Rozdział 15. Masz jakieś plany...?

589 92 18
                                    


Isabelle zmarszczyła brwi, ssąc w ustach skórkę przy paznokciu. Przykry nawyk, którego próbowała się wyzbyć przez większość swojego życia, a który powracał jak bumerang, kiedy tylko miała jakieś zmartwienia. A obecnie jej życie składało się niemal z samych zmartwień.

Stosy dokumentów piętrzyły się wokół jej stanowiska. W małym mieszkanku, które dzieliła z konieczności od jakiegoś czasu z Simonem, nie było miejsca na biurko. Jedyne, na jakie mogli sobie obecnie pozwolić, zajmował komputer podłączony pod sieć Instytutu. W tej chwili po ekranie przeskakiwały obrazy z kamer monitoringu miejskiego.

– Lightwood wciąż jest w Nowym Jorku, huh? – mruknęła w zamyśleniu sama do siebie.

Więc nie chodziło o nią, tylko o jej brata. Alec władował się w niezłe bagno, ale nie było to nic nowego. Izzy z rozrzewnieniem wspominała, że brat miał do tego talent. Był jak magnes na kłopoty. On i Magnus... Czasem zastanawiała się, ile z ich przygód miało związek z tą dwójką, a ile z Clary, którą do tej pory uznawała za główną prowodyrkę głupot ich młodości. Może i wszystko zaczęło się od szukania Jocelyn Fairchild, ale skończyli w Edomie, pomagając Alecowi odnaleźć Magnusa.

Sięgnęła bezwiednie po jeden z dokumentów na samym szczycie. Był od Marianne Airy, czarownicy z Dublina. Kobieta w liście pisała o chwilowym wstrzymaniu akcji zrzeszającej wolne i na wpół dzikie wilkołaki z okolic. Wszystko z powodu niedawnych mordów.

Zaczęło się pół roku wcześniej od znalezienia ciała Miny Bakashi. Wampirzycę znaleziono tydzień po tym, jak na stronie internetowej nowojorskiej społeczności Podziemnych pojawił się artykuł o tym, że Minie udało się doprowadzić do całkowitej amnestii wampira, który w ataku szału po przemianie doprowadził do śmierci Przyziemnej. Clave ścigało tego anonimowego wampira przez kilka lat, nawet Izzy brała udział w pierwszej nagonce, na długo przed tym, jak stała się pełnoletnia. Uniewinnienie było sukcesem Miny, która środki uzyskała od Isabelle i Groszków.

Na ciele kobiety znaleziono ślady tortur i symbol organizacji, którą Clave, jak było pewne, wybiło co do pnia jeszcze w ubiegłym wieku.

Początkowo nawet Izzy nie łączyła tego z Groszkami, ale sytuacja nabierała dynamicznego tempa. Wkrótce ofiar było coraz więcej, a każdy z nich był członkiem tej rozrastającej się grupy, a do samej Lightwood zaczęły spływać listy z pogróżkami. Wszystko to miało jeden cel – miała przestać mieszać się w sprawy Podziemnych i zawiesić działalność Groszków.

Ha! Niedoczekanie ich... – tak właśnie pomyślała, ale im więcej kroków podejmowano w ramach działalności stowarzyszenia, tym więcej jawnych członków odnajdywano z oderwanym łbem. Zmasakrowanych ciał przybywało i Izzy nie wiedziała co ma robić.

Rosnące zagrożenie sprawiało, że członkowie sami odchodzili. Ci co odważniejsi zaszywali się w domach i wciąż działali, bardziej w konspiracji, ale i tak powodowało to spory zastój. Obecnie nawet butna Isabelle musiała przyznać, że musi zwolnić.

Odłożyła na bok list i pospiesznie nakreśliła nieoficjalną odpowiedź. Kiedy skończyła, ledwo powstrzymała łzy. Już teraz pomogli setkom Podziemnych, dokładnie tak, jak życzył sobie tego Alec, ale satysfakcje z tych dokonań przyćmiewał zwykły, ludzki strach.

Ale to na niej spoczywał cały ciężar odpowiedzialności. To ona namawiała tych ludzi. Mina z początku nie chciała się w to angażować. A teraz jej ciało było spalone, a prochy spoczywały na dnie jej grobu na podmiejskim cmentarzyku. Izzy nie było nawet na pogrzebie...

Westchnęła ciężko, odchylając się do tyłu. Plecy bolały ją niemiłosiernie, pod powiekami czuła senność, a serce ściskała jej tęsknota.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz