Wraz z nastaniem poranka Alec nie poszedł spać. Siedział sztywno pod ścianą, opierając o nią plecy i zastanawiając się jak władował się w te szambo.
Magnus też nie wyszedł. Wyczarował sobie kawę, której zapach teraz wypełniał drażniąco całe pomieszczenie i udawał ostentacyjnie, że nie widzi wrogich spojrzeń, które posyłał mu Alec. A robił to z nadzwyczajną wprawą, co jakiś czas unosząc kpiąco brew, jakby się bawili, a nie kłócili.
Przypominało to taniec, co Alec uznał za wyjątkowo śmieszne, dlatego wraz z tą myślą, parsknął suchym chichotem. Magnus spojrzał na niego, jakby od zawsze podejrzewał go o problemy psychiczne.
– Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty? – warknął na niego Alec, ale długo nie udało mu się utrzymać powagi. Znowu się zaśmiał i mógłby przysiąc, że przez oblicze Bane'a również przemknął lekki uśmiech, ale ten zniknął, zanim zdołał się upewnić.
– Tak się składa, że mam – przyznał Magnus, odkładając telefon, którym się chwilę wcześniej bawił na blat kuchenny. Zerknął na wciąż związanego wilka.
Nathan, cały czas pod wilczą postacią, leżał z łbem złożonym na kolanie Aleca. To Lightwood go tak ułożył i Magnus zdobył się tylko na milczące wywrócenie oczami.
– Nic cię tu nie zatrzymuje – zauważył Alec, wywracając oczami. – Potrafię jeszcze robić notatki – dodał, z lekką drwiną w głosie. Zabrzmiało to bardziej uszczypliwie niż planował pierwotnie.
– Nie podejrzewałbym cię o to! – zaświergotał Magnus. Westchnął jednak i odchylił się do tyłu na krześle, huśtając się na tylnych nogach. – Nigdzie się nie wybieram. Widziałem jak na niego patrzyłeś – dodał i tym razem jego ton nie był słodki. Brzmiał raczej jak pantera, gotowa do ataku. Albo obrony, chociaż Bane nigdy nie przyznałby się do troski względem Nate'a.
Alec przełknął ślinę i spojrzał gdzieś w bok.
– Byłem głodny – wyjaśnił niemrawo, sam nie wiedząc po co w ogóle to robi. – Nie jadłem nic...
– Kłamiesz – zamruczał melodyjnie Bane. – Wiem kiedy kłamiesz, Lightwood. Znam cię.
Alec parsknął, wykrzywiając usta w zjadliwym uśmiechu.
Magnus pochylił się do przodu, patrząc na niego przenikliwie. Jego oczy przyciągały wzrok Aleca i chłopak bezsilnie poddał się tej potrzebie. Zatonął w złoto-zielonych tęczówkach
– Co ukrywasz? – zapytał bezczelnie Bane.
– Nie twój interes – odparł Alec, nie zmieniając miny.
– Zniknąłeś na siedem lat, podejrzewam, że wiodłeś bardzo interesujące życie w tym czasie, zważywszy na to, że nikt nie wie gdzie byłeś. Ale poszperałem trochę – rzucił Magnus niezobowiązująco. – Instytut w Seattle wystawił za tobą list gończy.
Alec zamarł i mina mu zrzedła. Słowa Magnusa podejrzanie przypominały groźbę. Alec nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek Magnus groził... komukolwiek! A nawet jeżeli, jego groźby jeszcze nigdy nie brzmiały tak... tak... prawdziwie...
Wzdrygnął się i wtopił długie palce w sierść na karku przyjaciela. Dotyk szorstkiego futra uspokajał, a przynajmniej na tyle, na ile Alec był gotów się teraz uspokoić, co prawdę mówiąc niewiele pomogło.
– Skąd pewność, że za mną? – zapytał słabym głosem.
– Mam swoich informatorów – odparł Magnus, wzruszając wdzięcznie ramieniem. – Jeden z nich mówił, że miałeś przygodę... i maczałeś wampirze paluszki w bardzo przykrej sprawie.
CZYTASZ
Mam krew na rękach
FanficUkrywanie się, to jedna z jego licznych umiejętności. Jace był tego świadom, kiedy przeczytał wiadomość od Blue. Nie potrafił jednak powstrzymać złości. Tyle lat, tyle bólu, tyle strachu... Znajdę go, pomyślał, zaciskając palce na rękojeści serafick...