Rozdział 24

141 10 0
                                    

~2 miesiące puźniej~
"Hope mogę przyjść? Pogadaj ze mną"
Kolejna wiadomość od Deana. Tak. Zależy mi nadal na nim, ale to co ostatnio wyprawiał nie było wporządku wobec mnie.
"No proszę. Teraz mogę ci powiedzieć dlaczego byłem taki jaki byłem"
"Okey. Bądź u mnie o 20.00" Czas płynął nieubłagalnie. Zbliżała się 20 a ja coraz bardziej się denerwowałam. Nie wiem dlaczego... przecież nie powinnam do niego nic czuć, a jednak... przez te dwa miesiące nie dawał mi o sobie zapomnieć. Ciągle pojawiał się z nowymi laskami, flirtował z nimi a mi robił coraz większą dziurę w sercu. Z Luckiem nie wyszło. No bo jak niby miało wyjść jak z samego początku go skreśliłam. Ale teraz jest z Sue. Chodzą ze sobą już od jakiegoś miesiąca. Co jest dziwne, że jak jakiś chłopak do mnie zagadywał to po chwili mojej nieobecności przy nim, lub na drugi dzień zrywał ze mną wszelkie kontakty. Halo, co jest ze mną nie tak?!
- Hope... - z zamyśleń wyrwał mnie dobrze znany mi głos.
- Hmm... - potrząsnęłam głową - znowu wlazłeś przez okno!
- A ty znów go nie zamknęłaś!
- Dobra Dean! Do rzeczy! Już wystarczająco się przez ciebie nacierpiałam...
- Ej Słonko... Teraz będzie już wszystko dobrze...
- Konkrety Dean, konkrety.
- Otóż tak jak ci mówiłem kocham cię! Najmocniej ma świecie! Nigdy do nikogo takiego czegoś nie czułem
- Taa a te laski?!
- Ciii. Daj mi dokończyć. Tak jak wspomniałem jestem w tobie zakochany po same uszy. - Uśmiechnął się słodko, ale nie odwzajemniłam tego gestu - musiałem sprawić byś mnie znienawidziła, żebyś przestała się ze mną spotykać. Umawiałem się z tymi laskami tylko po to by ciebie chronić. Nie spałem z nimi. Jedno spotkanie i koniec. Zero seksu, zero obciągania i robienia dobrze. Teraz wyznam ci coś ważnego. Otóż brałem udział w nielegalnych wyścigach i z tąd te wszystkie auta. Pewnego dnia brałem szybki udział w jednym z wyścigów przeciwko jakiemuś gangowi. Oczywiście wygrałem i nie obchodziło mnie kim oni byli... ale raz wpadli do mnie i kazali oddać kase i auto. Powiedzieli, że dorwą ciebie i zamordują ale nie dałem się w to wkręcić. Powiedziałem im, że byłaś tylko kolejną na jedną noc. Następnie obserwowali mnie i ciebie, dlatego były mi potrzebne te wszystkie dziewczyny...
- Hahaha. Dean, naprawdę?! Nie stać cię na coś lepszego?! Miałeś ponad dwa miesiące, a wymyśliłeś taką historyjkę. ha! Bo zaraz pękne!
- Hope mówię poważnie! Zerknij przez okno.
- Po co?! Tyyy ja wiem, krasnoludki i smoki w tej bajce też były i są przed moim domem. Hahah. Koniec kłamstw Dean. Koniec...
- No zerknij uparta babo!
- Co?! jak mnie nazwałeś?!
- No chyba, że tchórzysz... - na jego słowa odrazu przybliżyłam się do okna. Przed domem stało 5 aut ułożonych w literę V tylko do góry nogami, na którego czele stało znane mi Ferrari F12. Obok aut stało 3 chłopaków i 1 dziewczyna.
- Co to do cholery ma znaczyć?!
- A nic... - Dean złapał mnie w pasie i przeżucił sobię przez ramię po czym wyszedł przez okno.
- Puszczaj bo zacznę wrzeszczeć!
- Nie. Nie zaczniesz... i nie wierć się bo mi nie wygodnie. - Wsadził mnie do auta i przypiął pasami.
- Co jak co, ale to potrafię robić! - powiedziałam zrzędliwie- gdzie mnie zabierasz?!!!
- Zobaczysz... i może w końcu mi uwierzysz... - ruszyliśmy. Przed nami i za nami jechały 2 auta. Jechaliśmy bardzo szybko
- Dobra wierzę ci, wierzę, ale zwolnijmy.
- Nieee e.- Kilka minut puźniej byliśmy na miejscu. Dokładnie nie wiem gdzie się znajdowaliśmy ale chyba gdzieś na pograniczu z lasem. Wyszłam z auta. Dostrzegłam piękny, kanciasty dom z ogromną ilością dużych okien. Przed nim znajdował się wielki plac, na którym stały kolejne 4 auta. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jescze większy plac a za nim wielki budynek.
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam
- Za miastem. - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna, która nie wiem w jaki sposób znalazła się przy mnie.
- Yhmmm....
- Zamknij buzię Hope. - powiedział Dean z tym swoim zalotnym uśmieszkiem. Tak, może i zaskoczyło mnie to wszystko, ale niech mi tu dupek jeden nie zwraca uwagi.
- Spoko, też na początku tak wyglądałam. Tak wogóle to Abi jestem.
- Hope. - Uścisnęłyśmy sobię dłonie
- Tak wiem. Ostatnio było dosyć głośno o tobie.
- Okeeeyyy.... czyli to prawda? To co mówił Dean?
- Yhmm... dobra wy sobie pogadajcie, a ja idę z chłopakami do domu. - podeszłam do Deana.
- Opowiesz mi kim są ci ludzie i o co tu wszystko chodzi? - spytałam ze spokojem
- Dobrze, ale chodź do auta bo zimno się robi.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz