musisz zająć się siostrą.
- Mamo, ale...- zaczęłam protestować. Spojrzłam się na Deana, który wtrącił się do rozmowy
- Wszystko będzie dobrze. Proszę się nie martwić. W razie potrzeby pomogę Hope. - powiedział, a następnie skierował się do mnie - leć po ciuchy i jedź z mamą. Zamknę dom i przywiozę ci klucze.
- Ale... - zamknął mi usta palcem. I wyszeptał
- Cii....będę miał powód żeby cię odwiedzić. - uśmiechnęłam się i skierowałam posłusznie do pokoju. Około dwadzieścia minut puźniej siedziałam z mamą w aucie wracając do domu.
- I jak było?
- co?! o co chodzi? - spytałam zdezorientowana
- No jaki on jest?
- Mamo o co ci chodzi...?- spytałam powoli.
- No w łużkuuu!?!
- Mamo! Do niczego nie doszło!
- Taaak! Jasne! Ja wiem swoje, ty wiesz swoje. Więc jak?
- Ughh! Mamo! Jezu czemu ty musisz być taka uparta! - moja rodzicielka była czasami surowa ale na ogół była spoko. Zawsze rozmawiałam z nią jak z przyjaciółką, ale ona pyta się o seks! Co jak co, ale to trochę krępujące - był fajnie - wyszeptałam
- Tylko fajnie! Boże,Hope! Myślałam, że ten chłopak ma w sobię to coś.
- Dobra. Było rewelacyjnie. Ale stop! Nie rozmawiajmy już o tym, bo to dziwne!
CZYTASZ
Hope
Novela JuvenilNie wszystko w życiu wychodzi tak jak chcemy. Ale to dzięki naszym przyjaciołom potrafimy sobię z nim radzić. Poznajcie losy Hope, wprowadzcie się w stan odprężenia, wzniesień i upadków miłosnych oraz w ten błogi nastrój zaczytania z tą książką.