Pov. Blake
- Jak to nadal nic nie wiecie?!!- szarpie za włosy nie mogąc już tego znieść. Minęło kilka godzin a my nie mamy kompletnie niczego.- Szukajcie dalej!! Jak coś jej się stanie zobaczycie!
- Może odpocznij trochę.- słyszę spokojny głos Louisa przez co jeszcze bardziej skacze mi ciśnienie.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój!- krzyczę i wychodzę z pomieszczenia kierując się do drzwi wejściowych bo ktoś pukał. Otwieram je a do środka wpadają 3 osoby.
- Czy to prawda?!- podnoszę wzrok na Nicka.- Vivian została porwana!?
- Niestety tak, próbujemy kilka godzin a ci idioci nadal nic nie mają!- ponownie podnoszę głos i coś czuje że niedługo mi wysiądzie.
- Porozmawiam z nimi.- mówi Mark i zabiera swojego syna do mojego gabinetu. Od razu podchodzi do mnie Ben.
- Naprawdę odpocznij trochę. - mówi i pocieszająco kładzie mi dłoń na ramieniu ale on jeszcze wszystkiego nie wie.
- Nic nie rozumiesz! To moja wina! Jeszcze niedawno spotkała mnie jedna tragedia a teraz Vivian!
- Słucham?- podnosi pytająco brwi a ja wzdycham.
- Nie wiem jak mam ci to powiedzieć...- widząc jego wzrok drapie się po głowie.- Harry... Byliśmy na misji, wyskoczyli ludzie gangu Snakes, osłonił Vivian własnym ciałem.
- Ale jak to?- łapie się na głowę i siada na kanapie.
- Zdarzyło się to dosłownie wczoraj w nocy. Powiedziałem jej za dużo słów. Rano wyszła na spacer i nie wróciła.- pociagam nosem i ruszam w stronę schodów. - Chyba naprawdę muszę się przespać.
Pov. Vivian
- Zaczniesz w końcu gadać!?- zacisnęłam mocniej powieki słysząc kolejny krzyk. Czuje ból dosłownie w całym ciele.
- Nic ci nie powiem śmieciu, nie wiem nic. - warczę podnosząc pewnie wzrok i patrząc prosto w jego oczy.
- Doskonale wiesz, jakoś z ciebie to wyciągnę a teraz kończymy bo mi zaraz padniesz a jeszcze chce cię wykorzystać.- wzdrygam się przez jego śmiech.
Z mojego gardła wydobywa się jeszcze krótki krzyk gdy wbija mi mały nóż w udo. Chwile później słyszę zatrzaskiwane drzwi i przekręcanie klucza w zamku. Otwieram szerzej oczy przypominając sobie o scyzoryku w bucie. Nadal go czuje co oznacza że mnie nie przeszukali. Idioci. Poluzowuje liny co zajmuje mi trochę czasu a poziom mojego zmęczenia sięga zenitu. Na szczęście udaje mi się sięgnąć i jak najszybciej rozcinam liny. Próbuje wstać ale od razu upadam. Patrze na swoje ciało i aż się wzdrygam. Tak prawdę mówiąc zostałam w bieliźnie. Z moich ubrań nie zostało prawie nic. Na brzuchu mam spore rozcięcie a krew już zaschła. Mam liczne siniaki, małe zadrapania i ten nóż w udzie. Zbieram ostatnie siły i wyjmuje go szybkim ruchem. Zagryzam wargę powstrzymując krzyk. Skrawkiem dresów zaciskam ranę żeby krew nie ciekła. Można powiedzieć że czołgam się i kładę na materacu przykrywając kocem bo strasznie mi zimno.
Torturował mnie chyba 2 godziny. Próbowałam udawać twardą co dobrze mi wychodziło. Ale tylko dopóki nie opuścił tej celi. Nabrałam powietrza do płuc a z moich oczu popłynęły łzy. Jestem słaba udając że daje rade. Nie wiem idę tak wytrzymam ale wątpię że mnie znajdą. Jestem przecież dla nich nikim. A dla niego tym bardziej. Przeze mnie stracił przyjaciela. Przynoszę nieszczęście. W tym momencie czuje jak powieki stają się ciężkie a sama mdleje.
——————
Budzę się cała obolała. Zauważam że mam opatrzone rany i ubrana jestem w jakaś za dużą koszulkę. Podnoszę powoli zamglony wzrok. W rogu ktoś siedzi przez co cała się spinam. Ból znowu przechodzi przez moje ciało. Syknięcie wydobywa się z moich ust a ten chłopak podnosi się i wstaje.
CZYTASZ
Wypełniasz tą pustkę
Teen FictionVivian Collins to zwykła nastolatka. Chodzi do prywatnego liceum tylko ze względu na tatę. Ojciec nie interesuje się nią i dlatego opiekuję się nią „przyjaciółka" rodziny. Jej mama zmarła gdy miała 13 lat. Jej pasją jest taniec, śpiew i ma do tego...