- Dzięki.
- Spoko. Rozumiem. Ale od kolacji się nie wykręcisz.
- Okey. Z tobą wszędzie. Ale z SUE. Jej ciągłe gadanie o chłopakach, pouczanie itd. Dobija mnie too!
- hahaha. Mnie też, a mam to na codzień. - rozmawiałyśmy jeszcze przez dziesięć minut po czym znalazłyśmy się na moim podjeździe do domu.
- Mamoo jestem i Meg też jest! - krzyknęłam wchodząc do domu - jesteśmy głodnee!!
- To świetnie! Chodźcie do salonu. - weszłyśmy. Zobaczyłam przystojnego bruneta z jego rodziną.
- Zaprosiłam państwa McCarter na kolację - powiedziała mama.
- To świetnie mamo. - uśmiechnęłam się. Podałam dłoń mamie Deana, Violett, tacie Georg, starszej siostrze Katy i młodszej Molly... no i Deanowi.
- A my się chyba znamy. - uśmiechnęłam się po czym skierowałam wzrok na dziewczynę za mną. - A to jest Megan. Moja przyjaciółka, którą traktujemy jak członka rodziny, więc powiedzmy, że jest moją siostrą. - wyszczerzyłam do niej zęby.
- Miło Państwa poznać. - Powiedziała nieco skrępowana.
- Mamo pomóc ci w czymś?! - krzyknęłam
- Nie. Zaraz będę! - siedzieliśmy tak przez chwilę. Tata rozmawiał z panem Georgem, a ja z Meg i Kate. Była starsza od nas o dwa lata ale i tak fajnie się z nią rozmawiało. Zagadywałam też do Molly i uśmiechałam się do Deana. Mama przyniosła pieczeń z indyka i rozpoczęła zaciekłą konwersację z panią McCarter o gotowaniu. Po chwili usłyszałam ciche szepty. Nie były one slierowane do mnie, ani do Meg.
- Fajne jest. Taka szalona!
- Wiem. Za to ją lubię. - Ha, mam ich. To Molly i jej brat. Dziewczynka miała 11 lat i była bardzo urocza.
- Pasujecie do siebie. - wyszeptała
- Chunk!
- Nie mów tak do mnie GRUBASIE! Mówię prawdę! - zauważyłam, że Dean czuje się niekomfortowo w tej sytuacji.
- Więc Molly. Chodzisz do podstawówki? Jak ci się podoba?
- Jak narazie jest świetnie! - pisnęła - i tyle ludzi, tyle nowych twarzy.
- Haha. Świetnie cię rozumiem. Mamo, a tak swoją drogą to gdzie Anabeth?
- U koleżanki. Powiedziała, że nie przyjdzie bo muszą skończyć plakat.
- Ahh te dziewięciolatki. Nie wie co traci - spojrzałam na Molly - poznałaby super koleżankę.
- Może innym razem - odpowiedziała. Godzinę później kolacja dobiegła końca. Przed wyjściem mama Deana zaproponowała byśmy spotkali się u niej jutro na kolacji.
- Niestety nie możemy. Jedziemy do mamy Jaka. - ( mojego ojca) odpowiedziała.
- To może następna sobota?
- Oczywiście. Wpadniemy z miłą chęcią. - dodała mama, a następnie odprowadziła gości do domu. Pomachałam im na pożegnanie i poszłam z Meg do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku a ona zrobiła to samo.
- Hahaha. Patrzył się na ciebie! I to przez caaałą kolację! - wybuchła z euforią.
- Kto? - zapytałam.
- Nie udawaj idiotki dupo! Wiesz dobrze, że mówię o Deanie.
- Nie przesadzaj. Poza tym...to tylko kumpel. - z pięknymi, niebieskimi oczami, czarnymi włosami, boskim ciałem i uroczymi dołeczkami- uspokuj się! skarciłam swoje myśli - Opowiadaj lepiej jak tam z Braianem?
- Jest boski. Dziewczyno żebyś widziała jego tors. O jezuuu! No i jutro mamy się spotkać.
- W niedzielę? - spytałam zdziwiona.
- Noo. Powiedział, że skoro nie mogłam być dzisiaj z nim to będę w niedzielę! - zapiszczała podekscytowana.
- To świetnie! Dobra, więc dzisiejszy wieczór jest jeszcze dla mnie? - spytałam lekko przyciszonym, kuszącym głosem, ruszając brwiami, na co wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Oczywiście, że tak kochanie.
- Ooo, żonko, więc co dzisiaj oglądamy? - zapytałam.
- Myślałam, że coś w stylu połączenia komedii, romansu i horroru.
- Bożee dziewczyno to tylko "Porąbani" - uśmiechnęłam się do niej. Kochałam ten film. Był świetny. Poszłam szybko po ciasteczka i laptop, i włączyłam nasze domowe kino. I nie mówię tego w przenośni. Na początku mój pokój miał być miejcem zabaw. Gry, telewizor i te sprawy. Rozice kupili projektor i rzutnik, i wszystko zamocowali w taki sposób by było w idealnym stanie, więc nie musiałam dzisiaj niczego poprawiać. Ale wracając... urodziła się Anabeth i sama zaproponowałam, że zamienię się na pokoje. Teraz wiem, że był to rewelacyjny pomysł. Pokój był urządzony w stylu nowoczesnym, może dla niektórych trochę za surowy. Ściny były szare z niewielkimi białymi dodadkami. Ogólnie było to pomieszczenie bardzo nowoczesne. Obejrzałyśmy do końca film i rozstałyśmy się.
CZYTASZ
Hope
Genç KurguNie wszystko w życiu wychodzi tak jak chcemy. Ale to dzięki naszym przyjaciołom potrafimy sobię z nim radzić. Poznajcie losy Hope, wprowadzcie się w stan odprężenia, wzniesień i upadków miłosnych oraz w ten błogi nastrój zaczytania z tą książką.