Ten rozdział nie zawiera spoilerów. Ten rozdział to jeden wielki spoiler do książki "Czerwone zwoje magii" autorstwa szanownej Cassandry Clare i Wesleya Chu. Więc jeżeli ktoś nie czytał... To sorry, ale ta książka dzieje się po wydarzeniach tam opisanych, wiec drobne spoilery i tak się pojawiają.
***
Alec nerwowo przeszedł przez całą długość swojej małej kawalerki. Wokół dominowały zapachy jego niedawnych gości , dlatego za wszelką cenę starał się nie oddychać. Można pomyśleć, że jako, iż był wampirem, powinien dać sobie radę z czymś tak błahym jak "nie oddychanie". Problem polegał na tym, że Alec nigdy nie potrafił powstrzymać się przed samoumartwianiem.
Dlatego teraz krążył po pokoju, szarpiąc swoje włosy. Liczył kroki. Liczenie było prostsze niż powtarzanie w myślach "nie rób tego" i "nie bądź kretynem".
Czekał na Edwarda. Umówili się po północy na randkę. Tak. Alec zwykle nie lubił takiej demonstracji uczuć, ale teraz potrzebował dowodu na to, że ostatnie lata nie były jego urojonym wymysłem, a rzeczywistą potrzebą serca. Że nie był z Edwardem tylko dlatego, że mógł z kimś w ogóle być.
Doszedł do trzech tysięcy czterystu osiemdziesięciu pięciu i zatrzymał się gwałtownie, jakby trafił na niewidzialną ścianę. Zaklął szpetnie w myślach.
Ta liczba nie powinna być dla niego tak ważna. A była i nie mógł z tym nawet polemizować.
Jakby tego problemu było mało, to pokój wciąż pachniał jego niedawnymi gośćmi. Zapach olejku sandałowego mieszał się z wilkołaczym potem w nieprzyzwoicie pociągający sposób. Alec rozważał już próbę wydrapania sobie mózgu, byle nie odczuwać tego zapachu, ale na planowaniu się skończyło. W bardzo masochistyczny sposób... podobało mu się to. Dowód na to, że Magnus naprawdę tu był i naprawdę przejawiał szczątkowo ludzkie odruchy względem niego i jego problemów. Miła odmiana.
No i Nathan... Pokój miał ten specyficzny zapach osoby pod wpływem. Nie mógł posmakować jego krwi, ale chociaż zapach... Oba były jak narkotyk, którym delektował się, nie mogąc dojść, który rani go bardziej.
Jeszcze raz szarpnął włosy, przywołując się do porządku. Były mokre. Jak zwykle nie wpadł na pomysł wysuszenia ich po prysznicu i teraz spływały miękką i mokra plątaniną na kark, mocząc jego koszulę.
Randka... powinien się przebrać. Chociaż spróbować wyglądać jak człowiek... wampir. Schludny wampir. Ale kogo to interesowało...? Nie jego. Może Edwarda...? Ale kiedy ostatni raz Alec chciał komuś sprawić taką przyjemność, żeby zmienić znoszony podkoszulek... A tak! Wtedy, kiedy był z Nathanem. Ale wtedy też bardziej z przyzwoitości niż z potrzeby... A żeby chcieć...? Dla siebie...? Jedenaście lat wcześniej? Może.
Potrząsnął głowa, odrzucajac tę myśl. Robił dla Magnusa wiele szalonych i sprzecznych z własnymi przekonaniami rzeczy. Nie ma po co drążyć. Było minęło i choć marzył o powrocie, to te marzenia umarły wraz z jego łowczym dziedzictwem. Dawno temu. I tak powinno zostać.
Pukanie wybawiło go od nieprzyjemnych wspomnień, które niosąc za sobą falę widmowych uczuć, zaczęły wypełniać jego umysł. Doskoczył do drzwi i szarpnął klamkę, a potem przypomniał sobie, że zamykał zawsze drzwi na klucz... Przekręcił zamek i nacisnął klamkę, mając wrażenie, że zaraz utonie we własnym zażenowaniu. Wolał nie myśleć skąd wzięła się w nim taka nerwowość. Nie zdradził. Nie zrobił nic, ale na pewno nie zdradził. Prawda...?
Powitał go uśmiech Edwarda. Wampir stał z nonszalancko założonymi na piersi rękoma i frywolnie rozwianymi włosami. Musiał biec... Przystojny jak zawsze, nawet po forsownej drodze...
CZYTASZ
Mam krew na rękach
FanficUkrywanie się, to jedna z jego licznych umiejętności. Jace był tego świadom, kiedy przeczytał wiadomość od Blue. Nie potrafił jednak powstrzymać złości. Tyle lat, tyle bólu, tyle strachu... Znajdę go, pomyślał, zaciskając palce na rękojeści serafick...