Rozdział 52. Czuje spojrzenie Prezesa

366 61 42
                                    


– Dzwonił Magnus – powiedział Nathan, stając w progu sypialni.

Jednym świadectwem tego, że ktoś jest pomieszczeniu były czujne oczy Prezesa wpatrzone w stertę pościeli na łóżku.

– Alec... Wiem, że się źle czujesz...

– Nic nie wiesz – przerwał mu stłumiony kołdrą głos.

– Magnus przekazał mi informacje.

Alec poruszył się. Był to prawie niewidoczny ruch, ale jednak Prezes podskoczył i ze strachem czmychnął między nogami Nathana, znikając w głębi loftu.

– Poluje na ciebie Austin – mówił dalej Nathan, nie ruszając się z progu. Wolał mieć to już za sobą.

Alec był jak chodząca mina przeciwpiechotna z czasów II wojny światowej. Jeden nieopatrzny krok i gotów był wybuchnąć znowu. Nate mu się nie dziwił. Sam również przeczytał wpis w książce... Alec zostawił ją na podłodze i Nate sięgnął po nią z czystej ciekawości, co takiego mogło doprowadzić Lightwooda do tak złego stanu. Żałował, że to zrobił, chociaż w głębi duszy uważał, że Alec i tak popisał się wyrozumiałością, ograniczając się w swoich destrukcyjnych zapędach jedynie do materii nieożywionej. Przez kolejne godziny, wszystko co Lightwood brał w ręce, lądowało albo na ścianie, albo ciśnięte o podłogę. Przez cały ten czas płakał. Widok był rozdzierający, szczególnie, że Nate szybko pojął, że nie ma możliwości pomóc przyjacielowi. Mógł jedynie patrzeć i milcząco wspierać, w oczekiwaniu, aż sprawca całej tej histerii wróci do domu i wszystko sobie wyjaśnią.

Od ostatniego telefonu od Magnusa minęły ponad dwa dni i Nate zaczął poważnie tracić nadzieję, że Bane rzeczywiście się pospieszy. Dlatego był zaskoczony, kiedy Magnus ponownie zadzwonił, przekazując roztrzęsionym głosem to, czego się dowiedział. Nie wytłumaczył skąd to wie. Powtórzył jedynie, że Alec ma się nie ruszać z domu, dopóki nie wróci. A potem się rozłączył, zbyt pospiesznie, żeby to było normalne.

– Słyszałeś mnie? – zapytał Nate, żałośnie mając nadzieję, że może jednak Lightwood zasnął.

– Tak – odparł wampir i odrzucił kołdrę. Jedna z luźniejszych koszul Magnusa zwisała smętnie z jego ramion mokra od potu. – Muszę wyjść.

– Nigdzie nie idziesz – zaprotestował od razu Nathan. – Magnus powiedział...

– Magnusa tu nie ma – przerwał mu wściekle Alec. Odwrócił się gwałtownie, dziko obnażając kły. – Widzisz w jakim jestem stanie? – zapytał cicho. – Widzisz, Nate? Muszę wyjść, bo zwariuje!

– Już oszalałeś – odpowiedział Nathan, robiąc niepewny krok do tyłu.

Alec wyglądał okropnie. Cienie pod oczami urosły, zmieniając przystojną twarz wampira w poszarzały pergamin. Błękitne żyły, nabrzmiałe z głodu, odznaczały się na tym tle tym mocniej, im bardziej Alec poddawał się emocjom. A z każdą godziną coraz trudniej było nad nimi zapanować.

– Nic nie wiesz! – ryknął znowu wampir, zaciskając pięści. Twarde jak skała paznokcie rozdarły materiał poszewki na kołdrę. – Chcesz ze mną walczyć? Proszę bardzo!

– Alec, wiesz, że nie – Nathan wysilił się na spokojny ton, chociaż serce waliło mu teraz w piersi tak szybko, że szum krwi zagłuszał niemal wszystkie inne dźwięki.

– Więc mnie puść!

– Nie mogę – jęknął płaczliwie Nate i przymknął oczy. To był zły odruch. Alec wyskoczył z sypialni, pędząc w tylko sobie znanym kierunku.

Jako wampir Alec był niedościgniony. Gonienie go byłoby głupotą. Mimo to spróbował.

Spodziewał się szaleńczego pędu na boso po Nowym Jorku, ale zastał wampira z dłonią na klamce. Drugą ręką Alec trzymał swój przegub. Walczył ze sobą. Nate miał w sobie wystarczająco rozsądku, żeby nie podchodzić bliżej.

– Możesz zostać – przypomniał mu łagodnie, ostrożnie sięgając w jego stronę. – Możesz zostać i możemy to wszystko rozwiązać razem. Tylko ty i ja. Nie musimy w to mieszać nikogo innego.

– Magnus – wymamrotał Alec, zaciskając powieki.

– Damy radę go przechytrzyć – obiecał Nate. Kłamał, ale Alec nie musiał o tym wiedzieć. – Ty i ja, tak?

– Chcę, żeby wrócił.

Nate zamknął oczy. Mylił się i to zabolało jego ego. Alec nie był rozwścieczony. Był zagubiony i nieprzytomny. Nathan, wypominając sobie głupotę, przypomniał sobie, że nie pamiętał, żeby Alec spał. Zamykał się w sypialni Magnusa, przesiadywał godzinami w łazience w wannie, ale czy spał...?

Zrobił ostrożny krok, wciąż nie opuszczając ręki.

– Alec – zaczął miękkim głosem. – Magnus niedługo wróci.

– Nie może – szepnął Alec. – Tu jest niebezpiecznie. Ty też powinieneś uciec. Bo Magnus uciekł, prawda? Powinien uciec.

– Nie, Alec – zaprzeczył Nathan. – Magnus nie uciekł. Magnus znalazł coś ważnego. I wszystko ci opowie, kiedy tylko wróci.

– Nie powinien wracać... Powinien zostać... on mnie wciąż kocha. Jeżeli mnie kocha, powinien uciec – wymamrotał Lightwood. Bredził.

– Alec – Nate zrobił krok i złapał wampira za ramię. Alec wzdrygnął się pod jego dotykiem. – Nie możesz wychodzić. Tam poluje na ciebie Austin. Znasz go, prawda? Wiesz kto to?

– Austin – powtórzył za nim głucho Alec. Zamrugał i potrząsnął głowa. – Nie mogę... Magnus musi tu wrócić. W jego mieszkaniu jest bezpiecznie. Nigdzie nie będzie bezpieczniej.

– Masz rację! – podchwycił natychmiast Nathan. – Tak jak ty. Tu jesteś bezpieczny. Dlatego nie możesz wyjść.

Ręce Aleca opadły wzdłuż ciała. Nate wykorzystał to i próbował odciągnąć od drzwi. Zajęło to dłuższą chwilę, ale w końcu udało mu się doprowadzić Aleca do kanapy. Lightwood usiadł i rozejrzał się nieprzytomnie.

– Powinieneś się przespać, Nate – powiedział zwodniczo rzeczowym tonem.

– Powiedział oszalały z niewyspania wampir – odpyskował od razu Nathan i natychmiast pożałował swoich słów.

Alec skulił się w sobie. Podciągnął kolana pod brodę i schował twarz w łokciu. Trząsł się cały jak w delirium.

– Mam koszmary – wyznał cicho, tak cicho, że Nathan musiał się przysunąć, żeby usłyszeć jego słowa. – Nie chce tego znów oglądać.

Nate westchnął i objął go ramieniem. Nie spodziewał się reakcji i taka też nie nastąpiła. Alec dalej się trząsł, nie unosząc głowy.

– Pomoże coś, jeżeli zostanę z tobą? – zapytał wilkołak.

Alec nie odpowiedział od razu. Najpierw powoli zmusił swoje ciało do posłuszeństwa, napinając wszystkie mięśnie na raz. Potem wziął głęboki oddech i zerknął na Nathana jednym okiem.

– Śmierdzisz – stwierdził i zmusił się do uśmiechu.

– Dziękuje. – Nate wyszczerzył zęby. – Staram się.

– Nie... – Alec zawahał się przed kolejnymi słowami. Zagryzł wargę, zostawiając na niej krwawy ślad. Kły miał cały czas wydłużone i musiał się bardzo pilnować, żeby nie wystawały one z kącików jego ust. – To dobrze. Pomaga zebrać myśli.

Nic więcej nie powiedział, ale oparł głowę na piersi przyjaciela. Nate nie potrzebował umieć czytać w myślach, żeby domyślić się, dlaczego chłopak to zrobił. Przygarnął go więc mocniej do siebie i wpatrzył się w drzwi.

Magnus powinien wrócić i to on powinien go pocieszać – pomyślał z żalem, świadom, że jego życzenie nie ma prawa się ziścić.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz