Magnus patrzył z mieszaniną uprzejmego zainteresowania i niechęci, jak Cat wraca do stolika. Pozwolił się tu wyciągnąć tylko dlatego, że czarownica zrobiła mu wykład o społecznej odpowiedzialności, jego powinnościach jako jednego z liderów Podziemia i masę innych frazesów, przytykając to przekleństwami o tym, że śmierdzi i powinien umyć zęby. Niechętnie przyznał jej rację, uznając, że skoro i tak pije od rana do nocy, to chociaż zrobi to w towarzystwie.
Ostatnie dni dłużyły się niemiłosiernie. Nie potrafił pojąć, skąd u niego tak sprzeczne emocje. Targała nim złość, rozpacz, tęsknota... Do tego ostatniego najtrudniej było się przyznać, ale czuł się tak głęboko zraniony... jak jeszcze nigdy i nie potrafił też zlokalizować źródła tego bólu.
– Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – mruknął do Catariny, kładąc głowę na blacie. Był zimny, a jego policzki rozgrzane kolejnym dniem zalewania mordy mocnym alkoholem. Nie dało się już tego ująć w bardziej poetycki sposób. Ilekroć trzeźwość pukała do jego świadomości, zatrzaskiwał jej drzwi przed nosem. Tym razem na tapecie była tequila.
– Jakbyś poszedł zamiast mnie, to pewnie byś wiedział dlaczego – odpowiedziała mu z przekąsem, siadając tuż obok. – Nie bardzo wiem, jak ci powiedzieć, co widziałam na dole, żebyś nie uznał mnie za wariatkę.
– Tak? – Magnus spojrzał na nią dokładnie tak, jak sobie tego nie życzyła, czyli jak na wariatkę. – W ciągu ostatnich dni widziałem i słyszałem tyle, że niewiele mnie już jest w stanie zdziwić, Cattie.
– Jakbyś mógł wykazać szczątkową wdzięczność, to byłoby niezwykle miło. Załatwiam twoją pracę! – prychnęłą Cat.
– Nie mam pracy – zauważył niezwykle trzeźwo jak na swój stan Magnus. – Kiedy ostatnio sprawdzałem, bycie Wysokim Czarownikiem Brooklynu opierało się głównie na piciu do niedzielnych pogadanek Nocnych Łowców i organizowanie najlepszych imprez po tej stronie kraju – wyjaśnił, umyślnie postanawiając przemilczeć całą resztę jego dokonań. Jak to ujmowała Jocelyn? "Małe dziecko – mały problem, duże dziecko – duży problem"? To by się zgadzało. W miarę jak jego mali Nephilim rośli ilość problemów, jakie na niego sprowadzali tylko rosła.
Jeden z nich miał ku temu szczególne umiejętności. Jak inaczej nazwać to, że potrafił to zrobić nawet zza grobu?
Cat spojrzała na niego z niesmakiem.
– Nie chcesz mi mówić, to nie. – Magnus wzruszył ramionami. – Poradzę sobie bez wielce...
– Na dole jest Lightwood! – wypaliła Cat i skuliła ramiona, jakby spodziewała się wybuchu ze strony Magnusa.
Nic takiego nie nastąpiło, więc uchyliła powieki. Magnus dalej siedział w tym samym miejscu, bawiąc się od niechcenia nóżką od kieliszka. Tylko odrobinę zmarszczył brwi.
– Cóż... – powiedział powoli. – To wielce niefortunne, że Isabelle postanowiła opuścić w nocy swoje bezpieczne mieszkanie. Ale może to dobrze.
– Nie mówię o Izzy! – powiedziała z naciskiem Cat. – Nie uważasz, że gdybym o niej mówiła, to już goniłabym ją do domu? Jest moją pacjentką.
– Jaki inny Lightwood może plątać się po Nowym Jorku? – zapytał ironicznie Magnus, posyłając jej krzywy uśmiech. – Reszta gryzie piach, albo jest w Alicante, pamiętasz?
– Twój Lightwood – odparła kobieta, przyglądając mu się spod zmrużonych powiek. – Ale ty już o tym wiesz, prawda? To stąd twój podły humor.
– Nie wiem o czym mówisz – warknął Magnus, odwracając głowę. Wypił jednym haustem całą zawartość kieliszka i przywołał sobie więcej, wspaniałomyślnie nie fatygując w tym celu kelnerki.
CZYTASZ
Mam krew na rękach
FanfictionUkrywanie się, to jedna z jego licznych umiejętności. Jace był tego świadom, kiedy przeczytał wiadomość od Blue. Nie potrafił jednak powstrzymać złości. Tyle lat, tyle bólu, tyle strachu... Znajdę go, pomyślał, zaciskając palce na rękojeści serafick...