Jace patrzył w zamyśleniu na wampira siedzącego przed nim. Mężczyzna wyglądał na zmarnowanego, ale nie było w tym nic dziwnego. Chwilę wcześniej Jace wygrzebał z jego uda pocisk, który już po pierwszych oględzinach okazał się srebrny. Użycie srebrnej kuli było tyleż pomysłowe, co bestialskie. Alec nie bawił się w półśrodki.
Kiedyś Jace'owi ciężko byłoby uwierzyć w taki ruch z jego strony. Jego kochany braciszek, słodkie, urocze bubu, które muchy by nie skrzywdziło, jeżeli ta nie okazałaby się demonem. To przecież Alec zablokował lobby zwolenników tortur w Clave. Teraz torturował wampira. Gdyby Jace nie widział tego na własne oczy, zapewne sam obiłby wampirowi mordę za samą insynuacje, że to mogło mieć miejsce.
– Co mu zrobiłeś? – zapytał z zainteresowaniem, pochylają się nad stołem, który ich dzielił.
Pomieszczenie przesłuchań wyglądało jak tysiące innych jemu podobnych w całym kraju. Stół, po dwa krzesła po obu stronach i całkowita, klaustrofobiczna pustka na ścianach pozbawionych okien.
– Jestem o coś oskarżony? – Wampir spojrzał na Jace'a z kpiną. – Bo jeżeli nie, to mnie wypuść. Jeżeli tak, to żądam adwokata.
– Jedyny, jakiego mieliśmy na stanie cię postrzelił – odpowiedział mu spokojnie Jace. – Tylko on miał ochotę występować w imieniu każdego zatrzymanego Podziemnego. A ty dałeś radę mu podpaść. Co zrobiłeś?
– Nie twój interes.
– Tak się składa, że mój. Nie masz przy sobie żadnych dokumentów, nie chcesz podać nazwiska, a strzelanina w okolicach popularnego klubu, to nie jest coś, co zdarza się każdej nocy. Chcę wiedzieć, co się stało.
– Przyjacielska sprzeczka.
– Przyjacielskie sprzeczki nie kończą się zwykle ze srebrną kula w nodze – zauważył Jace.
Cały czas musiał sobie powtarzać w myślach, że nie może stracić cierpliwości. Zwykle takimi sprawami zajmował się ktoś inny. Jace od dawna nie był zdolny do tego, by zachować spokój w podobnych sytuacjach. Wybuchał, rzucał szklankami, albo skakał innym do gardeł. Cierpliwość to było coś, co stracił bezpowrotnie wraz z runą, która zniknęła z jego boku.
Westchnął ciężko i odchylił się na krześle, zarzucając nogi na stół. Bujał się tak przez chwilę, usiłując zebrać myśli.
Alec był tej nocy w Pandemonium. Jace rozpoznał go, dopiero kiedy zakapturzony Lightwood przemknął się przez klub, żeby interweniować w sprawie Cat i ów wampira, którego teraz przesłuchiwał. To było w stylu Aleca. Nawet jeżeli był pod przykrywką i starał się nie wychylać, kiedy coś zagrażało jego znajomym gotów był rzucić się do walki bez mrugnięcia okiem.
A nawet gdyby nie to, Jace w końcu by go rozpoznał. Tylko Alec mógł nosić tak paskudną bluzę i porwane spodnie.
Gonił go tamtej uliczki, ale skubany był szybszy. Mało który wampir szczycił się tym, że wyprzedza na krótkich dystansach Nocnego Łowce. Kiedy Jace w końcu go złapał, gubiąc trop kilka razy, Alec zdążył już pozyskać to, czego chciał od wampira i na jego widok uciekł.
Co było na tyle ważne, żeby Alec zniżył się do srebrnych kul...?
– Chłopak z którym walczyłeś, to szalenie pomysłowa istota – powiedział na głos.
– Ta! – prychnął wampir. – Zdążyłem się domyślić, wyobraź sobie – dodał i pokazał na swoją nogę.
Rana wciąż się nie zagoiła i – czego Jace był pewien – miała po sobie zostawić bardzo paskudną bliznę.
CZYTASZ
Mam krew na rękach
Fiksi PenggemarUkrywanie się, to jedna z jego licznych umiejętności. Jace był tego świadom, kiedy przeczytał wiadomość od Blue. Nie potrafił jednak powstrzymać złości. Tyle lat, tyle bólu, tyle strachu... Znajdę go, pomyślał, zaciskając palce na rękojeści serafick...