Rozdział 42. Jabłuszka i bananki

713 85 85
                                    


Alec nie spodziewał się, że zaśnie. Znał własne ciało i wiedział, że w towarzystwie robi się niespokojny i ciężko mu zmrużyć oczy, kiedy ktokolwiek znajduje się w tym samym pomieszczeniu co on. Tym razem było inaczej. Oddech leżącego na jego piersi Magnusa uspokajał i hipnotyzował. Alec w jednej chwili patrzył na refleksy na jego włosach, zastanawiając się jak do tego doszło, a w następnej ocknął się, obudzony wibracją telefonu w kieszeni.

Poruszył się nieznacznie, sięgając ręką do tylnej kieszeni. Wcześniej nie zwrócił uwagi na to w jak niewygodnej pozycji się znalazł. Leżeli obaj na kanapie w salonie. Narożnik był za krótki dla niego, a już na pewno dla Magnusa, wyższego od niego przynajmniej o dwa cale. Do tego był wąski. Mieścili się na nim z niemałym trudem. Alecowi to jednak wcześniej nie przeszkadzało i dopiero teraz poczuł sztywność w karku.

Wampiry nie powinny mieć takich problemów – pomyślał i wywrócił sennie oczami.

Oddech Magnusa zmienił rytm. Różnica była ledwo wyczuwalna, jak rysa na nagraniu. Subtelny przeskok.

– Nie udawaj – mruknął Lightwood nisko, hamując rozbawienie.

Magnus wzdrygnął się w jego ramionach i Alec przestał mieć opory. Wyłuskał telefon i spojrzał na ekran.

Bane w tym czasie uniósł się na łokciu. Alec dostrzegł ślady snu w kącikach kocich oczu i pełną urazy minę. Nie zdołał zapanować nad chichotem. Parsknął i chociaż miał ochotę sięgnąć i scałować z ust Magnusa grymas, nie zrobił tego.

– Chciałem spać – prychnął czarownik i jego głowa natychmiast opadła na pierś Aleca. Przekręcił się ostentacyjnie, znajdując wygodniejszą pozycję i prychnął znowu. – Zawsze byłeś taki kościsty?

– Dieta działa cuda – odparł nieprzytomnie Alec. Lekkość z jaką Magnus poddawał się ich bliskości była zaskakująca i w niebezpieczny sposób odprężająca. Zmusił się do spojrzenia na ekran telefonu. W końcu tylko po to w ogóle otwierał oczy. Powiadomienie o nieodebranych połączeniach natychmiast go otrzeźwiło.

"Masz 2 nieodebrane połączenia od: Edward"

Magnus wyczuł zmianę nastroju. Usiadł powoli, wypuszczając Aleca spod siebie, ale nie spuszczał z niego wzroku. Jeszcze zanim zdążył o cokolwiek zapytać, Lightwood uciszył go uniesieniem ręki i zaraz rozległ się cichy dźwięk kolejnych wibracji telefonu.

Alec odebrał po pełnych dwóch sygnałach. Przywołał na twarz obojętną minę.

– Tak?

– NIC CI NIE JEST?! – krzyknął Edward.

Alec skrzywił się i odsunął słuchawkę od ucha. Edward rzadko krzyczał. A jako wampir Alec jeszcze rzadziej to tolerował.

– Nic – przyznał cicho i spojrzał na Magnusa znacząco, dając mu do zrozumienia, że ma milczeć.

Czarownik pokiwał głową i objął ramionami kolana, przyglądając mu się badawczo. Alec pomyślał, że powinno to być dla niego krępujące, ale – znowu – jego uczucia nie przystawały do tego, co powinien. Z wdzięcznością uniósł kącik warg.

– Gdzie jesteś? – zapytał Edward.

– W domu – odpowiedział Alec i nieznacznie zawiesił głos. Nie było to kłamstwo, prawda? Jedynie... jedynie zataił część informacji. Był w domu, ale nie swoim. To nie kłamstwo.

– Nie możesz... – Edward sapnął ze złością. Właśnie ta złość zwróciła uwagę Aleca. Nic nie powiedział. Wyprostował się tylko, analizując kolejny ruch. Napięcie w jego postawie przybrało na sile, więc zabrał rękę z oparcia kanapy, by nie rozerwać jej paznokciami. Wcisnął dłoń pod ramię.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz