Rozdział 13. W łóżku Aleca

722 81 76
                                    


Jace patrzył w zamyśleniu na wampira siedzącego przed nim. Mężczyzna wyglądał na zmarnowanego, ale nie było w tym nic dziwnego. Chwilę wcześniej Jace wygrzebał z jego uda pocisk, który już po pierwszych oględzinach okazał się srebrny. Użycie srebrnej kuli było tyleż pomysłowe, co bestialskie. Alec nie bawił się w półśrodki.

Kiedyś Jace'owi ciężko byłoby uwierzyć w taki ruch z jego strony. Jego kochany braciszek, słodkie, urocze bubu, które muchy by nie skrzywdziło, jeżeli ta nie okazałaby się demonem. To przecież Alec zablokował lobby zwolenników tortur w Clave. Teraz torturował wampira. Gdyby Jace nie widział tego na własne oczy, zapewne sam obiłby wampirowi mordę za samą insynuacje, że to mogło mieć miejsce.

– Co mu zrobiłeś? – zapytał z zainteresowaniem, pochylają się nad stołem, który ich dzielił.

Pomieszczenie przesłuchań wyglądało jak tysiące innych jemu podobnych w całym kraju. Stół, po dwa krzesła po obu stronach i całkowita, klaustrofobiczna pustka na ścianach pozbawionych okien.

– Jestem o coś oskarżony? – Wampir spojrzał na Jace'a z kpiną. – Bo jeżeli nie, to mnie wypuść. Jeżeli tak, to żądam adwokata.

– Jedyny, jakiego mieliśmy na stanie cię postrzelił – odpowiedział mu spokojnie Jace. – Tylko on miał ochotę występować w imieniu każdego zatrzymanego Podziemnego. A ty dałeś radę mu podpaść. Co zrobiłeś?

– Nie twój interes.

– Tak się składa, że mój. Nie masz przy sobie żadnych dokumentów, nie chcesz podać nazwiska, a strzelanina w okolicach popularnego klubu, to nie jest coś, co zdarza się każdej nocy. Chcę wiedzieć, co się stało.

– Przyjacielska sprzeczka.

– Przyjacielskie sprzeczki nie kończą się zwykle ze srebrną kula w nodze – zauważył Jace.

Cały czas musiał sobie powtarzać w myślach, że nie może stracić cierpliwości. Zwykle takimi sprawami zajmował się ktoś inny. Jace od dawna nie był zdolny do tego, by zachować spokój w podobnych sytuacjach. Wybuchał, rzucał szklankami, albo skakał innym do gardeł. Cierpliwość to było coś, co stracił bezpowrotnie wraz z runą, która zniknęła z jego boku.

Westchnął ciężko i odchylił się na krześle, zarzucając nogi na stół. Bujał się tak przez chwilę, usiłując zebrać myśli.

Alec był tej nocy w Pandemonium. Jace rozpoznał go, dopiero kiedy zakapturzony Lightwood przemknął się przez klub, żeby interweniować w sprawie Cat i ów wampira, którego teraz przesłuchiwał. To było w stylu Aleca. Nawet jeżeli był pod przykrywką i starał się nie wychylać, kiedy coś zagrażało jego znajomym gotów był rzucić się do walki bez mrugnięcia okiem.

A nawet gdyby nie to, Jace w końcu by go rozpoznał. Tylko Alec mógł nosić tak paskudną bluzę i porwane spodnie.

Gonił go tamtej uliczki, ale skubany był szybszy. Mało który wampir szczycił się tym, że wyprzedza na krótkich dystansach Nocnego Łowce. Kiedy Jace w końcu go złapał, gubiąc trop kilka razy, Alec zdążył już pozyskać to, czego chciał od wampira i na jego widok uciekł.

Co było na tyle ważne, żeby Alec zniżył się do srebrnych kul...?

– Chłopak z którym walczyłeś, to szalenie pomysłowa istota – powiedział na głos.

– Ta! – prychnął wampir. – Zdążyłem się domyślić, wyobraź sobie – dodał i pokazał na swoją nogę.

Rana wciąż się nie zagoiła i – czego Jace był pewien – miała po sobie zostawić bardzo paskudną bliznę.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz