Rozdział 9. Single Malt

639 88 55
                                    

Magnus starał się nie słuchać wywodu Clary. Niegdyś, a właściwie jeszcze tydzień wcześniej, pewnie wtórowałby jej w litanii żali na temat braku odpowiedzialności Isabelle. Sam miał o Lightwood podobne zdanie. Twierdził, że utrzymanie jej w jednym miejscu to prawdziwe wyzwanie. Nawet ostrzegał przed tym Clary, kiedy blisko dwa miesiące wcześniej usiłowała uziemić Izzy w Instytucie. Izzy jednak przewyższała całą swoją rodzinę butą, a przyciągała niebezpieczeństwa niemal z taką samą konsekwencją co inny, znajomy Magnusowi Łowca. Najwyraźniej była to cecha rodzinna. Dlatego zlitował się nad nią i nałożył bariery na jej mieszkanie, przyjmując za to jedynie symboliczną zapłatę w postaci nielimitowanego zaproszenia na zakupy, kiedy już wszystko się unormuje.

Spodziewał się, że to się tak skończy od początku. Że Isabelle za nic będzie miała trud, jaki wszyscy wkładali w to, żeby pozostała bezpieczna. Rodzeństwo Lightwoodów pod tym względem było takie samo. Oboje potrafili zaryzykować własne życie, by ratować biedne, pokrzywdzone przez los duszyczki. A jeszcze jak dodać do tego wyimaginowaną przez ich honor odpowiedzialność za nie, to już w ogóle przechodzili samych siebie.

– Clary, biszkopciku – przerwał przyjaciółce znudzonym głosem. – Słyszę to już dziesiąty raz. A mam kaca – mruknął cicho. Każdy głośniejszy dźwięk sprawiał, że miał ochotę wydłubać sobie mózg łyżeczką od herbaty.

– Na własne życzenie – fuknęła Clary.

Magnus z niesmakiem odsunął od ucha telefon i skrzywił się jeszcze bardziej. Był pewien, że zostaną mu po tym zmarszczki.

– Mam zamiar sięgnąć po więcej alkoholu. Wzorem postaci z bzdurnego serialu, którego wcale nie oglądam nałogowo, będzie to Single Malt, bo to dobry i mocny trunek. Więc jakbyś mogła... – urwał i ziewnął.

Tej nocy ledwo zmrużył oczy. I to wcale nie dlatego, że gdzieś tam paradował jego ex. Do tego przywykł. Większość jego ex miała niebezpieczną skłonność do tego, aby przewijać się przez jego życie, wciąż i wciąż, zatruwając je bez przerwy. Taki był urok flirtów z nieśmiertelnymi.

Problem był w tym, że kiedyś rzeczony ex nieśmiertelny nie był. Wręcz przeciwnie.

– Jak się trzymasz? – zapytała niespodziewanie Clary. – Wiem, że to musi być dla ciebie ciężkie.

– Nie jest – burknął nieprzyjemnie.

– Magnus... Wszyscy wiedzą, że ty najciężej to przeszedłeś... Może tylko Jace...

Magnus rozłączył się bez słowa i przywołał butelkę, z której upił, nie przejmując się nalewaniem do szklanki. Gdzieś z tyłu głowy głosik niebezpiecznie podobny do głosu Aleca, szepnął "Ukradłeś ją?".

– Tak – warknął w przestrzeń i rzucił zaklęcie. Odliczona suma wraz z sowitym napiwkiem za straty moralne znalazła się w kasie sklepu, z którego zwinął trunek.

Nocni Łowcy i ich pokręcona śmiertelna moralność. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił i wolał o tym nie myśleć.

Westchnął i zmusił zmęczone ciało do wstania z fotela. Wzrok mu się lekko rozmazywał.

Jak na nieśmiertelnego czarownika Magnus miał dosyć słabą głowę, wbrew plotce, jaka o nim krążyła. Oczywiście potrafił przepić praktycznie każdego Nocnego Łowcę, wampiry mogły najwyżej dotrzymać mu kroku na początku zabawy, ale z wilkołakami czy większością czarowników nie miał co konkurować. Zawsze powtarzał sobie, że to tylko jego wyobraźnia, że tak naprawdę chce się upić i to dlatego szło mu to tak łatwo, ale oszukiwał sam siebie.

Dowód miał na załączonym obrazku. Powoli, bo tylko tak udało mu się zatamować mdłości, dotarł do eleganckiego sekretarzyka, który służył mu głównie do pisania listów do znajomych. Na blacie piętrzył się już stos nie odebranej korespondencji. Ze złością odrzucił kilka nieistotnych listów. Nie obchodziła go kolejna nieudana próba zajścia w ciąże Tessy, żale Ragnora ani tym bardziej donos o tym, że ktoś rozpowiada, że założył marmurkowe jeansy. Nie zrobiłby tego nawet będąc pod wpływem najmocniejszego trunku faerii.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz