Rozdział 2

11.2K 274 48
                                    

Uśmiecham się do siebie w lustrze. Mimo mojego okropnego życia jestem świadoma mojej urody. Jestem ubrana w białe jeansy z dziurami, pod nimi mam trochę wystające kabaretki i do tego czarny top na długi rękaw. Jeszcze chwile i weekend. Jest dopiero 2 stycznia. Zostało mi jakoś pół roku szkoły i studia. Idę do łazienki bo zostało mi 30 minut do wyjścia. Na twarz nakładam krem bb, korektor, puder i rozświetlacz. Powieki maluje eyelinerem a usta pomadka nude. Włosy prostuje, a z niewielkiej ilości robię koczka na czubku głowy. Zabieram torebkę i schodzę do kuchni. Mam dziś świetny dzień bo Caroline musiała być wcześniej w pracy i nie ma jej w domu. Z lodówki wyjmuje pomidora i sałatę. W między czasie nastawiam wodę na kawę. Biorę bułkę która przekrajam na pół i smaruje masłem, na to kładę warzywa. Kubek zalewam gorąca woda, a później mlekiem. Siadam przy wyspie kuchennej i zaczynam jeść. Całe śniadanie zajęło mi około 20 minut.

Chwytam telefon w dłonie i patrze ze jest 8:10.  Cholera. Kto ma tak jak ja i wstaje normalnie jak trzeba a mimo wszystko się spóźnia. Często robię tak ze jak się trochę spóźnię już nie idę na pierwsza lekcje. W korytarzy ubieram czarne botki na obcasie i szary płaszcz. Zabieram torbę i wychodzę wcześniej zamykając dom.

——-

Cały dzień jak zwykle był nudny. Kilkoro nauczycieli pytało i jak zwykle nie zrobiłam pracy domowej z matmy. Zawsze jak coś mam to zapominam i robię na przerwie albo modlę się żeby mnie nie brała. Najczęściej tak robię, rzadko się zdąży kiedy przyjdę do szkoły z odrobiona. Najgorsza była chyba pora lunchu. Jak zwykle Zack się na mnie uwziął. Tym razem wylał na mnie sok jabłkowy. Skąd wiem jaki? Gdy spływał mi po włosach byłam tak zdziwiona ze otworzyłam buzie i troszkę się napiłam. Był dobry, po co go marnował.

Wracam do domu i tym razem udaje mi się cicho wejść. Wbiegam na górę, przebieram się w coś luźniejszego i schodzę żeby jak najszybciej zrobić wszystkie porządki.

Odkurzam i myje podłogi w całym domu. Szoruje kanapę bo Caroline powiedziała ze będzie miała dziś gości i ma być idealnie. Przecieram stolik. Myje okna i przepieram na szybko firanki. Doprowadzam do porządku kuchnie. Czyszczę dokładnie łazienkę tej wiedźmy. Myje wannę i toaletę. Układam jej ubrania w pokoju i padnięta siadam przy wysepce w kuchni pijąc sok. Po chwili szklanka jest pusta i wstaje z krzesła.

- No postarałaś się.- słyszę jej głos. Pierwszy raz mnie pochwaliła, ale nie trwa to długo- A co z jedzeniem!?

- Przepraszam? Nie mówiła pani żebym coś ugotowała.- spuszczam głowę i boje się ze dostanę. Ale wiem ze to nie uniknione.

- Czy ty myślisz dziewczyno!?- zaczyna się wydzierać - Jeżeli przychodzą do mnie goście to znaczy ze musisz ugotować kolacje!! Jesteś tak głupia ze nie umiesz połączyć dwóch rzeczy!?

- Przepraszam! Dobrze! Zaraz zrobie.- odwracam się.

Próbuje podejść do lodówki ale szarpie mnie za ramie i jestem zmuszona znowu na nią spojrzeć. Jednak gdy to robię dostaje w twarz z płaskiej dłoni. Upadam na ziemie i patrze na nią zszokowana. To nie pierwszy raz kiedy mnie uderzyła i się przyzwyczaiłam ale się zdziwiłam.

- Może teraz się czegoś nauczysz!- podnosi moja pusta szklankę i rzuca we mnie. Szkło rozbija się obok mnie i dostaje jego odłamkami. - A teraz bierz się do roboty!! Będą tutaj za 1,5 godziny.

Wychodzi a ja nadal jestem w szoku. Po kilku minutach podnoszę się i najpierw idę do łazienki. Patrze w lustro. Mam na twarzy kilka zadrapań od szkła. Dwa odłamki nadal mam w twarzy. W policzku jest największy na długość około 3 cm. Dotykam go palcami i sycze z bólu. Jednak mam to gdzieś bo muszę szybko go wyciągnąć. Łapie za niego i szybkim ruchem wyjmuje. Łzy pojawiają się w moich oczach. Z rany delikatnie leci krew. Drugi o wiele mniejszy na czole wyciągam bez trudu. Odkażam wszystkie rany a na tą na policzku naklejam plaster. Schodzę jak najszybciej na dół i zabieram się za jedzenie.

Wypełniasz tą pustkę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz