Isabelle zmarszczyła brwi, ssąc w ustach skórkę przy paznokciu. Przykry nawyk, którego próbowała się wyzbyć przez większość swojego życia, a który powracał jak bumerang, kiedy tylko miała jakieś zmartwienia. A obecnie jej życie składało się niemal z samych zmartwień.
Stosy dokumentów piętrzyły się wokół jej stanowiska. W małym mieszkanku, które dzieliła z konieczności od jakiegoś czasu z Simonem, nie było miejsca na biurko. Jedyne, na jakie mogli sobie obecnie pozwolić, zajmował komputer podłączony pod sieć Instytutu. W tej chwili po ekranie przeskakiwały obrazy z kamer monitoringu miejskiego.
– Lightwood wciąż jest w Nowym Jorku, huh? – mruknęła w zamyśleniu sama do siebie.
Więc nie chodziło o nią, tylko o jej brata. Alec władował się w niezłe bagno, ale nie było to nic nowego. Izzy z rozrzewnieniem wspominała, że brat miał do tego talent. Był jak magnes na kłopoty. On i Magnus... Czasem zastanawiała się, ile z ich przygód miało związek z tą dwójką, a ile z Clary, którą do tej pory uznawała za główną prowodyrkę głupot ich młodości. Może i wszystko zaczęło się od szukania Jocelyn Fairchild, ale skończyli w Edomie, pomagając Alecowi odnaleźć Magnusa.
Sięgnęła bezwiednie po jeden z dokumentów na samym szczycie. Był od Marianne Airy, czarownicy z Dublina. Kobieta w liście pisała o chwilowym wstrzymaniu akcji zrzeszającej wolne i na wpół dzikie wilkołaki z okolic. Wszystko z powodu niedawnych mordów.
Zaczęło się pół roku wcześniej od znalezienia ciała Miny Bakashi. Wampirzycę znaleziono tydzień po tym, jak na stronie internetowej nowojorskiej społeczności Podziemnych pojawił się artykuł o tym, że Minie udało się doprowadzić do całkowitej amnestii wampira, który w ataku szału po przemianie doprowadził do śmierci Przyziemnej. Clave ścigało tego anonimowego wampira przez kilka lat, nawet Izzy brała udział w pierwszej nagonce, na długo przed tym, jak stała się pełnoletnia. Uniewinnienie było sukcesem Miny, która środki uzyskała od Isabelle i Groszków.
Na ciele kobiety znaleziono ślady tortur i symbol organizacji, którą Clave, jak było pewne, wybiło co do pnia jeszcze w ubiegłym wieku.
Początkowo nawet Izzy nie łączyła tego z Groszkami, ale sytuacja nabierała dynamicznego tempa. Wkrótce ofiar było coraz więcej, a każdy z nich był członkiem tej rozrastającej się grupy, a do samej Lightwood zaczęły spływać listy z pogróżkami. Wszystko to miało jeden cel – miała przestać mieszać się w sprawy Podziemnych i zawiesić działalność Groszków.
Ha! Niedoczekanie ich... – tak właśnie pomyślała, ale im więcej kroków podejmowano w ramach działalności stowarzyszenia, tym więcej jawnych członków odnajdywano z oderwanym łbem. Zmasakrowanych ciał przybywało i Izzy nie wiedziała co ma robić.
Rosnące zagrożenie sprawiało, że członkowie sami odchodzili. Ci co odważniejsi zaszywali się w domach i wciąż działali, bardziej w konspiracji, ale i tak powodowało to spory zastój. Obecnie nawet butna Isabelle musiała przyznać, że musi zwolnić.
Odłożyła na bok list i pospiesznie nakreśliła nieoficjalną odpowiedź. Kiedy skończyła, ledwo powstrzymała łzy. Już teraz pomogli setkom Podziemnych, dokładnie tak, jak życzył sobie tego Alec, ale satysfakcje z tych dokonań przyćmiewał zwykły, ludzki strach.
Ale to na niej spoczywał cały ciężar odpowiedzialności. To ona namawiała tych ludzi. Mina z początku nie chciała się w to angażować. A teraz jej ciało było spalone, a prochy spoczywały na dnie jej grobu na podmiejskim cmentarzyku. Izzy nie było nawet na pogrzebie...
Westchnęła ciężko, odchylając się do tyłu. Plecy bolały ją niemiłosiernie, pod powiekami czuła senność, a serce ściskała jej tęsknota.
CZYTASZ
Mam krew na rękach
FanfictionUkrywanie się, to jedna z jego licznych umiejętności. Jace był tego świadom, kiedy przeczytał wiadomość od Blue. Nie potrafił jednak powstrzymać złości. Tyle lat, tyle bólu, tyle strachu... Znajdę go, pomyślał, zaciskając palce na rękojeści serafick...