Minął już tydzień od ostatniego wydarzenia. Już za kilka godzin przyjeżdża rodzina Blake'a. Przez ten czas był przy mnie. Wspierał. Ćwiczyliśmy dość dużo. Jestem już naprawdę świetna w boksie. Nawet nauczyłam się strzelać. Wiem straszne. Ale dla mnie to było super. Zawsze czytałam książki bo je uwielbiam i większość z nich było o gangach i tego typu rzeczach. Może jestem dziwna ale zawsze chciałam być taka gangsterką która potrafi zabić bez przymróżenia oka. Wiem chora jestem. Mimo że przez te dni był przy mnie nadal trzymał dystans. Nie mam pojęcia dlaczego. Ale nie o tym teraz mowa. Ma mnie przedstawić swojej siostrze i babci jako narzeczona. Nie wiem czy mnie polubią. W ogóle czym ja się zamartwiam przecież i tak tylko udajemy.
Wychodzę z łazienki w ręczniku. Z szafy wyjmuje białą bluzkę z szerokimi rękawami z przezroczystego materiału oraz czarna, jeansową spódniczkę. Wyjmuje również biała bieliznę. Szybko się w to ubieram. Mokre włosy rozczesuje i nakładam na nie maskę orzechowa, żeby się nie puszyły. Nienawidzę tego w moich włosach. Muszę je prostować żeby po myciu nie odstawały w różne strony. Ale odkąd używam tej maski już nie muszę codziennie prostować. Do tego moje fale są bardziej zakręcone i polubiłam siebie w kręconych włosach. Siadam przy toaletce i zabieram się za makijaż. Na twarz nakładam korektor, podkład, puder. Konturuje twarz. Maluję brwi i kreski eyelinerem. Nakładam rozświetlacz oraz tuszuje rzęsy. Usta maluje pomadka nude. Przeglądam się w lustrze i psikam perfumami. Wole jak włosy naturalnie wysychają. Wychodzę z pokoju i zbiegam po schodach na dół. Nikogo nie ma oprócz Sama w salonie. Ale on jak zwykle zajmuje się telewizorem. W kuchni zajmuje się za robienie obiadu. Ubieram fartuch żeby sie nie pobrudzić. Jest już prawie 13 a trochę zajmie robienie mi posiłku dla kilku osób do tego z ręka w gipsie. Niedługo wszyscy powinni zniknąć z domu.
——-
- Vivian!- słyszę krzyk z piętra.
- Kuchnia!!- odpowiadam. Kończę właśnie robić obiad. Wyjęłam dopiero kurczaka z piekarnika i czuje dłonie na biodrach.- Zostaw. Muszę skończyć.
- Będą za 5 minut.- wstrzymuje oddech. Odpycham jego dłonie i zaczynam biegać po kuchni.- Co ty robisz?
- Wszystko jest już wyłożone na stole. Zanieś tylko kurczaka. - wpycham mu w ręce naczynie z potrawą.
Znika za zakrętem śmiejąc się pod nosem a ja rozwiązuje fartuch. Kładę go na blacie. Wszystko przecieram i staje przy lustrze w korytarzu. Poprawiam włosy. Strasznie się stresuje. Słyszę dzwonek do drzwi i zapominam jak się oddycha. Dopiero jak zorientowałam się że Blake już je wpuścił ruszam powoli do drzwi. W holu zauważam wysoką, blondynkę z niebieskimi oczami. Ma na sobie zwiewną, błękitna sukienkę. Obok niej stoi trochę niższa starsza kobieta. Ma siwe już włosy spięte w koka. Uśmiecha się promiennie że aż na moje usta wpływa uśmiech. Brunet w tej chwili odwraca sie w moja stronę.
- Podejdź.- zachęca mnie ruchem ręki a ja powoli się zbliżam. Przyciąga mnie do siebie.- A to jest moja narzeczona. - trochę źle się czuje jak tak do mnie mówi.
- Vivian. Miło mi.- podaje dłoń kobiecie ale ta przyciąga mnie i przytula.
- Dzień dobry dziecko.- śmieje się pod nosem. - Wreszcie mogę cię poznać. Jakaś ty piękna.
- Dziękuje.- mówię spieszona.
- Babciu daj jej trochę przestrzeni.- kieruje wzrok na blondynkę.- A ja jestem Octavia. Siostra tego o to tu debila.
- Przestań.- śmieje się z powodu zdenerwowanego głosu bruneta.
- Nie przesadzaj braciszku.- dziewczyna omija mnie i kieruje się w stronę jadalni. - Co ci się stało w rękę?
CZYTASZ
Wypełniasz tą pustkę
Teen FictionVivian Collins to zwykła nastolatka. Chodzi do prywatnego liceum tylko ze względu na tatę. Ojciec nie interesuje się nią i dlatego opiekuję się nią „przyjaciółka" rodziny. Jej mama zmarła gdy miała 13 lat. Jej pasją jest taniec, śpiew i ma do tego...