Rozdział 41 Akt wampira na białym prześcieradle

702 85 76
                                    


Kontrast między ich ciałami był pierwszą rzeczą, jaka uderzyła w Magnusa. Zimny dotyk warg Aleca był kojący, ale bardziej niż dotychczas w czarownika uderzyło to, że już nie ma do czynienia z Nocnym Łowcą, lecz z wampirem. Krwiożerczym, nieludzko silnym wampirem.

Magnus wielokrotnie zastanawiał się, co by się zmieniło, gdyby to teraz byli parą, a nie lata wcześniej. Jakie byłyby różnice. Teraz je czuł. Dawna młodzieńcza zachłanność Aleca nijak się miała do jego dzisiejszej zaborczej władczości. Nie był już uroczo nieporadny, a doskonale świadom każdego swojego ruchu, każdej najmniejszej zmiany nacisku. Naparł na Magnusa, nadając rytm.

Przez materiał cienkich, letnich ubrań, czuł szorstkość jego swetra. Jego palce same pomknęły ku jego krawędzi, natychmiast odnajdując drogę, jakby robił to każdego dnia. Z chwilą, gdy gorąca dłoń, poparzona przez magię, dotknęła zimnej skóry wampira pocałunek się zmienił.

Nie było już cienia wahania ani najmniejszej możliwości odwrotu. Magnus szarpnął za materiał, ciągnąc go w górę.

Westchnienie, jakie wydobyło się z ust Aleca, kiedy zdołali się od siebie oderwać, zmieszało się z szeptem zachwytu Magnusa. Ciało wampira było w każdym calu idealne i chociaż za takie uważał je już wcześniej, teraz Bane nie mógł od niego oderwać wygłodniałego wzroku. Sunął nim po gładkiej skórze, aż Lightwood nie stracił resztek cierpliwości. Warknął coś pod nosem, co podejrzanie przypominało rozkaz i pociągnął Magnusa na siebie. Czarownik stracił równowagę i obaj runęli na dywan. Z trudem udało mu się zamortyzować upadek, zanim nie wybił sobie zębów na twardej szczęce Lightwooda. Alec trzymał jego biodra w twardym uścisku. Magnus czuł jak od jego chłodnych kciuków przez całe ciało przebiega po nim elektryzujący prąd.

Podobała mu się ta pozycja. Pozbawiony magii nie mógł liczyć na to, że zdoła utrzymać wampira, gdyby ten zechciał mu uciec, ale z góry, błądząc chciwymi dłońmi po jego piersi mógł się łudzić, że wciąż ma panowanie nad rozwojem sytuacji.

I naraz uderzyła go myśl, co by było, gdyby je stracił. Z zachwytem odkrył, że czuje jedynie podniecenie. Chciał tego. Więc gdy wargi Aleca przemknęły przez jego policzek, hacząc ostrymi jak brzytwa zębami o ucho, aż dotarły do szyi, wygiął się tylko, dając mu nieme pozwolenie na wszystko. Zamarł w oczekiwaniu, lecz zamiast kłów, poczuł tylko język, mokry i lepki.

– Alexander... – westchnął cicho, mrugając w zaskoczeniu na tak nieoczekiwaną delikatność.

Alec mruknął pod nosem i czarownik poczuł na szyi jego długie rzęsy. Magnus skupił się na tym. Kiedyś właśnie na tę cechę tak często zwracał uwagę. Na długie, pięknie wywinięte ku górze rzęsy, których pozazdrościć Alecowi mógł każdy, a za którymi chłopak skrywał ocean swojego spojrzenia, ilekroć choć na chwilę spuszczał powieki.

Bane wplótł palce w jego włosy i oderwał wampira od swojej szyi, błyskawicznie znów łącząc ich wargi w wygłodniałym pocałunku.

Błąd... największy błąd mojego życia – przemknęło mu przez myśl, kiedy Alec ściągał niecierpliwie jego koszulkę – mogę go naprawić.

Wciąż miał jeszcze szansę, ale nie tak.

Ze szlochem rozpaczy przyłożył otwartą dłoń do piersi wampira i odepchnął się od niego, siadając między przygiętymi nogami chłopaka.

Alec spojrzał na niego z mieszaniną strachu i całkowitej dezorientacji. Wielkie oczy patrzyły na twarz Magnusa, a czarownik zarumienił się nieznacznie.

– Nie tak – szepnął usprawiedliwiająco Bane. Brzmiało to jak jęk, szloch, jak okrzyk rozpaczy i rezygnacji. Słowa z trudem przeszły przez ściśnięte gardło, raniąc je jak rozgrzane pręty.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz