Rozdział 23. Pingwiny miały racje

753 81 12
                                    


– Nie oszukasz mnie, Bane – powiedziała Isabelle, nieudolnie składając jedną z koszulek należących do Simona. – Stało się coś.

– Skoro już wiesz, że coś się stało, to po co drążysz? – zapytał Magnus, wywracając oczami. Z zaczarowanego drinka w jego dłoni unosiła się brokatowa para. Ot tak, dla zabawy i zabicia dręczących go myśli.

Poprzedniej nocy wrócił do domu targany mieszanką sprzecznych uczuć. Kolejne spotkanie z Aleciem, a Magnus znowu na niego naskoczył, chociaż obiecał sobie, że przynajmniej spróbuję ograniczyć uszczypliwości. Ale nie zdołał, co skończyło się wyrzutami sumienia, które dręczyły go aż do rana, kiedy postanowił odwiedzić Izzy.

– Interesuje cię to, co się wydarzyło? – zapytał po chwili milczenia z jej strony. – Myślałby kto, że bardziej zmartwisz się tym, że ktoś znowu został zamordowany.

– Inne modus operandi – odparła, siadając bezsilnie na kanapie. Dotknęła wypukłego brzucha i pogłaskała go przez materiał luźnej bluzki. – Nie ma pewności, że dotyczy to Groszków, prawda? Poza tym, sam mówiłeś, że Patricia została porwana. Porwanie to nie mord.

– Muszę tam dzisiaj wrócić – stwierdził Magnus, a potem posłał jej złośliwy uśmiech ponad kieliszkiem. – Zabrałbym cię ze sobą, ale masz szlaban.

Izzy spojrzała na niego ponuro. Znów do złudzenia przypominała swojego brata i myśl o tym wstrząsnęła Magnusem bardziej niż powinna. Speszony, odwrócił wzrok w stronę okna, dla niepoznaki upijając łyk parującej, słodko-gorzkiej cieczy.

– Moja, pożal się boże, szefowa, droga Clary, traktuje mnie jak dziecko – poskarżyła się Izzy. – Jakbym kompletnie nie potrafiła o siebie zadbać.

– Ktoś, kto poluje na Groszki, poluje też na ciebie – przypomniał jej usłużnie Magnus.

– Tobie zapewne też kazała milczeć na temat Aleca, prawda? – zapytała Isabelle, przewracając oczami.

– A ty, jak przystało na Nocnego Łowce i Lightwooda, jej rozkazy miałaś głęboko w poważaniu – domyślił się Magnus i westchnął ciężko. – Tak. Kazała nam milczeć. Skąd wiesz, że on żyje?

– Jace – odparła pogodnie i zarzuciła nogi na stolik. – Kiepsko mu idzie kłamanie. No i Alec tu był.

– Ta... to do nich podobne.

– Był tu w nocy – kontynuowała, uważnie przyglądając się jego reakcjom. Magnus jednak pozostawał pozornie niewzruszony, chociaż w jego żołądku właśnie zapanowała rewolucja. –Skarżył się, że jesteś pijanym debilem.

– Tak to ujął? – zapytał słabo Magnus, blednąc na twarzy nieznacznie. Dziękował niebiosom za naturalnie ciemną skórę, w przeciwnym wypadku wyglądałby jak upiór.

– Nie. Tak ujęłam to ja, kiedy mi opowiedział, jak się przy nim zachowujesz. Nie broniłam cię – stwierdziła zwyczajnie. Sięgnęła do swojego kubka termicznego. Miała w nim zapewne kawę, a Magnus miał milczeć i udawać, że to ciepłe mleko, albo herbatka na zgagę. – Gdybyś przyszedł tu godzinę temu, pewnie jeszcze byś za to oberwał w ryj.

– Dlaczego wszyscy chcą mnie bić? – zapytał Magnus, pytanie kierując ku sufitowi, jakby ten miał mu odpowiedzieć. Nie odpowiedział. I tylko dlatego ponownie spojrzał na Izzy. Dziewczyna szczerzyła białe zęby w złośliwym i pełnym samozadowolenia uśmiechu.

– Może dlatego, że jesteś pijanym debilem? – podsunęła usłużnie.

– Bo wszystko to moja wina, tak? – zapytał z irytacją Bane. – To ja przez siedem lat udawałem martwego i to ja nagle wracam sobie szczęśliwy. Ja pewnie udaję, że nic nie zaszło, świecąc wszystkim po oczach tym, że już ich nie potrzebuję. Ja sobie znalazłem... – urwał nagle i zerwał się na nogi. Podszedł do otworzonego na oścież okna i wyjrzał na widok parku za blokiem. Drżał cały, chociaż za oknem panowała tropikalna temperatura.

Mam krew na rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz