Pociągam nosem i podnoszę zdziwiona brwi. Znajomy zapach. Otwieram powoli oczy ale czuje rękę przerzuconą przez mój brzuch. Automatycznie się spinam a mój oddech przyśpiesza. Łzy pojawiają się w moich oczach, które po chwili znajdują się już na policzkach.
- Puść mnie.- mówię dziwnym głosem nawet nie wiem do kogo. Dreszcz przebiega przez moje ciało a sama zaczynam się trząść.- Puszczaj!- krzyczę a osobę po mojej prawej zaczyna się poruszać. Mam zaciśnięte powieki więc nawet nie domyślam się do kogo mówię.
- Co się dzieje?- słyszę bardzo znajomy głos ale jak przez szybę. Wyrywam się i przy okazji spadam na podłogę. W amoku odsuwam się jak najdalej a nogi podciągam pod brodę. Uderzam tyłem głowy w ścianę kilka razy. - Spokojnie, już jesteś bezpieczna. Prosze przestać robić sobie krzywdę.
- Nie dotykaj mnie! Proszę...- łamie mi się głos ale wreszcie otwieram szerzej oczy. Przede mną kuca Blake i od razu sobie przypominam wszystko.- Nie, nie..
- To tylko ja, proszę cię Vivian...- patrze prosto w jego oczy widząc w nich ból a wszystko trafia we mnie mocniej. Ranie go, boje się nawet jego dotyku. Nie wybaczy mi tego.- Przecież wiesz że ja nic ci nie zrobie, nie bój się mnie.
- Nie!- znowu podnoszę głos gdy wyciąga rękę w moim kierunku. Policzki nadal mam mokre i zauważam że oczy bruneta też zaczynaja się szklić co powoduje ukłucie mnie w sercu.- Nie chce, błagam nie dotykaj mnie...- wybucham głośnym płaczem i zakrywam twarz dłońmi.
- Dobrze.- słyszę jeszcze jego głos pełen bólu a potem trzask drzwi.
Nadal nie mogę się uspokoić, on mnie już nie zechce po tym co się stało ze mną. Zaczynam się kołysać żeby choć trochę udało mi się uspokoić. Nucę pod nosem jakąś piosenkę ale nawet nie wiem jaką. Ponownie słyszę skrzypienie drzwi a ktoś pochyla się nade mną. Dotyka mojego ramienia na którym pojawia się gęsia skórka a ten ktoś od razu odsuwa dłoń.
- Vivian, kochana..- za dużo męskich głosów. Nie zniosę więcej ale mimo tego podnoszę wzrok i natrafiam na tęczówki pełne ciepła i troski.- Pamiętasz? To jest twój dom, jesteś u siebie. Nikt ci krzywdy tu nie zrobi.
- J-ja...nie wiem.- jąkam się zakrywając twarz.- Tak strasznie się boje Noah.- szepcze i kolejny już raz zaczynam szlochać.
Czuje jak siada obok mnie a po chwili obejmuje ramieniem. Wiem że krzywdzę tak Blake'a, nie dając mu się dotknąć bądź wesprzeć. Ale nie potrafię. Jestem pewna na sto procent że mnie nie skrzywdzi ale nie potrafię. A Noah jest gejem i tak jakoś potrzebowałam tego przez te wszystkie dnie. Obejmuje go z całej siły i wylewam łzy w jego koszulkę. Uspokajająco gładzi mnie po plecach za co jestem mu wdzięczna. Dopiero po kilkunastu minutach udaje mi się opanować.
- P-pójdę się umyć.- mówię bardzo cicho i wstaje. Chłopak przytakuje i wychodzi.
Wiem już że jestem w pokoju mojego męża. Zabieram z szafy jego rzeczy. Idę do łazienki gdzie kładę ubrania. Z siebie zdejmuje wszystko i naga staje przed lustrem. Łzy pojawiają mi się w oczach widząc jak wyglądam. Nie ma prawie kawałka skory gdzie nie ma siniaka. Rana na udzie otworzyła się chyba niedawno. Mam widoczne żebra co bardzo mnie niepokoi. Nie pamietam kiedy ostatni raz jadłam ale nie czuje już głodu. Nagle słyszę zaniepokojone kroki w pokoju a w tej chwili drzwi do łazienki się otwierają. Patrze w lustrze na osobę za mną nawet się nie zakrywając. Stoi tam Blake patrząc na mnie smutnym wzrokiem. Jedna łza spływa mi po policzku. Robi kilka kroków w moja stronę i zatrzymuje się obok. Zaciskam powieki i zakrywam trochę klatkę piersiową.
- Nie patrz na mnie.- szepcze i odwracam głowę żeby nie mógł widzieć mojej twarzy.- Nie jestem taka jak wcześniej. Teraz jestem okropna. Brzydka, posiniaczona...brudna.- pociągam nosem otwierając oczy i patrząc na jego twarz. Skanuje spojrzeniem moje ciało co bardzo mi się nie podoba. Kucam i zakrywam rękoma kolana.
CZYTASZ
Wypełniasz tą pustkę
Teen FictionVivian Collins to zwykła nastolatka. Chodzi do prywatnego liceum tylko ze względu na tatę. Ojciec nie interesuje się nią i dlatego opiekuję się nią „przyjaciółka" rodziny. Jej mama zmarła gdy miała 13 lat. Jej pasją jest taniec, śpiew i ma do tego...