Rozdział 27

4.4K 106 21
                                    

Obudziłam się cała zalana potem. Wzięłam głęboki oddech. Miałam wrażenie że się duszę. Złapałam się za gardło i wciągałam gwałtownie powietrze. Próbowałam wyrzucić z głowy to co się niedawno wydarzyło. Oczy znowu zaszły mi łzami. Poczułam mocny ból w sercu. Zacisnęłam powieki.

- To się wcale nie wydarzyło.- szarpnęłam za włosy. Jednak wspomnienia sprzed kilku godzin mnie nie opuszczały.

- To wszystko twoja wina! Nic nie potrafisz zrobić!! To przez ciebie on...- zagryzłam wargę na słowa odbijające się w mojej głowie.- Nienawidzę cię!

Zakuło mnie mocniej. Te słowa wypowiedziane z taką nienawiścią jak nigdy. Nabrałam więcej powietrza do płuc i wstałam. Chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki. Włączyłam światło i weszłam do środka. Stanęłam przed lustrem. Włączyłam wodę żeby opłukać twarz. Podnoszę głowę i patrze w lustro zaciskając szczękę.

• Kilka godzin wcześniej •

Tak się cieszę. Dzisiaj moja pierwsza misja. Nic wielkiego. Mamy odebrać jakiś towar. Czuje wielka adrenalinę myśląc o tym. Przez cały dzień w szkole nie mogłam usiedzieć na lekcjach. Po godzinie 16 weszłam do domu coś zjeść. Później odrobiłam lekcje i zaczęłam się szykować na misje. Ubrałam się cała na czarno. Jechaliśmy dwoma samochodami. W jednym ja, Blake, Matt, Noah i Harry. Za to w drugim Justin, Aiden, Ethan i Jim. Wreszcie znajdujemy się tu gdzie teraz.

Stoimy właśnie przy samochodach. Uśmiecham się niepewnie do Matt'a. Cały czas za rękę trzyma mnie Blake. Mam nadzieje że wszystko pójdzie dobrze. W tym momencie słyszę dźwięk silników a przed nami zatrzymuje się jedno auto. Wysiada z niego 5 mężczyzn i przygląda się nam.

- Macie to czego chcemy?!- brunet obok mnie podnosi głos i już nie czuje jego dotyku.

- Zależy w jakim kontekście ci chodzi.- śmieje się największy z nich. Po moim ciele przebiega dreszcz. Jest przerażający.

- Nie bawię się w twoje gierki, towar, pieniądze i się zmywamy.- warczy mój mąż a ja wzdycham. Wszyscy są spięci tylko ja siedzę na luzie na masce naszego samochodu.

- Spokojnie, co to jest za ślicznotka?- robi mi się niedobrze wiedząc że o mnie mówi. Podnoszę wzrok a kosmyk rudych włosów opada mi na oczy. Tak, mam perukę.

- Dobra nie mamy dzisiaj ochoty na zabawę.- tym razem odzywa się stojący najbliżej mnie Harry.

- No trudno. Za to my lubimy mieszać.- warknął i odsunął się kawałek. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się. Zauważyłam że kilka osób wyszło z lasku obok nas.

- O co chodzi?!- krzyczy Blake'a a każdy się spina w tym ja.

- Oj mój przyjacielu.- paraliżuje mnie słysząc ten głos. Powoli odwracam głowę w lewo i przerażenie bierze górę. Twarz Drake'a wyłania się z mroku.- My mamy ochotę na duże zamieszanie. Do dzieła.

Wszystko dzieje się jakby w ciągu sekundy. Wszyscy wyjmują bronie i celują do siebie oprócz mnie. Brunet jest kilka metrów ode mnie więc nie widzi mojego wyrazu twarzy. Kątem oka zauważam tez Camerona i jednego z jego ludzi. Nie rejestruje nawet gdy pada pierwszy strzał. Piszczę i zaczyna się strzelanina. Otwieram oczy gdy czuje oplatające mnie ramiona. Przed sobą widzę twarz Harrego i podnoszę brwi zdziwiona. Szybko orientuje się co zrobił. Z moich ust wydobywa się krzyk gdy jego ciało zaczyna opadać. Jak przez mgłę słyszę koniec strzałów, a gang Drake'a się wycofuje. Łapie szatyna za rękę i zaczynam płakać.

Wypełniasz tą pustkę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz