Rozdział 43. Wampir i wilkołak bawią się srebrem

513 73 73
                                    

– To jest bardzo głupi pomysł – oznajmił Nathan, wciskając Alecowi na głowę kask motorowy. – Tak głupi pomysł, że gdybym usłyszał go od Magnusa nie zdziwiłbym się. Ale słyszę go od ciebie i to jest bardzo głupi pomysł.

Alec z niesmakiem zapiął kask.

– Magnus śpi – wyjaśnił z powagą. – Śpi i nie chcę, by się w to ładował.

– Dlatego na wyprawę wojenną zabierasz szpiega dziennikarza. A jedynym twoim uzbrojeniem jest zabawka, obrazująca wielkość twojego penisa.

Lightwood miał ochotę strzelić przyjaciela w zęby, niestety Nathan miał już na sobie kask. Słyszał go wyłącznie dzięki połączeniu bluetooth. Dlatego ograniczył się jedynie do celnego ciosu w ramię. Wystarczająco mocnego, by na skórze wilkołaka przez kilka godzin widniał piękny, rozległy siniak.

– Zabawka działa na czarowników, wampiry i wilkołaki – odpowiedział, siadając wygodnie na miejscu pasażera za plecami Nathana. Sam nie wiedział czy dla siebie, czy po to, by poprawić mu humor, objął przyjaciela w pasie. – W nagrodę mam historyjkę z wczoraj, jeżeli masz ochotę słuchać o mnie i o Magnusie...

– Zrobię wszystko co zechcesz! – zapewnił od razu Ruelle. – Jeżeli historia wyda się satysfakcjonująca.

Ruszyli. Plan był wyjątkowo prosty. Nie dalej niż dzień wcześniej Nathanowi udało się zdobyć informację o tym gdzie ostatni raz zatrzymał się Vincent. Alec miał nadzieję, że kiedy dotrą na miejsce wciąż będą w stanie znaleźć jakieś wskazówki. Nie liczył na to, bo skoro Edward już wiedział o tym, co się stało w jego mieszkaniu, na pewno zdołali wyczyścić miejscówkę Vincenta. Jeżeli nie wampiry, to zadbali o to czarownicy z otoczenia Vincenta. Być może nawet sama Patricia, która była obecnie głównym celem Aleca.

– Więc... pocałowałeś go – powiedział Nathan z grobową powagą, kiedy Alec skończył streszczać wydarzenia z ubiegłego dnia.

Wampir pokiwał głową.

– I opowiedziałeś to, poświęcając samemu pocałunkowi mniej czasu niż dokładnemu opisowi trajektorii lotu kuli, która zabiła Vincenta.

Alec nie odpowiedział. Osobiście uważał, że strzał, który oddał, był co najmniej mistrzowski. Mało który snajper strzeliłby tak celnie ze zwykłego colta. A Alec nie był snajperem.

No dobrze. Trochę był. Ale opowiedzenie tego Nathanowi wprawiło go w rodzaj euforii. Był z siebie dumny.

– Nie uważasz, że pocałunek z Magnusem jest trochę ważniejszy?

– Nie uważasz, że zabicie Vincenta było genialne? – obruszył się Alec. – To był czysty strzał. Zero poprawek. Zabicie wampira bronią palną jest jak święty graal dla każdego świadomego strzelca. Z łuku by mi się to nie udało, a zrobiłem to z colta!

Nathan westchnął, wyprzedzając czarnego Jeepa Cherokiee. Alec momentalnie napiął wszystkie mięśnie, kiedy dostrzegł kierowcę. Mocniej zacisnął dłonie na bokach Nathana. Nie dlatego, że się zdenerwował. Musiał zachować pozory bycia śmiertelnikiem.

– Nie panikuj – powiedział, nie znoszącym sprzeciwu głosem. Chociaż to w nim wzbierał niepokój. – I jedź szybciej.

– Jesteśmy w mieście – zauważył Nate, ale przyspieszył, w ostatniej chwili przed zmianą świateł przejeżdżając na skrzyżowaniu. – Nie spieszy się nam chyba aż tak, co?

– Tamten samochód prowadził wampir – odpowiedział Alec.

Nathan przełknął ciężko ślinę.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz